Spis treści
Agnieszka Włodarczyk weszła do show-biznesu przebojem, mając zaledwie 16 lat i debiutując u boku Bogusława Lindy w głośnym filmie "Sara". Od tamtej pory jej kariera, choć pełna sukcesów ("13 Posterunek", "E=mc²"), bywała burzliwa, a życie uczuciowe (związki m.in. z Rafałem Kosińskim czy Mikołajem Krawczykiem) latami nie przynosiło stabilizacji. Ostatecznie miłość i spokój znalazła u boku triathlonisty Roberta Karasia, z którym ma syna Milana. Dziś wiedzie życie pełne podróży, ale jej ostatnie słowa z podcastu rzucają cień na ten sielankowy obrazek.
Luksus, podróże i czas poświęcony rodzinie
Ostatnie lata życia Agnieszki Włodarczyk wyglądają, jak wspaniała przygoda. Aktorka, która świadomie zdecydowała się odsunąć na bok życie zawodowe, całkowicie poświęciła się rodzinie. Życie z mistrzem triathlonu, Robertem Karasiem, to jednak ciągłe zmiany scenerii. Rodzina podróżuje po całym świecie – od Bahrajnu, przez Stany Zjednoczone, aż po Dubaj. To z pewnością przygoda godna pozazdroszczenia, ale wieczna zmiana miejsca zamieszkania i towarzyszenie mężowi w sportowych wyzwaniach to także ogromne obciążenie. Ostatni powrót do Polski przyniósł za sobą szczere wyznanie, które wstrząsnęło jej fanami.
Życie po 40-stce
Włodarczyk, będąca ikoną pewności siebie, po raz pierwszy tak otwarcie i z ogromną wrażliwością opowiedziała o trudnościach związanych z akceptacją własnego wyglądu. Choć aktorka ma na koncie mnóstwo sukcesów i dziś wiedzie spełnione życie, przyznała w podcaście „Matcha Talks”, że coraz częściej zauważa na swojej twarzy oznaki starzenia, co prowadzi do wewnętrznego konfliktu.
Nie czuję się chyba ze sobą dobrze, wizualnie. Mam taki moment, że widzę, że się starzeję po prostu i nie podobałam się sobie
- przyznała w rozmowie z Julią Izmałkową.
To wyznanie, które padło z ust przepięknej Agnieszki Włodarczyk, brzmi jak żart. Aktorka wygląda kwitnąco i aż trudno uwierzyć, że zmaga się z kompleksami.
Walka z upływającym czasem
Włodarczyk nie jest nowicjuszką w temacie dbania o urodę, a co więcej, nigdy nie ukrywała, że chętnie korzysta z nowoczesnych osiągnięć medycyny estetycznej. Jeszcze przed wywiadem stanowczo podkreślała w swoim mediach społecznościowych, że nie zamierza "starzeć się z godnością" i otwarcie przyznaje się do korzystania z zabiegów.
W nowym wywiadzie aktorka powtórzyła swoją filozofię: najważniejsze to czuć się dobrze we własnej skórze i nie potępiać tych, którzy decydują się na modyfikacje. Zwróciła uwagę, że dla niektórych może to być wręcz rodzaj terapii:
Niech każdy sobie robi, co chce. Ja mam to totalnie gdzieś. Jeśli komuś to przeszkadza, niech sobie zmieni to, co mu przeszkadza. Jeśli ta osoba się cieszy z tego, że ma nowy nos, że nie jest garbaty i nagle kocha patrzeć na siebie. To jest też tu. To dla niej jest jakby rodzaj terapii
- powiedziała w podcaście.
A co dokładnie przeszkadza gwieździe? Zapytana wprost o to, co chciałaby zmienić, odpowiedziała bez wahania: zmarszczki.
Chciałabym, żeby ich nie było
- przyznała Agnieszka.
Kryzys po przebudzeniu
Największy kryzys wizualny dotyka Włodarczyk tuż po przebudzeniu. Gwiazda żartobliwie, ale z wyraźną dozą goryczy, przyznała, że jej twarz potrzebuje czasu, aby "odkształcić się" po nocy. To kolejny dowód na jej rosnącą trudność z zaakceptowaniem naturalnych procesów starzenia. Najlepiej czuje się dopiero późnym wieczorem.
Bardzo długo mogłam na przykład rano nagrywać jakieś storki i dosyć długo w miarę dobrze wyglądałam, a teraz tak się ze sobą źle czuję rano, że dopóki moja twarz się nie odkształci... Tak około 14. Najlepiej wyglądam wieczorem
- dodała.
Agnieszka Włodarczyk, dzieląc się z fanami najbardziej intymnymi wątpliwościami i lękami, pokazuje, że choć do końca nie akceptuje swojego odbicia w lustrze, nie udaje, że wszystko jest idealnie, a tym samym pokazuje, że autentyczność to jej prawdziwa siła.