Choć z pozoru każdy skrawek zieleni wydaje się idealny na letnie rozrywki, warto pamiętać, że nie wszystkie parki w Warszawie działają na zasadzie „hulaj dusza, piekła nie ma”. Wiele z nich to tereny zabytkowe, objęte specjalną ochroną, albo po prostu miejsca, w których obowiązują lokalne regulaminy. Dlatego zanim wrzucisz kiełbasę na grilla, rozłożysz ręcznik lub wskoczysz na rower – sprawdź, czy to aby na pewno legalne. Może się bowiem okazać, że zamiast relaksu czeka cię pouczenie, mandat albo niezręczna konfrontacja z ochroną.
Grill w parku? Tylko z głową
Lato w pełni, więc grille i leżaki idą w ruch. Ale uwaga – choć niektóre warszawskie parki wręcz zachęcają do piknikowania, to są też miejsca, gdzie grillowanie kończy się mandatem. Na przykład w Łazienkach Królewskich nie tylko nie rozpalisz grilla – tam lepiej w ogóle nie siadać na trawie z piwem w ręku, bo strażnicy zareagują błyskawicznie.
Dozwolone strefy grillowe znajdziesz m.in. w Parku Skaryszewskim (po stronie Kamionka), na Polu Mokotowskim i w Parku Bródnowskim – tam są wyznaczone miejsca z ławkami, stołami i koszami na popiół. W pozostałych przypadkach – grillujesz na własne ryzyko.
Opalasz się w parku? Zrób to z klasą
Teoretycznie nikt nie zabrania opalania się w parku, ale praktyka pokazuje, że czasem lepiej zrezygnować z rozbierania się do rosołu. Łazienki Królewskie i Ogród w Wilanowie to nie Ibiza – w tych miejscach panuje bardziej muzealna atmosfera, a leżenie na trawie w stroju kąpielowym może skończyć się nieprzyjemną rozmową z ochroną.
Za to Pole Mokotowskie, Park Moczydło czy okolice Jeziorka Czerniakowskiego to idealne miejscówki na chillout w plażowym stylu.
Rowerem? Tak, ale nie wszędzie
Warszawiacy kochają rowery – i dobrze! Ale choć infrastruktura rowerowa rozwija się jak grzyby po deszczu, to w niektórych parkach jazda na dwóch kółkach jest ograniczona. Klasyczny przykład to Łazienki. Nie pojeździsz tam swobodnie – trzeba zejść z roweru i przeprowadzić go jak grzeczny obywatel. Park Ujazdowski? Podobnie.
Z kolei Pole Mokotowskie, Las Kabacki czy Lasek na Kole to zupełnie inna bajka. Tam możesz śmiało kręcić kilometry – choć wiadomo, że lepiej nie robić slalomu między rodzinami na pikniku. Zawsze wypada trochę zwolnić i dać dzwonkiem znać, że nadjeżdżasz.
Szanujmy miejską zieleń, bo nie ma nic gorszego niż przypalony trawnik i porzucony plastikowy widelec. A jak już naprawdę nie możesz żyć bez grilla na trawie – lepiej wyskocz nad Wisłę. Tam nawet pies z kiełbasą na patyku nikogo nie zdziwi.