Wycinka drzew w Lesie Murckowskim

i

Autor: Drzewa pomnikowe Katowic (fanpage)

Ludzie Śląska

Społecznicy w obronie Lasu Murckowskiego. To walka, która nigdy się nie kończy

Na terenie Lasu Murckowskiego występuje niemal dwustuletni starodrzew bukowy. Gdyby nie ogromny wysiłek społeczników, dziś tych drzew mogłoby już nie być. Ale droga do sukcesu wcale nie była prosta, a walka o las toczy się nadal.

Las Murckowski to pozostałość Puszczy Śląskiej, niegdyś rozciągającej się od Górnego po Dolny Śląsk. Choć lata przemysłowej historii regionu odcisnęły na niej piętno, dalej potrafi zachwycić unikatową w skali kraju fauną i florą. Przykładem może posłużyć niezwykle bogaty starodrzew. Zagęszczenie drzew o wymiarach pomnikowych miejscami przekracza tu 3,5 drzewa na hektar. To więcej, niż w rezerwacie ścisłym Białowieskiego Parku Narodowego.

To właśnie taki starodrzew Nadleśnictwo Katowice chciało wyciąć. A przynajmniej na to wskazywały przetargi leśników ze stycznia 2021 roku. Dotyczyły dwóch wydzieleń o łącznej powierzchni 9 ha, gdzie w najbliższym dziesięcioleciu planowano usunięcie blisko 50 proc. zapasu grubizny. Wśród rosnących tam drzew znajdowały się niemal dwustuletnie buki.

Drzewo wycięte w Lesie Murckowskim. Grudzień 2021

i

Autor: Drzewa pomnikowe Katowic (fanpage)

Michał Adamczyk ze stowarzyszenia Duchy Lasu zorientował się jako pierwszy. Wszczął alarm i wystarczyło zaledwie kilka tygodni, by sprawa nabrała rozpędu. Do akcji dołączyli społecznicy z Murcek i stowarzyszenie Mieszkańcy dla Katowic. Zaczęły się protesty, powstała petycja w obronie starodrzewu. Do marca udało się pod nią zebrać 3,5 tys. podpisów.

Dr Jerzy Parusel, ceniony w regionie przyrodnik i wieloletni dyrektor Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska uważa, że za zachowaniem leśników kryją się przede wszystkim pobudki ekonomiczne.

"W miejsca takich starodrzewów leśnicy wprowadzają monokultury drzew, najczęściej sadząc sosny i świerki. Ta praktyka trwa nawet do dziś, gdzie na siedliska lasów liściastych wprowadza się sztucznie prawie wyłącznie sosnę. Sosna to cenny gatunek na rynku drzewnym, jej wiek rębności jest niższy niż buka, można ją więc wcześniej wyciąć i sprzedać, osiągając tym samym szybciej dochód" - mówi dr Parusel.

Z najnowszych danych Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach wynika, że Nadleśnictwo Katowice w 2022 roku posadziło 287 tysięcy nowych drzew. Wychodzi po drzewie na mieszkańca. 175 tysięcy drzew to były sosny, co stanowi 60 proc. wszystkich nasadzeń.

Leśnicy: musimy dbać o trwałość lasu

Z takimi zarzutami nie zgadza się jednak Marek Mróz, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Podkreśla, że sosny sadzi się w różnych wydzieleniach.

"Naszą motywacją jest tworzenie lasów mieszanych, różnorodnych, zarówno pod względem gatunkowym, jak i wiekowym. Las jednorodny może bardzo szybko ulec degradacji. W sytuacji, gdy w takim lesie pojawią się szkodniki, bardzo szybko zajmują one duże połacie lasu" - mówi Mróz.

I przypomina, że to właśnie leśnicy są odpowiedzialni za trwałość lasu.

- To my odpowiadamy za to, by ten las trwał, żył i służył następnym pokoleniom. Jeśli zaprzestanie się zrównoważonej gospodarki – czyli wycinania i sadzenia - mielibyśmy same martwe drzewa w lesie, kompletnie nieprzydatne dla człowieka. Na las jaki znamy czekalibyśmy stulecia. Dlatego wspieramy przyrodę i dbamy o zastępowalność pokoleń - wyjaśnia Mróz.

