W zeszył tygodniu zrobiło się głośno na temat molestowania, którego miała dopuszczać się męska część zespołu Varius Manx wobec Moniki Kuszyńskiej. Marta Kuszyńska – siostra wokalistki - opublikowała na Facebooku skandalizujący wpis, w którym ujawniła z czym musiała mierzyć się jej siostra podczas tras koncertowych.
Anita i Lipnicka i Kasia Stankiewicz w sprawie molestowania
Sprawę molestowania skomentowała Anita Lipnicka oraz Kasia Stankiewicz, które były niegdyś członkiniami zespołu. Gwiazdy przyznały, że nigdy nie spotkały się ze przemocą ze strony członków zespołu. Nie twierdzą jednak, że nie mogło to spotkać kogoś innego.
Varius Manx odparł wszelkie zarzuty w opublikowanym na Facebooku oświadczeniu i zapowiedział, że sprawa trafi do sądu, ponieważ wystosowane wobec nich oskarżenia są daleko idącym nadużyciem.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Członkowie Varius Manx odpowiadają na zarzuty o molestowanie. Czy się obronią?
Monika Kuszyńska opowiada o przemocy jakiej doświadczyła w Varius Manx
Oświadczenie publiczne Moniki Kuszyńskiej zelektryzowało wszystkich. Była wokalista VM opublikowała na Youtubie ponad godzinną rozmowę ze swoją siostrą.
Ta sytuacja wreszcie postawiła mnie przed faktem, że muszę to z siebie wyrzucić, bo inaczej tego nie zamknę. Mam w sobie dużo lęku, mimo że tak wiele przeszłam i zrobiłam w swoim życiu, co dało mi ogromną siłę. Aż nie do wiary, jak bardzo ten okres współpracy z zespołem Varius Manx, potem ten wypadek, (...) był to dla mnie trudny czas i jak bardzo mnie naznaczył na przyszłość - zaczęła zwierzenia Monika Kuszyńska.
To nie jest tak, że idziesz ulicą i jakiś obcy facet zaczepia cię na ulicy. Nie, ty idziesz do swoich młodzieńczych idoli. Masz 16 lat, trzęsiesz się z ekscytacji, (...) nagle podchodzę i jeden z chłopaków z zespołu – wiedząc, że jestem twoją siostrą i widząc, że jestem niepełnoletnią, młodziutką dziewczyną – mówi do mnie niezwykle wulgarny, opresyjny tekst sugerujący jakieś doświadczenie seksualne, którego na tym etapie nawet nie rozumiem, bo nie znam takich słów, ale czuję, że to jest agresja. (...) Chłopaki z zespołu siedzą i się śmieją mi prosto w twarz, przyklaskując mu w ten sposób - wyznała Marta Kuszyńska.
To była druga tendencja, "wesołkowanie" w ich stylu, czyli dowcipy na granicy lub przekraczające granicę, opresyjne, seksistowskie. (...) Próbowałam się do tego dopasować. Ludzie z zewnątrz i z branży też mi mówili, że "to jest taka branża", że "trzeba mieć grubą skórę", że "oni tacy są, bo to są faceci", że "to normalne i naturalne", że "to przecież nikomu krzywdy nie robi". Dzisiaj wiemy, że to nie jest normalne i dzisiaj dajemy sobie prawo, żeby to powiedzieć, bo te rzeczy zostały już zapisane prawnie, co jest dzisiaj znęcaniem i molestowaniem. To mocne słowa, które ludziom kojarzą się bardzo jednoznacznie - podkreśliła Kuszyńska.
Każdy się zastanawiał, wchodząc do busa, co się wydarzy. Każdy z nas próbował go w jakimś sensie zadowolić, np. masakrycznym dowcipem. (...) Próbowaliśmy każdy co może, bo jak siedzimy te kilka godzin w busie, później mamy grać koncert, jesteśmy dużo ze sobą, to każdy szuka sposobów, by dotrzeć do tego człowieka, żeby jakoś zasłużyć. Ja wiecznie miałam to poczucie, że muszę zasługiwać. To była pasywna agresja - oceniła wokalistka.
Po wypadku uwolniła się od Roberta Jansona
Monika Kuszyńska zwraca również uwagę to co wydarzyło się po nieszczęśliwym wypadku samochodowym, na skutek którego artystka trafiła na wózek inwalidzki. Wokalistka uważa, że mimo iż makabryczne zdarzenie kosztowało ją wiele cierpienia to jednocześnie pozwoliło jej się uwolnić od opresyjnego Roberta Jansona.
Nie obwiniała go za wypadek, a nawet próbowała nawiązać z nim nić porozumienia, myślała, że dostanie od lidera zespołu mentalne wsparcie, jednak najwidoczniej Robert Janson nie miał w sobie tyle empatii. Po kilku próbach wokalistka uznała, że jej starania nie mają sensu. Z zespołu odeszła w 2006 r.