Justyna Steczkowska jest jedną z artystek ubiegających się o możliwość reprezentowania Polski na Eurowizji 2024. Artystka zgłosiła się z utworem "WITCH-ER Tarahoro", w którym wykrzykuje słowiańskie słowa mocy. Czy mroczny kawałek zapewni jej zwycięstwo w wewnętrznych preselekcjach? Tego dowiemy się zapewne już na dniach. Justyna Steczkowska nie przestaje jednak promować swojej eurowizyjnej propozycji i właśnie udzieliła wywiadu Miechulcowi, oddanemu fanowi Eurowizji, niegdyś redaktorowi naczelnemu serwisu Eurowizja.org. Diwa z rozbawieniem przyznała, że przyszła synowa podesłała jej nagranie Mieszka, w którym ten snuł teorie na temat odwołanego przez nią live'a na Instagramie. Artystka wyjaśniła, co tak naprawdę było powodem jej decyzji. Rodzinę Steczkowskich spotkała osobista tragedia.
Eurowizja 2024. Doda ma przecieki? Fatalne wieści o Steczkowskiej!
Justyna Steczkowska pożegnała przyjaciela rodziny
Artystka zapewniła, że odwołanie zaplanowanego live'a nie miało nic wspólnego z rzekomym ogłoszeniem jej reprezentantką Polski na Eurowizji. Justyna Steczkowska wyznała, że w dniu, gdy miała połączyć się z fanami, zmarł kot jej córki.
Rzeczywiście, odwołałam live z bardzo ważnego i smutnego powodu. Mieliśmy w domu bardzo chorego kotka mojej córeczki, cudowny kotek. Leczył się już drugi tydzień, byłyśmy pełne nadziei, że wyzdrowieje. Trzeba było mu codziennie robić zastrzyki, przez pierwszy tydzień jeździłyśmy do weterynarza, potem zastrzyki musiałyśmy kupić i robiłyśmy same w domu. Rano, w dniu tego live, córeczka mnie obudziła, bo kotek bardzo ciężko oddychał. Wstałam, zaczęłam dzwonić do weterynarza, ale kot po prostu umarł mi na rękach. To była tak trudna sytuacja. Zwierzątko jest jak domownik. Zajęłam się córką, pomogłam jej to przejść. Do dzisiaj trwa strach, że wszystko, co jest jej, zaraz znika. Wtedy nie było dla mnie nic ważniejszego - wyjaśniła.
Piosenkarka przyznała, że wraz z rodziną pożegnała przyjaciela, organizując mu "domowy pogrzeb".