Miłośnicy mody na targach Miejska Dżungla

i

Autor: A. Olejarczyk Katowice, Międzynarodowe Centrum Kongresowe 18-19 lutego

Ludzie Śląska

Drugie życie starych ubrań. Porozmawiałam z wystawcami mody vintage ze Śląska

Jako naczelna fanka mody z innej epoki musiałam wybrać się do Międzynarodowego Centrum Kongresowego. To właśnie tam z okazji Miejskiej Dżungli zjechali się wystawcy ubrań vintage z całego Śląska. Wszyscy kochają starocie, ale każdy na swój sposób.

Wystawców mody vintage łączy jedno: nieskończona miłość do ubrań. To z powodu tej miłości potrafią spędzić cały poranek na łowach w miejscowym lumpeksie, a potem kolejne, długie godziny na czyszczeniu i renowacji wygrzebanych "perełek". Ale - jak to klasyk mawia - o gustach się nie dyskutuje, więc owe "perełki" nie zawsze oznaczają to samo.

Dla Karoliny i Kai, słynnych Śląskich Lumpiar, najważniejszy jest "real vintage". Czyli: imm sukienka starsza, tym lepiej, a im ciekawszy wzór, tym weselej. Szczerze zaciekawiona pytam, po czym poznają, z jakiego okresu podchodzi dana odzież. Karolina bez zastanowienia chwyta beżową, prostą sukienkę z lat 50. ubiegłego wieku.

- Gdy spojrzysz na wykończenie brzegów na dole to zobaczysz, że nie były szyte na overlocku, tylko zygzakiem na zwykłej maszynie. Tymczasem boki są zszyte z dużym zapasem materiału, żeby sukienkę można było w dowolnym momencie poszerzyć. Tak kiedyś szyto ubrania w domowym zaciszu, bo nie każdego było stać na wizytę u krawca - wyjaśnia Karolina.

I w ramach ciekawostki sięga po kolejny wieszak. Moim oczom ukazuje się śliczna, kwiecista i soczyście różowa sukieneczka. Na wewnętrznej stronie pod pachami dostrzegam ręcznie doszywane, półkoliste kawałki materiału.

"Kiedyś do sukienek doszywało się potniki, które wystarczyło odpruć i wrzucić do prania, zamiast prać całą sukienkę" - mówi Karolina.

Wszyscy kochają vintage, ale każdy na swój sposób

Całkiem inaczej wygląda "vintage" u Adama i Jacka. Broken Things, bo tak nazywa się sklep braci z Lublińca, specjalizuje się w epokowej odzieży sportowej. Na wieszakach przeważają ortaliony. Widzę wiatrówki z Pumy, bluzy z Nike i koszulki z Adidasa. 

- Większość naszych klientów to osoby w przedziale wieku od 16 do 30 lat. Zdarzają się starsi, ale rzadko. Mam wrażenie, że starsze osoby kojarzą te ubrania z czasów własnej młodości i być może czują do nich nostalgię, ale nie chcą ich nosić, bo już z tej mody "wyrosły" - komentuje Jacek.

Miłośnicy mody na targach Miejska Dżungla

i

Autor: A. Olejarczyk Katowice, Międzynarodowe Centrum Kongresowe 18-19 lutego

Nieco inaczej na sprawę starszych pokoleń patrzy Józefina z Two Rivers Vintage:

- Starsze osoby mają trudniej przekonać się do mody vintage. Szczególnie, gdy ktoś przeżył komunizm i nosił ubrania po bracie, siostrze czy kuzynce. Dzisiejsza klasa średnia kojarzy to ze swoistym spadkiem klasowym, biedotą, że tak robią tylko biedni ludzie. Natomiast młodzi żyją już bardziej świadomie, za ich czasów wszystkie te stereotypy zostały już odczarowane - komentuje Józefina.

Miłośnicy mody na targach Miejska Dżungla

i

Autor: A. Olejarczyk Katowice, Międzynarodowe Centrum Kongresowe 18-19 lutego

Zresztą ona akurat nie narzeka na brak starszych klientek. Sprzedaje bowiem vintage skandynawski w minimalistycznym wydaniu. "Do mnie przychodzą zwykle kobiety, które szukają porządnej, jakościowej bazy pod różne stylizacje, często do pracy" - wyjaśnia Józefina.