W odpowiedzi społecznicy podkreślają, że nie o samo odnawianie lasu się rozchodzi, lecz o sposób, w jaki leśnicy do niego dążą.

- U Lasów Państwowych można zauważyć tendencję do robienia rębni zupełnych. Las jest wycinany na danym obszarze całkowicie, a gleba jest orana pługiem. Po czymś takim las już nie wygląda jak las, tylko jak pustynia. My rozumiemy, że gospodarka leśna jest potrzebna, ale trzeba to robić racjonalnie - mówi Gabriel Tomczak, społecznik i przewodniczący rady dzielnicy Murcki.

Miał być koniec rębni zupełnej, ale uchwała trafiła do kosza

W międzyczasie sprawą zainteresowało się miasto. Leśnicy wyszli więc naprzód oczekiwaniom społecznym i zadeklarowali wstrzymanie prac na spornych wydzieleniach. Ale tylko do zakończenia sezonu lęgowego puszczyka uralskiego, czyli do końca maja 2021 roku.

Społecznicy zaczęli więc myśleć, co dalej. Uznali, że najlepszym rozwiązaniem będzie utworzenie na tym terenie użytku ekologicznego. To jedna z form przyrody w Polsce, której zwykle przyświeca potrzeba ochrony małych, ale cennych przyrodniczo obszarów.

W projekcie uchwały przygotowanej przez stronę społeczną zakazano m.in. wykonywania prac ziemnych trwale zniekształcających rzeźbę terenu czy uszkadzania gleby. Gdyby więc uchwała weszła w życie, leśnicy nie mogliby orać pługiem. Słowem: koniec z rębnią zupełną.

Jednak w projekcie społecznym urzędnicy dopatrzyli się wad formalnych. Społecznicy dowiedzieli się o tym na kilka dni przed lipcową sesją, kiedy rada miasta miała głosować nad uchwałą. Żeby złożyć poprawioną wersję, należało znów zebrać co najmniej 300 podpisów. A potem czekać do trzech miesięcy na to, aż zostanie rozpatrzona przez urzędników. Zabrakło czasu.

Punkt dla miasta

W tym samym czasie prezydent Katowic Marcin Krupa zaproponował utworzenie na spornych 13 hektarach lasu zespołu przyrodniczo-krajobrazowego. Podczas sesji radni przegłosowali inicjatywę niemal jednogłośnie. I to pomimo apelów, by ją odrzucić, bo w lesie będzie rezerwat.

20 lipca 2021 roku do przewodniczącego RM Macieja Biskupskiego wpłynęło pismo od ministra Michała Wójcika. Wnosił, by wycofać projekt uchwały prezydenta Krupy z porządku obrad. Zapowiadał, że w lesie powstanie rezerwat. Dzień później nadleśniczy Nadleśnictwa Katowice Stanisław Jeziorański wystąpił z wnioskiem o poszerzenie rezerwatu Las Murckowski, o czym poinformował radnych podczas sesji.

- To, że jakiś polityk coś obiecuje, nie oznacza jeszcze, że ta obietnica się spełni. Co by było, gdyby ten rezerwat jednak nie powstał? Uchwała o zespole przyrodniczo-krajobrazowym to było maksimum, które mogliśmy wtedy zrobić - komentuje dzisiaj Łukasz Borkowski, radny Katowic.

Rezerwat "Las Murckowski" powiększono w grudniu 2022 roku. Zyskał 40 hektarów i kolejne 260 hektarów otuliny.

"Obecnie mamy więc do czynienia z fikcją prawną, gdyż zarządzenie o objęciu ochroną rezerwatową obszaru zespołu przyrodniczo-krajobrazowego „kasuje” wszystkie zakazy, nakazy i dopuszczenia, zawarte w uchwale Rady Miasta. Ta uchwała jest więc martwa i powinna być uchylona albo przez Radę Miasta, albo przez wojewodę" - komentuje dr Parusel.

W odpowiedzi radny Borkowski zapewnia, że "to będzie na pewno analizowane".

Jak druga uchwała zamieniła się w zespół

Tymczasem społecznicy z Murcek oraz Stowarzyszenie Mieszkańcy dla Katowic postanowili działać dalej. Narodziła się idea kolejnej uchwały: w sprawie ustanowienia starych buków pomnikami przyrody.

