- Rosnący udział chińskich marek, takich jak Omoda czy Jaecoo, świadczy o głębokiej zmianie na polskim rynku motoryzacyjnym.
- Klienci coraz częściej wybierają tańsze, nowe auta z Chin, zamiast używanych samochodów zachodnich producentów.
- Wkrótce po polskich drogach może poruszać się milion chińskich aut. W 2022 roku w Polsce było zarejestrowanych blisko 26,5 mln samochodów.
Do końca września 2025 roku zarejestrowano w Polsce ponad 28,9 tys. nowych aut osobowych produkcji chińskiej, wobec nieco ponad 5,7 tys. w tym samym okresie rok wcześniej – poinformowała "Rzeczpospolita", powołując się na dane PZPM. "W rezultacie udział aut made in China w rynku nowych osobówek w Polsce wzrósł z 1,4 proc. w okresie styczeń–wrzesień 2024 r. do 6,8 proc. w pierwszych trzech kwartałach 2025 r.".
Chińskie marki biją rekordy sprzedaży
Według dziennika wzrost sprzedaży chińskich samochodów osiąga poziomy niedostępne dla popularnych marek europejskich.
"Omoda, która we wrześniowym rankingu popularności Instytutu Samar znalazła się na 22. miejscu, zwiększyła sprzedaż o przeszło 1400 proc. r./r., a w samym tylko wrześniu sprzedała przeszło dwa i pół razy więcej aut niż Fiat. Jaecoo, które w pierwszych trzech kwartałach ubiegłego roku zarejestrowało zaledwie siedem aut, od stycznia do września tego roku sprzedało ich ponad 4,2 tys., osiągając niemal 1 proc. udziału w całym polskim rynku, większy niż Honda czy Seat” – podała "Rzeczpospolita".
Milion samochodów z Chin w Polsce
Prezes Superauto.pl Kamil Makula prognozuje, że w tym tempie chińskie marki mogą w najbliższych latach zdominować polski rynek nowych samochodów. – Spodziewam się, że już w 2028 r. liczba sprzedanych w Polsce aut chińskich marek może sięgnąć miliona sztuk – powiedział dziennikowi.
Atrakcyjna cena i rozwój elektromobilności
Według prezesa PZPM Jakuba Farysia, kluczem do sukcesu chińskich marek jest połączenie niskich kosztów produkcji z dynamicznym rozwojem technologii. – Chiński rząd uznał branżę motoryzacyjną za strategiczną i dąży do wzrostu eksportu. Produkcja samochodów w Chinach jest dużo tańsza – podkreślił Faryś w rozmowie z „Rz”.
Rosnąca aktywność chińskich producentów, zwłaszcza w segmencie samochodów elektrycznych, coraz wyraźniej wpływa na europejski rynek.
– Chińczycy w tej chwili są świetni, jeżeli chodzi o produkcję samochodów elektrycznych; (...) my w Europie od pewnego czasu mówimy o samochodach elektrycznych jako pewnym panaceum na nadmierną emisję CO₂, ale Chińczycy zaczęli to kilkanaście lat temu, jeżeli nie więcej. Dlaczego? Dlatego, że tam bardzo dużym problemem był smog w miastach – powiedział Faryś w rozmowie z PAP.
Chińskie marki oferują dziś pojazdy technologicznie zaawansowane i często tańsze niż europejskie odpowiedniki, nawet mimo ceł. Z perspektywy konsumenta to korzystna sytuacja – większy wybór i niższe ceny. Dla europejskiego przemysłu motoryzacyjnego to jednak poważne wyzwanie.
Wyzwanie dla europejskiej i polskiej motoryzacji
Faryś zwrócił uwagę, że Chiny produkują ponad 30 milionów samochodów rocznie, czyli ponad dwa razy więcej niż cała Europa. Pekin planuje dalszą ekspansję – w perspektywie kilku lat chińscy producenci mają sprzedawać na Starym Kontynencie ponad 1,5 miliona aut rocznie, co stanowiłoby około 15 proc. europejskiego rynku.
– To znaczy, że z tej armii ośmiu milionów ludzi bezpośrednio zatrudnionych, a kilkudziesięciu pośrednio, ktoś będzie musiał niestety zmienić branżę – zauważył Faryś.
Prezes PZPM podkreślił, że Polska, jako piąty–szósty producent samochodów w Europie, szczególnie odczuje skutki tej konkurencji. W sektorze motoryzacyjnym w naszym kraju pracuje około 200 tys. osób, a kolejne setki tysięcy w firmach powiązanych – logistyce, transporcie czy usługach.
Europejskie ograniczenia i wysokie koszty
Faryś przypomina, że raport włoskiego ekonomisty i byłego premiera Mario Draghiego wskazuje na spadek konkurencyjności Europy. – Po pierwsze, w Europie mamy dramatycznie wysokie koszty energii, kilkakrotnie wyższe niż w Chinach czy w Stanach Zjednoczonych. Po drugie, mamy bardzo wysokie koszty pracy. Po trzecie, mamy bardzo nieelastyczny system legislacyjny. To wszystko powoduje, że europejska branża motoryzacyjna jest (...) w dużo gorszej sytuacji niż konkurencja amerykańska czy chińska – stwierdził.
Dodatkowo Unia Europejska ogranicza udział aut spalinowych, narzucając coraz ambitniejsze cele sprzedaży pojazdów elektrycznych.
– W tym roku w Europie kupiliśmy mniej więcej 16 proc. osobowych samochodów bateryjnych (...), co oznacza 1,7–1,8 mln pojazdów. Żeby spełnić cele emisyjne 2025 roku, powinniśmy ich sprzedawać 23–25 proc. Prosty rachunek pokazuje, że zabraknie nam 700–800 tys. samochodów elektrycznych – zauważył Faryś.
Według założeń Komisji Europejskiej w 2030 roku sprzedaż aut elektrycznych powinna stanowić 50 proc. rynku, czyli około 5 mln pojazdów rocznie. Przy obecnym tempie rozwoju jest to nierealny scenariusz - ocenił Jakub Faryś.
Źródło: PAP
Omoda i Jaecoo - premiera w Warszawie (11.06.2024):