Informację o żądaniach porywaczy z wpływowego gangu 400 Mawozo przekazał w poniedziałek minister sprawiedliwości kraju Liszt Quitel. Minister dodał, że porwani misjonarze i ich rodziny - 16 obywateli USA i Kanadyjczyk - są przetrzymywani w domu pod stolicą Haiti, Port-au-Prince. Negocjacje z udziałem miejscowych władz oraz FBI rozpoczęły się tuż po porwaniu, ale według ministra mogą potrwać tygodniami.
Czytaj także: Zmiany w obostrzeniach. Nowe zasady dotyczące noszenia maseczek [19.10.]
Należący do protestanckiej grupy z Ohio misjonarze zostali porwani w sobotę na przedmieściach Port-au-Prince, w drodze powrotnej z sierocińca, który odwiedzili. Wśród porwanych jest pięciu mężczyzn, siedmiu kobiet, a także pięcioro dzieci w wieku 8 miesięcy oraz 3, 6, 14 i 15 lat.
Jak powiedział telewizji CNN były wicedyrektor FBI Andrew McCabe, choć amerykańskie władze zasadniczo odradzają płacenia okupów, by nie wspierać "przemysłu porwań", w praktyce często dochodzi do zapłaty.
"Żądania okupu są bardzo, bardzo rzadko spełniane w całości. Dochodzi do negocjacji i zwykle ta kwota zdecydowanie spada" - powiedział McCabe, dodając, że w przypadku 400 Mawozo wcześniejsze kwoty okupu były liczone w dziesiątkach tysięcy dolarów.
Porwania dla okupu są w Haiti częstym źródłem dochodu dla organizacji przestępczych, a sytuacja pogarsza się wraz z politycznym paraliżem i kryzysem w kraju, zwłaszcza po zamordowaniu prezydenta Jovenela Moise'a. Ofiarami padają nie tylko obcokrajowcy, ale nawet np. miejscowi sprzedawcy.