- Zamysł był taki, by stworzyć swego rodzaju przyczółki ochronne. Takich drzew o wymiarach pomnikowych jest w Lesie Murckowskim ponad tysiąc. Gdyby chociaż część z nich, rozmieszczonych w różnych miejscach w lesie, ustanowić pomnikami przyrody... Zyskalibyśmy szansę na powstrzymanie rębni zupełnej - tłumaczy dr Parusel.

Społecznicy zorganizowali się, by ochronić drzewa przed wycinką

i

Autor: Drzewa pomnikowe Katowic (fanpage)

Tak też powstała lista 227 drzew z ich dokładną lokalizacją i wymiarami. Tym razem społecznicy od razu wrócili się o pomoc do radnych Koalicji Obywatelskiej. Jarosław Makowski i Łukasz Borkowski nagłośnili problem na Komisji Klimatu oraz przygotowali stosowny projekt uchwały.

Miała trafić pod głosowanie podczas sesji Rady Miasta w lipcu 2022 roku. Ale prezydent Krupa zaproponował, aby "zamiast działań jednostkowych, podjąć próbę systemowego podejścia do ochrony drzew" na terenie całego miasta. Propozycja została ciepło przyjęta przez radnych i społeczników, a uchwałę wycofano z głosowania. Dlaczego?

- Zespół został powołany do stworzenia procedur postępowania z drzewami pomnikowymi na terenie całego miasta. Sprawa miała być rozwiązana kompleksowo, dlatego wycofaliśmy uchwałę - wyjaśnia Agnieszka Wojdowska ze stowarzyszenia Mieszkańcy dla Katowic.

Miasto: pomnik przyrody kosztuje

Ale powód wycofania może być o wiele bardziej prozaiczny. Po pierwsze, zachodziła obawa, że uchwała nie uzyska wystarczającej liczby głosów. Koalicja Obywatelska ma 11 głosów w Radzie, a potrzeba było co najmniej 14, żeby inicjatywa weszła w życie. Po drugie, uchwalenie i utrzymanie pomnika przyrody kosztuje.

- Od lat w Katowicach praktyką jest zlecanie wykonania ekspertyzy drzewa zanim zostanie ono pomnikiem przyrody (...) Dodatkowo miasto, po przyjęciu uchwały o powołaniu pomnika, odpowiada za wszelkie szkody – w tym na zdrowiu i życiu osób – które, mogą wyrządzić drzewa stąd konieczność monitorowania ich stanu - wyjaśnia Sandra Hajduk, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Katowice.

I podaje przykłady: ocena wizualna drzewa kosztuje 250 zł, badanie tomografem ultradźwiękowym to 750 zł, a metodą Elasto Inclino aż 1750 zł. Do tego trzeba doliczyć koszt zabiegów pielęgnacyjnych, które w niektórych przypadkach sięgają 1700 zł.

- Tylko niewielka liczba drzew zaproponowanych do ochrony wymagałaby specjalistycznych i kosztownych ekspertyz. Zdecydowana większość drzew położona jest w lesie i z dala od uczęszczanych przez mieszkańców miejsc. To nie koszty utrzymania drzew pomnikowych decydują o podjętych wobec inicjatywy społecznej działaniach - komentuje dr Jerzy Parusel.

Potężne drzewa o wymiarach pomnikowych w Lesie Murckowskim

i

Autor: Drzewa pomnikowe Katowic (fanpage) W Lesie Murckowskim takich drzew rośnie około tysiąca

Niejasne kompetencje zespołu prezydenta

Tymczasem prezydent Krupa zaproponował, by zespół pracował w oparciu o niedawno wydane Zarządzenie Dyrektora Lasów Państwowych. Dokument ten zdefiniował tzw. lasy o zwiększonej funkcji społecznej, czyli tereny leśne "intensywnie użytkowane rekreacyjnie" lub leżące "w bezpośrednim sąsiedztwie ośrodków wypoczynkowych". W wyznaczaniu ich obszarów mogą brać udział mieszkańcy w ramach konsultacji w Zespołach Lokalnej Współpracy.

