Wiele osób zawsze powtarzało, że Joanna Kołaczkowska była jedną z tych artystek, które miały w sobie coś nieuchwytnego. Chodzi o błysk w oku, cięty język i zdolność rozśmieszania do łez. Swoją karierę zaczynała jeszcze w latach 80., najpierw w kabarecie Drugi Garnitur, potem w Potem, aż w końcu, wspólnie z Dariuszem Kamysem, stworzyła Hrabi. To właśnie tam pokochała ją cała Polska.
Widzowie zapamiętają ją nie tylko jako kabaretową królową absurdu, ale też jako ciepłą, szczerą kobietę z ogromnym dystansem do siebie i świata. Pisała skecze, piosenki, improwizowała i zaskakiwała.
Choć przez ostatnie miesiące zmagała się z ciężką chorobą, wszyscy wierzyli, że jeszcze wróci na scenę. Niestety, przyszło się z nią pożegnać. Pogrzeb, zgodnie z jej wolą, miał charakter świecki. Jednak ale poprzedziła go msza święta, dla tych, którzy chcieli się za nią pomodlić. Asia nie chciała pompy, lecz skromnego, szczerego pożegnania. Nie przepadała za patosem i wieńcami. Jej ostatnia droga była pełna miłości, wspomnień i wdzięczności za wszystko, co nam dała.
Zamiast kwiatów - jeśli czujecie taką potrzebę - spełnijcie Jej wolę i wesprzyjcie Fundację Avalon: Fundacja Avalon - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym. Nr konta: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001. Tytuł wpłaty: Cugier, 9392 - pisali kabareciarze z grupy Hrabi w sieci.
Pogrzeb Joanny Kołaczkowskiej - tak pożegnali ją przyjaciele i znajomi
Na ostatnim pożegnaniu Joanny Kołaczkowskiej, które odbyło się 28 lipca na warszawskich Powązkach, pojawiły się prawdziwe tłumy. Byli nie tylko fani, ale i przyjaciele ze sceny, współpracownicy i znane postaci świata kultury. W kościele św. Karola Boromeusza oraz podczas świeckiej ceremonii towarzyszyli jej m.in. Emilia Krakowska, Hanna Śleszyńska, Zbigniew Zamachowski, Gabriela Muskała i Krzysztof Materna. Obecny był również Igor W. Brejdygant (reżyser i pisarz), a także Robert Motyka i Jarosław Pająk z Kabaretu Paranienormalni.
Adrianna Borek, nie tylko sceniczna partnerka Joanny, ale i serdeczna przyjaciółka, wyglądała na złamaną, ale godną, jakby chciała jeszcze raz oddać hołd swojej Asi. W tłumie widać było także fanów ubranych w koszulki z jej wizerunkiem i hasłem "możliw”, czyli słowem, które zyskało kultowy status dzięki jednemu z jej najbardziej znanych skeczy.
To było pożegnanie uśmiechów przez łzy. Bo Kołaczkowska właśnie taka była. Zostawiała po sobie radość. Artystka spoczęła na Powązkach Wojskowych, w kwaterze, gdzie spoczywa również mistrz satyry Stanisław Tym. Symboliczne, bo oboje potrafili rozbawić Polaków jak nikt inny.