flaga USA

i

Autor: Pixabay.com

"Daliśmy im zestaw startowy". Jak USA pomogło Iranowi w budowie programu nuklearnego?

2025-06-24 13:08

Kiedy Donald Trump wydał rozkaz ataku na irańskie obiekty nuklearne, mierzył się z kryzysem, który dekady temu Ameryka nieświadomie sama zapoczątkowała. Jak przypomina dziennik "The New York Times", to właśnie USA podarowało Teheranowi zalążki technologii, która dziś spędza sen z powiek całemu światu.

Na północnych przedmieściach Teheranu wciąż działa mały reaktor badawczy. Nie był on celem ostatnich izraelskich nalotów, ponieważ jego znaczenie jest dziś głównie symboliczne. To pomnik niezwykłej ironii historii – reaktor został dostarczony do Iranu przez Stany Zjednoczone w latach 60. w ramach programu, który miał nieść pokój.

"Atomy dla Pokoju", czyli zimnowojenny podarunek

Wszystko zaczęło się od przemówienia prezydenta Dwighta D. Eisenhowera w ONZ w 1953 roku. Ogłosił on program "Atomy dla Pokoju", którego celem było dzielenie się technologią nuklearną z sojusznikami USA. W podzielonym żelazną kurtyną świecie miało to pomóc im modernizować gospodarki i zacieśniać więzi z Waszyngtonem.

"Daliśmy Iranowi jego zestaw startowy" – przyznaje w rozmowie z "The New York Times" Robert Einhorn, były urzędnik ds. kontroli zbrojeń. "Nie przejmowaliśmy się wtedy zbytnio rozprzestrzenianiem broni jądrowej, więc byliśmy dość rozwiązli w transferowaniu technologii nuklearnej".

Program był czymś więcej niż tylko altruizmem. Historycy twierdzą, że stanowił on przykrywkę dla amerykańskich zbrojeń nuklearnych, a także sposób na zdobycie wpływów w kluczowych punktach zimnowojennej szachownicy. W ten sposób technologię, szkolenia i sprzęt otrzymały m.in. Izrael, Pakistan i właśnie Iran.

Szach, modernizacja i duma narodowa

Iran, który w 1967 roku otrzymał amerykański reaktor, był zupełnie innym krajem niż dziś. Rządził nim prozachodni monarcha, szach Mohammad Reza Pahlawi, osadzony na tronie w wyniku zamachu stanu wspieranego przez CIA w 1953 roku. Szach był zdeterminowany, by zmodernizować swój kraj. Zdelegalizował kobiece zasłony, promował zachodnią edukację, a jego portret malował sam Andy Warhol.

Program nuklearny, zapoczątkowany przez "Atomy dla Pokoju", szybko stał się obiektem dumy narodowej i symbolem postępu. Młodzi irańscy naukowcy jeździli na specjalistyczne szkolenia na prestiżowej amerykańskiej uczelni MIT. W latach 70. Iran zawierał kolejne umowy – z Francją na budowę pięciu reaktorów, a z Niemcami na kolejne.

Od sojusznika do zagrożenia

Początkowo szach był wzorem do naśladowania. Amerykańskie firmy energetyczne publikowały reklamy z jego wizerunkiem, przekonując, że skoro on nie wątpi w bezpieczeństwo elektrowni jądrowych, to Amerykanie też nie powinni.

Jednak w Waszyngtonie rosły podejrzenia. Szach zaczął mówić o "prawie" Iranu do samodzielnej produkcji paliwa jądrowego – zdolności, która może służyć także do budowy broni. Gdy USA wyraziły zaniepokojenie, zwrócił się o pomoc do innych państw, m.in. RPA, która miała dostarczyć uran. Pod koniec lat 70. administracja prezydenta Cartera zażądała poprawek w kontrakcie na zakup amerykańskich reaktorów, które uniemożliwiłyby Iranowi przetwarzanie paliwa na materiał do celów wojskowych. Reaktory te nigdy nie zostały dostarczone.

Rewolucja i zwrot na Wschód

W 1979 roku islamska rewolucja zmiotła szacha z tronu. Nowi władcy, na czele z ajatollahem Chomeinim, początkowo odrzucili program nuklearny jako spuściznę po znienawidzonym monarsze i Zachodzie. Wszystko zmieniła brutalna, ośmioletnia wojna z Irakiem w latach 80. Chomeini zrozumiał wartość technologii jądrowej.

Tym razem Iran zwrócił się na Wschód – do Pakistanu, innego beneficjenta programu "Atomy dla Pokoju". Pakistański naukowiec i handlarz technologią nuklearną na czarnym rynku, Abdul Qadeer Khan, sprzedał Iranowi wirówki do wzbogacania uranu do poziomu umożliwiającego budowę bomby.

Jak podkreśla Gary Samore, były doradca Białego Domu ds. nuklearnych, to właśnie ten moment był prawdziwym punktem zwrotnym. "Irański program wzbogacania nie jest wynikiem pomocy USA. Irańczycy otrzymali technologię wirówek z Pakistanu" – mówi. Jednak te wirówki zostały uruchomione przez irański establishment nuklearny, stworzony dekady wcześniej przez Amerykę.

Bolesna lekcja, która może się powtórzyć

Przez lata Iran w tajemnicy rozwijał swój program. Gdy w 2002 roku jego tajne obiekty zostały zdemaskowane, rozpoczął się globalny kryzys, który trwa do dziś.

Jak zauważa Samore, ta historia to bolesna lekcja, z której USA powinny wyciągnąć wnioski. Obecnie administracja Trumpa kontynuuje negocjacje w sprawie potencjalnego transferu amerykańskiej technologii nuklearnej do Arabii Saudyjskiej – kolejnego sojusznika na Bliskim Wschodzie, rządzonego przez silnego przywódcę z wielkimi ambicjami.

"Tego rodzaju technologia może być również wykorzystana do produkcji broni jądrowej" – ostrzega Samore. "Z mojego punktu widzenia, byłoby strasznym precedensem, aby pomóc takiemu krajowi jak Arabia Saudyjska, lub jakiemukolwiek innemu, który nie ma tej zdolności".

Źródło: The New York Times, oprac. Jakub Luberda.

Radio ESKA Google News