Pożary i eksplozje objęły m.in. największą irańską rafinerię Abadan, kompleks handlowy w portowym mieście Bandar-e Anzali, liczne budynki mieszkalne (wśród nich wieżowiec w Teheranie, gdzie tanie mieszkania zajmowali pracownicy wojskowego wymiaru sprawiedliwości), okolice międzynarodowego lotniska w Meszhedzie, a nawet wytwórnię obuwia.
Irańscy urzędnicy publicznie bagatelizują te wydarzenia, uznając je za zbieg okoliczności lub obwiniając starzejącą się infrastrukturę. Agencja Fars podkreśliła, że to naturalne, iż do eksplozji gazu „dochodzi w kraju liczącym 90 mln mieszkańców i 30 mln abonentów gazu”. Jednak prywatnie trzech irańskich urzędników, w tym przedstawiciel wpływowego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, przyznało w rozmowie z „NYT”, że wiele z tych wypadków było aktami sabotażu.
Chociaż rząd Iranu ma wielu wrogów, urzędnicy podejrzewają Izrael, wskazując na jego liczne i zakończone sukcesami tajne operacje w Iranie. Rozmówcy amerykańskiej gazety nie dysponują na to dowodami, ale, jak podkreślił „NYT”, również władze, zapewniające opinię publiczną o naturalnych przyczynach eksplozji czy pożarów, nie były w stanie przedstawić przekonującego wyjaśnienia, dlaczego w całym kraju dochodzi raz lub dwa razy dziennie do eksplozji.
Rząd w Teheranie obawia się upublicznienia swoich podejrzeń, bo, jak wyjaśnili to gazecie irańscy urzędnicy, nie chce być zmuszony do organizowania akcji odwetowych wobec Izraela, które dodatkowo osłabiłyby potencjał militarny państwa, już nadwyrężony w wyniku 12-dniowej wojny izraelsko-irańskiej.
Władze w Jerozolimie nie skomentowały doniesień dziennika, jednak, jak podkreślił „NYT” - w czerwcu dyrektor izraelskiej agencji wywiadowczej Mosad David Barnea zapowiedział, że, mimo zakończenia ostrzału Iranu, ta organizacja „będzie tam (obecna) tak, jak była do tej pory”.
Przedstawiciel irańskiej Gwardii Narodowej powiedział w rozmowie z „NYT”, że skumulowanym efektem niemal codziennych eksplozji było narastające poczucie niepokoju zarówno wśród urzędników, jak i, szerzej, wśród obywateli Iranu.
Długa historia braku transparentności irańskiego rządu jedynie pogłębiła strach i podejrzliwość opinii publicznej
– powiedział Omid Memarian, ekspert ds. Iranu w DAWN, waszyngtońskim instytucie badawczym, zajmującym się polityką zagraniczną.
Ponieważ nikt publicznie nie przyznał się do tego, co wielu mieszkańców Iranu odbiera jako skoordynowane ataki, niektórzy zaczęli wątpić, czy wojna z Izraelem kiedykolwiek naprawdę się zakończyła - zauważył amerykański dziennik.
Władze próbowały różnych sposobów, by rozwiać niepokoje społeczeństwa. Krajowa spółka gazowa opublikowała uspokajające statystyki, a rada miejska Teheranu zaprosiła m.in. ministerstwo energii do przedstawienia raportów dotyczących „ostatnich środków i wydarzeń”.
Opinia publiczna nie przyjęła jednak tych wyjaśnień. W serwisach społecznościowych popularna stała się karykatura, na której przedstawiono izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, ubranego w mundur irańskich służb energetycznych.
Także izraelskie konto o nazwie „Mosad w języku perskim” odniosło się do wydarzeń w Iranie.
Eksplozja za eksplozją
– napisał autor.
Ktoś powinien sprawdzić, co się tam dzieje
- dodał.