Demonstracja przeciwko wojnie w Niemczech

i

Autor: PAP/EPA

Putin użyje broni jądrowej?! Ekspert: "Jest zanurzony we własnych teoriach spiskowych"

2022-03-02 11:17

Rosja niejednokrotnie zaczynała operacje wojskowe w oparciu o błędne kalkulacje, nadrabiając to później brutalną siłą, i tak zaczyna się dziać na Ukrainie - mówi Keir Giles, analityk ds. Rosji w Królewskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (Chatham House) w Londynie. Czy Putin zdecyduje się na użycie broni jądrowej?

Ekspert nie wyklucza, że jeśli sytuacja nie będzie szła po myśli Putina, faktycznie może on użyć broni jądrowej, co sugerował.

- Putin wysuwał nuklearne groźby już wcześniej, ale różnica jest taka, że teraz jest on tak głęboko zanurzony we własnych teoriach spiskowych, tak odizolowany od reszty świata, że gdy mówi, że jeśli Rosja miałaby zostać pokonana, pociągnie resztę świata za sobą, może naprawdę mieć pokusę, by to właśnie zrobić - ocenia Giles.

Wyjaśnia, że miejsce i sposób hipotetycznego użycia broni jądrowej zależy od celu, jaki Rosja chciałaby w ten sposób osiągnąć.

- Czy chodziłoby o to, aby odstraszyć inne kraje przed podejmowaniem działań, które mają zaszkodzić rosyjskiej gospodarce i w takiej sytuacji, licząc na to, że nie będzie odpowiedzi, każde miejsce w Europie może być celem, czy też byłaby to demonstracja, mająca po prostu podkreślić, że Rosja jest gotowa to zrobić, i wtedy byłoby to z dala od zaludnionych obszarów lub nawet od lądu - mówi.

Jak mówi ekspert, coraz bardziej widoczne jest, że inwazja na Ukrainę rozpoczęta została w oparciu o błędne kalkulacje, bo zakładano, że nie będzie oporu wobec wkroczenia rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy - ani ze strony ukraińskich sił zbrojnych, ani ludności cywilnej.

- To nie pierwszy raz, gdy Rosja robi coś takiego, jest niemal tradycją, że Rosja wysyła nieprzygotowane oddziały na obszary, gdzie jest prawdopodobne, że napotkają zacięty opór, nie potrafiąc poprawnie odkreślić nastrojów w kraju, który zamierza najechać. Początkowy etap rosyjskiej inwazji na Ukrainę bardzo przypomina pierwszy etap ataku na Czeczenię w 1994 r. - wskazuje Giles, dodając, że mimo całej dezorganizacji i chaosu w pierwszym etapie Rosja ostatecznie wygrała tamten konflikt, terroryzując miasta i ludność cywilną w Czeczenii.

- Bo jeśli Rosja nie potrafi inteligentnie wygrać wojny, jest przygotowana, by osiągnąć to za pomocą brutalnej siły - podkreśla ekspert.

Zwraca uwagę, że jest to sytuacja, która zaczyna być widoczna na Ukrainie, gdzie rosyjskie oddziały ostrzeliwują pociskami największe miasta, takie jak Charków, aby zabić tak wielu cywili, jak to możliwe, i uczynić życie w nich niemożliwym do zniesienia, dopóki jej żądania nie zostaną spełnione.

- Problem jest taki, że Rosja zawsze stawia ofiary napaści wobec niemożliwego wyboru - czy będą kontynuować opór, próbując utrzymać wolność, ale akceptując to, że ogromna liczba cywilów, w tym kobiet i dzieci, będzie cierpieć, a kraj zostanie zrujnowany, czy też zaakceptują rosyjskie warunki w zamian za zachowanie życia i funkcjonowanie w pokoju - wyjaśnia Giles.

Zwraca jednak uwagę, że w wojnie na Ukrainie pojawił się nowy, zaskakujący element - to, jak duże koszty gospodarcze Rosja będzie musiała ponieść wskutek zachodnich sankcji.

- Nawet bardziej zaskakujący od samej rosyjskiej inwazji na Ukrainę jest sposób, w jaki Unia Europejska i w szczególności Niemcy obudziły się nagle i uznały, że problem istnieje. Sposób, w jaki Rosja zareaguje na degrengoladę własnej gospodarki, jest nieprzewidywalnym elementem w tym konflikcie - mówi analityk. - Odpowiedź na pytanie, co będzie dalej i jak stawiać czoło rosyjskiemu wyzwaniu, jest taka sama jak zawsze. Nie ma powodu, by podejrzewać, że prezydent Putin zatrzyma się na Ukrainie, bo jasno mówił, że jego ambicją jest odbudowa rosyjskiego imperium pod kontrolą Moskwy. To ma bezpośredni wpływ na kraje, które w przeszłości były częścią tego imperium, i obejmuje, ku zdumieniu UE, kraje będące obecnie niepodległymi, pełnoprawnymi jej członkami, jak Polska, Finlandia czy kraje bałtyckie.

Uchodźcy na polskiej granicy