Grzegorz Markowski jest wokalistą i frontmanem zespołu Perfect od wielu lat. Przez wielu uznawany za jednego z najważniejszych i najpopularniejszych polskich muzyków rockowych. Wykonawca takich przebojów jak Autobiografia, Nie płacz Ewka, Niewiele ci mogę dać, Ale wkoło jest wesoło, Chcemy być sobą i wielu innych. Od jakiegoś czasu zespół Perfect zapowiada pożegnalną trasę koncertową. Jednak pandemia koronawirusa pokrzyżowała plany organizatorów.
Ostatnio, ku zaskoczeniu fanów, na profilu Patrycji Markowskiej, córki artysty, pojawiło się oświadczenie Grzegorza.
Gdy z chłopakami żegnaliśmy się z Wami - obiecaliśmy zagrać serię koncertów kończących nasze wspólne perfectowe granie. I to był super plan. Perspektywa, że robi się coś ostatni raz, jest bardzo kusząca.
To było przed pandemią. Przekładamy zaplanowane ponad rok temu koncerty z miesiąca na miesiąc. Przesuwamy, zmieniamy i jednocześnie, co ważne, nie gramy, nie próbujemy razem. A wierzcie bądź nie - to jest bardzo ważne. Bez tego nie da się wyjść i zaszaleć. A to z uwagi m.in. na mój stan zdrowia, który się ostatnio pogorszył.
Z ciężkim sercem chcę Was teraz przeprosić, ale nie mogę udawać, że nic się nie zmieniło i że jestem w stanie zagrać z zespołem dla Was tak jak grałem przez lata. Nie mogę zagrać koncertów, które wiem, że nie będą nawet w połowie takie jak kiedyś. Jest to dla mnie bardzo trudna decyzja
napisał piosenkarz.
Zaskoczeni tym faktem byli między innymi koledzy z zespołu Perfect, którzy w oświadczeniu zaznaczyli, że nie mieli pojęcia o pogarszającym się stanie zdrowia Grzegorza Markowskiego. W internecie ruszyła lawina komentarzy. Plotki postanowiła uciąć managerka Grzegorza Markowskiego.
powiedziała w rozmowie z dziennikarzami WP.PL, Anna Cieplicka.
Mogę od razu skomentować wszystkie fantastyczne plotki, które pojawiły się niemal natychmiast po opublikowaniu tego oświadczenia: nie, Grzegorz nie jest obłożnie chory, a tym bardziej umierający. Nic z tych rzeczy. Problem leży zupełnie gdzie indziej. Pożegnalna trasa anonsowana była jeszcze przed pandemią, koncerty miały się odbywać w dużych halach, bilety wyprzedały się natychmiast. A dziś wszystko się zmieniło i, jeśli dobrze pójdzie, te koncerty muszą się odbywać z udziałem tylko połowy publiczności. A to oznacza, że trzeba będzie zagrać dwa koncerty, z których każdy trwa co najmniej półtorej godziny. To byłoby dla Grzegorza zbyt dużo. Nie chce zawieść fanów, więc postanowił wycofać się z tego planu