- I tutaj pojawia się problem, ponieważ zespół, którego autorem jest prezydent Krupa, nie ma żadnej mocy prawnej w kontekście wyznaczania lasów o zwiększonej funkcji społecznej. W rozporządzeniu jest jasno wskazane, że kompetencje powołania takiego zespołu ma nadleśniczy, a nie prezydent miasta - tłumaczy dr Parusel.

Rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach Marek Mróz przyznaje, że to prawda. Równocześnie zapewnia, że nadleśnictwo weźmie pod uwagę założenia, wypracowane w ramach zespołu.

- To, co uda się wypracować na spotkaniach zespołu, posłuży leśnikom podczas opracowywania kolejnego Planu Urządzenia Lasu. Oczywiście wtedy zastaną zawiązane Zespoły Lokalnej Współpracy, o których mówi zarządzenie. Ale to, co uda się zaproponować dziś, może być podstawą do dyskusji, która czeka nas dopiero za kilka lat. Dzięki temu społeczeństwo i leśnicy mogą być w ciągłym dialogu - mówi Mróz.

"Z tym, że za kilka lat może być już za późno" - komentują społecznicy. "A co z ochroną starodrzewia, które ma zostać wycięte w istniejącym planie?" - pytają.

- Zresztą zespół nie powstał dla celów przyszłego PUL. My pamiętamy publiczną deklarację prezydenta: zespół ma wypracować standardy i procedury postępowania z drzewami o wymiarach pomnikowych na terenie Katowic. Zespół, który powołał prezydent wydaje się być tworem bez racji bytu, gdyż nie realizuje celu, dla którego powstał. Jest jak wagon, który już na starcie wypadł z torów, a teraz kieruje się w bliżej nieokreśloną stronę - komentuje Agnieszka Wojdowska ze stowarzyszenia Mieszkańcy dla Katowic.

Społecznicy dwukrotnie wzywali prezydenta do rzetelnej dyskusji zespołu i wyznaczenia jasno określonych celów. Nie podoba im się również fakt, że dyskusja jest "zdominowana przez przedstawicieli Lasów Państwowych".

Leśników nigdy za mało

W skład zespołu wchodzi 11 osób: czterech urzędników, trzech radnych, nadleśniczy Jeziorański, jeden ekspert zewnętrzny i dwóch przedstawicieli strony społecznej. To Gabriel Tomczak i Adrian Szymura, przewodniczący rady dzielnicy Koszutka.

Na pierwsze spotkanie zespołu doproszono dwóch gości ze strony Lasów Państwowych. Drugie odbyło się na terenie nadleśnictwa, więc obecnych było kilku kolejnych leśników. Tymczasem strona społeczna reprezentowana jest w praktyce tylko przez Gabriela Tomczaka, ponieważ pan Szymura nie pojawił się jeszcze na żadnym posiedzeniu.

Dlaczego więc Szymura został do zespołu powołany? Przez dwa lata nie brał udziału w żadnej akcji społeczników w obronie Lasu Murckowskiego, a Koszutka nawet z lasem nie graniczy. Urząd miasta na to pytanie odpowiedział wymijająco, pisząc, że "skład zespołu to osoby zajmujące się tematyką zieleni i ochrony środowiska".

- Tematyką zieleni zajmuję się głównie w Koszutce, gdzie zakładamy i dbamy o parki kieszonkowe. Działam również w grupie Zielone Załęże. Nie byłem obecny na obu spotkaniach, ponieważ odbywają się w godzinach mojej pracy. Poinformowałem przewodniczącego zespołu, że jeśli tak dalej pójdzie, to będę musiał oddać moje miejsce komuś innemu - wyjaśnia Szymura.

Urząd nie opowiedział również na pytanie, dlaczego dr Parusel nie został powołany. Zapewnił jedynie, że w pracach zespołu "mogą uczestniczyć osoby doproszone przez przewodniczącego".

- Na pewno będziemy wnioskować o zaproszenie własnego gościa. Taka formuła prowadzenia dialogu, gdzie z jednej strony jest kliku pracowników LP, a z drugiej strony tylko jedna osoba reprezentująca strona społeczna jest nie do przyjęcia - komentuje Tomczak.