Było już kilka przypadków zakażeń koronawirusem w polskim show biznesie. Teraz jest kolejny. Może nie bezpośrednio u osoby ze środowiska, ale jednak. Syn jednej z najpopularniejszych dziennikarek w Polsce, Beaty Tadli przeszedł test na koronawirusa. Wynik był pozytywny.
Jan swoją historię bardzo szczegółowo opisał na Instagramie. Zobaczcie, co znalazło się na jego InstaStory.
ostrzega Jan Kietliński na Instagramie.
Trzy dni temu obudziłem się chory. Miałem kaszel, gorączkę i suche gardło. Były to objawy zwykłego przeziębienia, jednak co było niepokojące to fakt, że absolutnie nic nie zanosiło się na chorobę. Poprzedniego dnia czułem się świetnie, a zazwyczaj ‘coś mnie bierze’ kilka dni przed! Po konsultacji z lekarzem Lux Med kazano mi udać się do mojego lekarza POZ (Podstawowej Opieki Zdrowotnej). Nie wiedziałem, czy mam takiego lekarza, więc udałem się do pobliskiej przychodni, z której korzystałem w dzieciństwie, żeby złożyć deklarację i takie lekarza uzyskać. Na miejscu panie zrobiły mi awanturę, twierdząc, że przeze mnie zamkną im przychodnię. Kazały mi czekać na dworze aż ustalą co dalej. Po kilku minutach otworzyły okno z pierwszego piętra i kazały mi stanąć w krzakach, żeby poinformować mnie, że jednak posiadam tam lekarza POZ, który zadzwoni do mnie tego samego dnia i powie co dalej. Tak ja stałem w krzakach, a one krzyczały do mnie z okna. Lekarz poinformował mnie telefonicznie, że w przychodni nie działa system do zlecania badań, więc muszę udać się do szpitala zakaźnego i wykonać badanie z ulicy. Mogłem to zrobić 5 godzin wcześniej, ale trudno, nie czepiam się – taki mamy klimat. (Dodatkowo lekarz jest bardzo sympatyczny i mogę być z nim w ciągłym kontakcie w razie jakichkolwiek pytań). W szpitalu zakaźnym zastałem puste namioty i zbłąkanych ludzi z ankietami. Wszyscy czekali na swój wymaz i badanie. W środku sprzęt medyczny, jakieś krzesła, żadnej informacji. Był wieczór. Było zimno, a ja miałem prawie 39 stopni gorączki, więc brak informacji i czekanie na zewnątrz nie było dla mnie zbyt przyjemne. Poszedłem do oddziału, żeby powiedzieć, że jest tam bardzo zimno na co pielęgniarka kazała mi czekać i powiedziała: To trzeba było się ubrać, a nie przyjść bez skarpetek. W końcu po godzinie oczekiwania wykonano mi test. W dreszczach wróciłem do domu, zasnąłem, miałem wysoką gorączkę, jednak sen i leki przeciwzapalne mi pomogły. Następnego dnia czułem się znacznie lepiej, ale… Okazało się, że mam COVID-19. Teraz czeka mnie 10 dni izolacji w mieszkaniu. Czuję się znacznie lepiej, ale nadal nie jest cudownie. Najzabawniejsze jest to, że zjechałem pół Europy, byłem na lotniskach, w samolotach, autobusach i komunikacji miejskiej w wielu miastach. I Nic. Poszedłem na jedną nieduża imprezę w Warszawie i prawdopodobnie tam się zaraziłem... Pamiętajcie! Wirus nadal jest, nigdzie nie zniknął, a pandemia wciąż trwa. Na swoim przykładzie mogę stwierdzić, że można zarazić się w bardzo prosty sposób. Jeśli macie podejrzenie zarażenia, jesteście przeziębieni