poetkaAnia - bloog

2009-07-06 14:43

7.00 rano dzwoni budzik… nie znoszę tego dźwięku co jest równoznaczne z powiedzeniem "koniec spania, wstawaj Ania".. Ach no tak ze względu na zainteresowania, dnia nie rozpocznę bez rymowania… Krótka modlitwa, tak zaczyna się mój poranek, lewa noga, potem prawa, szybkie przetarcie oczu, niechlujnie nałożone kapcie i biegiem do łazienki.. Kolejna chwila lenistwa i znów się spóźnię, nie ważne gdzie, to taka tradycja, Ani nigdy nie ma na czas, bywa, że jestem przed czasem… hmm kwadrans, który ciągnie się jak minimum 2 godziny..

7.00 rano dzwoni budzik… nie znoszę tego dźwięku co jest równoznaczne z powiedzeniem „koniec spania, wstawaj Ania”.. Ach no tak ze względu na zainteresowania, dnia nie rozpocznę bez rymowania… Krótka modlitwa, tak zaczyna się mój poranek, lewa noga, potem prawa, szybkie przetarcie oczu, niechlujnie nałożone kapcie i biegiem do łazienki.. Kolejna chwila lenistwa i znów się spóźnię, nie ważne gdzie, to taka tradycja, Ani nigdy nie ma na czas, bywa, że jestem przed czasem… hmm kwadrans, który ciągnie się jak minimum 2 godziny.. Koniec marudzenia, narzekania, bo od tych słów byłam kiedyś co najmniej uzależniona… Mimo, iż pesymizm mnie nie dotyczy… Przyjaciele mówią o mnie „Niepoprawna Optymistka”;) Hmm… Coś w tym musi być… Co dzień na świat patrzę przez różowe okulary, w zielonych oprawkach, bo to kolor radości Poranna toaleta zakończona, biegiem śniadanie, kanapki zrobione, ale gdzie jest herbata? No tak zapomniałam Szybko raz dwa czajnik pełny, tylko niech pośpieszy się z tym gotowaniem;) i tak jak znam życie nie wypije tej herbaty, no chyba, że na zimno;) drugą ręką pakując torebkę niech będzie łyknę, żeby nie było troszkę herbatki … no raz, dwa… Nie tylko nie to błagam, ech nowiutka bluzka, spodnie nie noszone przez 2 miesiące, czekały specjalnie na ten wyjątkowy dzień i proszę bardzo chwila nieuwagi i herbata przyozdabia moje ciuszki… Pięknie, cudownie… Spóźnię się znów się spóźnię, a jakże by inaczej, 5 minut później z siebie wychodzę przed dom, buty na obcasie (błagam los, aby dotrzeć cała na przystanek autobusowy) Uff udało się… siedzę wygodnie w autobusie, na dworze słońce grzeje, a serce moje szaleje.. Właśnie taka ze mnie gapa, że nie wyjaśniłam gdzie tak się śpieszę.. Oczywiście na randkę… z Markiem poznaliśmy się niedawno, zupełnym przypadkiem, chociaż i tak ja twierdze, że takie sytuacje to przeznaczenie, a przypadki nie istnieją:] Już tłumaczę jak to się stało, jak już wiecie wszędzie się śpieszę, w domu nie było obiadu, a więc zamiast cos upichcić, pobiegłam po zapas zupek chińskich do sklepu. W tym czasie Marek palił przed sklepem papierosa ( wtedy jeszcze nie wiedziałam o jego istnieniu), raz dwa zakupy zrobione, w biegu wychodzę do sklepu, potykam się, cudem utrzymuję równowagę, ok. sytuacja opanowana, ale czy na pewno? Oj chyba nie, na mojej bluzce tkwi wielka dziura, wypalona papierosem. Tak co jak co, ale nawet przy moim pechu bym się tego nie spodziewała, a jednak… ale jak to mówią „Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło” i mają rację;) Pewnie gdyby nie ten incydent nie poznalibyśmy się… Ok. Wysiadam z autobusu… Marek powinien już czekać.. 