Burza ws. kontrowersyjnej aukcji w Niemczech. MSZ Grzmi
Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss (Niemcy) ma w poniedziałek, 17 listopada rozpocząć licytację prywatnej kolekcji dokumentów i przedmiotów związanych z ofiarami niemieckich obozów i aparatu terroru. Przeciwko aukcji protestują instytucje pamięci oraz środowiska ocalałych, m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski. Do sprawy odniósł się w niedzielę rzecznik MSZ Maciej Wewiór.
Apelujemy nie tyle o zawieszenie, ale o pełne anulowanie tej aukcji. Przedmioty związane ze zbrodniami okresu II wojny światowej nigdy nie powinny trafiać do komercyjnego obrotu – napisał na X.
Zaapelował również o przekazanie pamiątek instytucjom i miejscom pamięci, „gdzie będą mogły pełnić swoją właściwą rolę — świadectwa tamtego czasu i dokumentu dla przyszłych pokoleń”. Rzecznik zadeklarował pełne wsparcie dla działań Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w tej sprawie.
Rosnąca krytyka niemieckiej aukcji
Aukcję krytykuje także prezydent Karol Nawrocki. Jego rzecznik Rafał Leśkiewicz oświadczył, że głowa państwa apeluje do rządu o żądanie zwrotu pamiątek, a jeśli to konieczne – o ich wykup.
Polecany artykuł:
Prezydencki minister Marcin Przydacz powiedział w Polsat News, że minimalną reakcją MSZ powinno być wezwanie niemieckiego ambasadora.
Oczekujemy pilnej interwencji (...) Finałem powinno być odzyskanie tych artefaktów – bo są one własnością państwa polskiego, najprawdopodobniej skradzioną przez nazistowskie Niemcy – stwierdził.
Kontrowersyjne przedmioty na licytacji
Wśród 623 obiektów wystawionych na sprzedaż – jak podała „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – znajdują się m.in.:
- list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” (cena wywoławcza 500 euro),
- diagnoza lekarska z Dachau dotycząca przymusowej sterylizacji (400 euro),
- karta Gestapo opisująca egzekucję w getcie Mackheim (350 euro),
- gwiazda żydowska z obozu Buchenwald oraz plakaty propagandowe.
Dom aukcyjny broni licytacji, twierdząc, że prywatni kolekcjonerzy „przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej”. Niemieckie media zauważają jednak, że nie ma gwarancji, iż trafiają one w ręce osób dbających o pamięć – równie dobrze mogą zostać kupione przez sympatyków skrajnej prawicy.
Głos w sprawie zabrał także szef MSZ Radosław Sikorski, który poinformował, że o planowanej aukcji rozmawiał ze swoim niemieckim odpowiednikiem Johannem Wadephulem. Minister przekazał, że obaj zgodzili się, że należy zapobiec „takiemu zgorszeniu”.