Jakość materiałów to również priorytet Marysi z Gliwic. Stawia głównie na naturalne składy: kaszmir, jedwab i wełnę. Stąd zresztą nazwa jej sklepu: Naturalnie Vintage.

- W sieciówkach często są sprzedawane swetry z akrylu. Nie dość, że nie za bardzo są ciepłe, to jeszcze nie ulegają biodegradacji, bo to plastik przecież jest. Ja staram się moim klientom zaoferować ekologiczną alternatywę, na przykład kaszmirowy sweterek z drugiego obiegu. Na pewno będzie cieplejszy i lepszy dla środowiska, niż produkcja nowego swetra akrylowego - mówi Marysia.

Miłośnicy mody na targach Miejska Dżungla

i

Autor: A. Olejarczyk Katowice, Międzynarodowe Centrum Kongresowe 18-19 lutego

Czy Polacy są gotowi na drugi obieg? 

Pozostaje jednak pytanie, czy idea drugiego obiegu już się w Polsce przyjęła. Jeszcze 15 lat temu chodzenie po lumpeksach raczej się źle kojarzyło. Do szmateksów chodzili albo ludzie biedni, albo dziwacy. Ludzie nie chcieli nosić ubrań "po zmarłych" a nawet bali się, że dostaną od tego wysypki.

Moda na "thriftowanie" przyszła do Polski - a jakżeby inaczej - z Zachodu. W Ameryce, Niemczech i Francji chodzenie po lumpeksach przestało być zajęciem dla biedoty, a zaczęło być wyrazem dużej świadomości społecznej. To, że noszenie używanej odzieży jest lepsze dla środowiska niż kupowanie nowej, nie jest żadną wiedzą tajemną. Pytanie, czy Polacy są gotowi przełamać utarte stereotypy? Zdania - podobnie jak gusty - są podzielone.

- Na Zachodzie drugi obieg już się przyjął, ale w Polsce do tego poziomu jest jeszcze daleka droga. Tutaj nadal się zdarza, że ktoś się krzywo popatrzy, bo to jest używane ubranie i głupio tak nosić po kimś obcym - mówi Adam z Broken Things.

- Drugi obieg staje się w Polsce z dnia na dzień popularniejszy. Dla wielu ludzi ekologiczny aspekt życia ma ogromne znaczenie i dlatego coraz chętniej kupują z drugiej ręki - twierdzi Marysia z Naturalnie Vintage.

- Zauważyłam, że Ślązacy nie są tak otwarci na modę z drugiego obiegu. Ludzie tutaj ubierają się dosyć konserwatywnie. Gdy ktoś jest zainteresowany kolorowym vintage to bardzo się wyróżnia na ulicy. Na to trzeba być odważnym. Poza tym ja nie potępiam całkowicie kupowania w sieciówkach. Ortodoksja w każdą stronę jest zła. Warto zrobić ten krok w dobrym kierunku i kupować z drugiego obiegu, ale nie ma co ludzi do tego zmuszać - mówi Józefina.

W jednym za to wszyscy się zgadzają: w dzisiejszych czasach do zarobku wystarczy sprzedaż online. Wszyscy prowadzą konta na Instagramie, czasem mają własny sklep internetowy, innym razem sprzedają na Vinted. Nikt nie planuje własnego butiku stacjonarnego. Oczywiście poza Śląskimi Lumpiarami, którym udało się wygrać Lokal na Kulturę.

- Pandemia wiele zmieniła w tym względzie. Wówczas ludzie zdali sobie sprawę, że wszystko można zamówić w Internecie z dostawą prosto pod drzwi. Ubrania też można kupować, tylko trzeba się dobrze pomierzyć! - śmieje się Józefina.

Więcej z serii "Ludzie Śląska": 

Malwina Nowak z Jastrzębia-Zdroju uwielbia przygody. Swoją energią zaraża wszystkich wokół

Społecznicy w obronie Lasu Murckowskiego. To walka, która nigdy się nie kończy

Ekstremalny turysta z Sosnowca podbija świat. Właśnie zdobył najwyższy szczyt Ameryki Południowej