19 minut spóźnienia jak kocha to poczeka, ledwie się poznaliśmy a ja jak każda („głupia”) baba już myślę o miłości;) i co i co facet zwiał!! Nie ma go niemożliwe! Jak dlaczego?;( Szybko wykręcam numer, nie odbiera, no nie kolejna klapa załamka… (10 minut) stałam na umówionym miejscu, już nie z nadzieją, ale zrozpaczona, ludzie patrzą na mnie jak na idiotkę, trudno niech patrzą, kolejny facet łamie mi serce… Wracam do domu, samotna, nagle słyszę czyjś głos, znajomy głos, pełen ciepła: „Anka, Ania, Aneczko poczekaj” Odwracam się, a to Marek w jednej dłoni ściska różę, a w drugiej bukiet polnych kwiatów, po mojej twarzy pociekły łzy… On początkowo nawet ich nie zauważył, zapytał tylko szeptem „Co się stało, gdzie byłaś, czekałem…” po chwili dodał „Nie jestem zły, czekałem, bałem się, że dałaś mi kosza… Zapomniałem komórki… Przepraszam, dzwoniłaś?”… Nie było czasu na wyjaśnienia, serca zbyt mocno grzały, pocałowaliśmy się, poczułam zarazem ulgę, radość jak i wzruszenie… Bałam się tej chwili, a gdy już nastała, zrozumiałam, że strach był tylko nieznośną atrakcją ostatnich dni.. Spacerowaliśmy przez 3 godziny, patrząc sobie w oczy i rozmawiając o czymkolwiek.. Szybko okazało się, że Marek czekał pod pomnikiem Jana Pawła II, z kolei ja pod pomnikiem Adama Mickiewicza… Oba pomniki dzieli około 5 minut drogi w linii prostej… i oczywiście to Marek stał w umówionym miejscu, a ja chyba cierpię na sklerozę;] Odprowadził mnie do domu, zaprosiłam go do środka, nawet nie zauważyliśmy jak wybiła godzina 19.00 … czas rozstania….., ale tylko na kilka godzin, a zarazem całą wieczność;) Kiedy Marek poszedł wyjęłam długopis i kartkę i przelałam na nią swoje uczucia.. Miłość Teraz, jestem... tutaj, tylko on... wie, gdzie byłam przed chwilą. Stałam obok niego, łączyła Nas miłość. Dłonie splecione..., ja byłam nim, a on mną, cóżkolwiek to znaczy..., kocham....., słowo to za mało, „pragnę” to tylko opis niewinnej sytuacji, kochałam, kocham i teraz, lecz... co on sądzi o moich manierach? Czy zdoła wybaczyć, jeśli zraniłam.... Pytam, siebie sama, Brak odpowiedzi wciąż mi doskwiera, a ja.... jestem zakochana Miłość, która leczy rany...:*:):* Nie znałeś mnie jeszcze wtedy, Gdy płakałam całymi nocami. Dziś zapytałbyś dlaczego Łzy płynęły po mej twarzy, Niebo spod mych stóp zniknęło, A serce, zastygło jak kamień? Być może kiedyś poznasz historię Dziewczyny o sercu złamanym. Tak naprawdę część jej znasz, Bo to ty, wyleczyłeś rany. Dziś przeszłość jest dla mnie wspomnieniem, Księgą zamkniętą na wieki, Już nie jest urojeniem, Które zabija nadzieję. Dziś trzymam za ręce, Przyjaciela serca mego. Nie puszczę go nigdy więcej, By nie zranić serca własnego. Oblicze miłości W Twoich oczach widzę siebie, W Twoich dłoniach moje serce. W Twoich ustach moje słowa W głowie myśli, że mnie nie chcesz… Lecz dlaczego mam w to wierzyć? Kiedy mówisz kocham szczerze. Swoim myślom dziś nie ufam, a w twe słowa szczerze wierzę! Marzenie w roli przyjaciela Marzenie dotknęło mojego serca, Szepnęło po cichu nie smuć się więcej. Oczy miało pełne radości, Która do dzisiaj w mym sercu gości. Nawet gdy czasem chwile mam gorsze, Mam przyjaciele co o mnie się troszczy. W chwilach zwątpienia mi przypomina, Że życie to bajka co spełnia marzenia. Szepcze na przekór mym wrogim myślom, Że szczęście to życie, a życie to przyszłość. I wtedy czuje jak cały smutek spływa bezwiednie, by móc stąd uciec, zanim pragnienie marzeń spełnienia, zamieni smutek w radość istnienia. Ten ostatni tekst dedykuję wszystkim, którzy nie wierzą, że marzenia się spełniają… ach czas iść spać, tylko, że ja chyba dziś nie zasnę;))