- Wczesnym rankiem 1 października asteroida przeleciała w rekordowo bliskiej odległości od Ziemi.
- Obiekt o średnicy zaledwie kilku metrów został wykryty post factum, co budzi pytania o skuteczność systemów obronnych.
- Obecne systemy obserwacyjne mają ograniczenia. Co to oznacza dla bezpieczeństwa Ziemi?
Asteroida przeleciała ekstremalnie blisko Ziemi
Jak podała ESA, 1 października o godz. 02.47 czasu polskiego, nad Antarktydą Ziemię minęła asteroida, zbliżając się do powierzchni na odległość ok. 430 km. To wartość porównywalna z typową orbitą Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Asteroida nie była duża – jej średnicę oszacowano się na od 1 do 3 metrów, więc nie stanowiła znaczącego zagrożenia. Jak wyjaśnili eksperci, przy wejściu w atmosferę mogłaby się spalić lub ewentualnie pozostawić na powierzchni Ziemi małe fragmenty meteorytów.
CZYTAJ TAKŻE: Pełnia Żniwiarzy lub Pełnia Myśliwych w październiku. Księżyc zachwyci obserwatorów!
Systemy chroniące Ziemię nie działają?
Asteroida, już po przelocie, została pierwotnie wykryta przez Catalina Sky Survey. Później zaobserwowało ją ESA Planetary Defence Office, z pomocą działającego w Australii Las Cumbres Observatory.
Specjaliści zwrócili uwagę, że obiekt tej wielkości i przy tak bliskim podejściu zwykle nie zostaje zauważony z wyprzedzeniem. Sytuacja ta uwidoczniła ograniczenia obecnych systemów obserwacyjnych przeznaczonych do wykrywania obiektów bliskich Ziemi.
Naukowcy podkreślili też, że namierzenie obiektu o rozmiarach zaledwie kilku metrów w sytuacji, gdy jego położenie wciąż nie jest dokładnie znane, to wyjątkowe osiągnięcie.