Dla Angolczyków 11 listopada to najważniejsze święto państwowe, celebrowane z wielką pompą i dumą. To dzień wolny od pracy, pełen parad, festiwali i wszechobecnych flag narodowych. Upamiętnia on proklamację niepodległości od Portugalii w 1975 roku, kończącą blisko 500 lat panowania kolonialnego. Jednak za fasadą radosnych obchodów kryje się historia naznaczona nie tylko walką o suwerenność, ale także bratobójczym konfliktem, który pogrążył kraj w chaosie na dekady.
Droga Angoli do wolności przez rewolucję i wojnę
Historia niepodległości Angoli jest niezwykle złożona. Wszystko zaczęło się w XV wieku, gdy na wybrzeżu pojawili się Portugalczycy. Przez setki lat ich obecność skupiała się głównie na handlu, w tym na tragicznym procederze wywozu niewolników do Brazylii. Dopiero pod koniec XIX wieku Portugalia, w obawie przed innymi mocarstwami, brutalnie skonsolidowała swoją władzę nad całym terytorium.
Na fali dekolonizacji, która w połowie XX wieku przetaczała się przez Afrykę, w Angoli narodziły się ruchy narodowowyzwoleńcze. Szybko wyklarowały się trzy główne, rywalizujące siły, które miały zdefiniować przyszłość kraju:
- MPLA (Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli) – ugrupowanie o profilu marksistowskim, na czele którego stał Agostinho Neto. Cieszyło się poparciem Związku Radzieckiego i Kuby.
- FNLA (Narodowy Front Wyzwolenia Angoli) – ruch konserwatywny i antykomunistyczny, wspierany przez Stany Zjednoczone.
- UNITA (Narodowy Związek na rzecz Całkowitego Wyzwolenia Angoli) – na czele z Jonasem Savimbim, również wspierana przez USA i RPA w okresie apartheidu.
W 1961 roku wybuchło zbrojne powstanie. Przez 13 lat te trzy ugrupowania prowadziły wojnę partyzancką z armią portugalską. Punkt zwrotny nastąpił jednak nie na polach bitew w Afryce, a w samej Portugalii. 25 kwietnia 1974 roku bezkrwawy zamach stanu, znany jako Rewolucja Goździków, obalił dyktaturę w Lizbonie. Nowy rząd postanowił natychmiast zakończyć kosztowne wojny kolonialne.
Jeden dzień, dwa rządy i początek koszmaru
Wydawało się, że droga do wolności jest już otwarta. W styczniu 1975 roku podpisano nawet porozumienie, które zakładało utworzenie rządu tymczasowego. Niestety, głębokie podziały ideologiczne i etniczne, podsycane przez zagraniczne mocarstwa w realiach zimnej wojny, szybko doprowadziły do jego upadku. Jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem niepodległości, rywalizujące frakcje rozpoczęły walkę o kontrolę nad krajem.
Kulminacja nastąpiła 11 listopada 1975 roku. W atmosferze totalnego chaosu ostatni portugalscy żołnierze opuszczali Luandę. Tego samego dnia:
- W stolicy, kontrolowanej przez swoje siły, Agostinho Neto (MPLA) proklamował niepodległość Ludowej Republiki Angoli.
- W tym samym czasie FNLA i UNITA ogłosiły w mieście Huambo powstanie konkurencyjnego rządu.
To nie żart. Dzień, który miał być symbolem jedności i triumfu, stał się jednocześnie początkiem wyniszczającej wojny domowej, która trwała aż do 2002 roku.
Jak Angola świętuje Dzień Niepodległości dzisiaj?
Mimo tak bolesnej historii, Dzień Niepodległości przypadający na 11 listopada jest dziś obchodzony bardzo uroczyście - podobnie zresztą, jak w Polsce. W stolicy, Luandzie, odbywają się wielkie parady wojskowe, a prezydent wygłasza orędzie do narodu. W całym kraju organizowane są koncerty i festiwale, a ulice miast zdobią tysiące flag.
Co ciekawe, tegoroczna, 50. rocznica obchodów, będzie miała jeszcze jeden wyjątkowy, dodatkowy aspekt. Reprezentacja Angoli rozegra mecz z Argentyną, w której składzie ma zagrać sam Leo Messi. Spotkanie zostanie rozegrane trzy dni później, 14 listopada w stolicy tego kraju, Luandzie. Tamtejsza federacja za mecz z Argentyną miała zapłacić blisko 14 mln dolarów.