Mac Miller był jednym z najzdolniejszych raperów swoich czasów. W branży praktycznie nie było osoby, która miałaby o nim złe zdanie. Wydał niezliczone mixetape'y oraz pracował nad kolejnym albumem, gdy w 2018 rok jego życie niespodziewanie się skończyło.
Muzyk od lat miał problemy z narkotykami, o czym często opowiadał w swoich tekstach. W kawałku Brand Name prosił swoich dilerów, by nie mieszali towaru, bo nie chce dołączyć do klubu 27. I nie dołączył - zmarł mając 26 lat.
Jego śmierć odbiła się szerokim echem. Dochodzenie ujawniło, że przedawkował przypadkowo. W jego ciele znalazła się zabójcza mieszanka - alkohol, kokaina i fentanyl. Śledczy oskarżyli trzech dilerów o podmienienie tabletek oksykodonu na takie z dodatkiem fentanylu. Jeden z nich przyznał się do winy.
Polecany artykuł:
Przyznaję się do winy i chcę skorzystać z ugody z prokuratorem
Polecany artykuł:
Diler Mac Millera przyznał się do winy
Nie jest tajemnicą, że Mac Miller miał problem z używkami. Zginął od przypadkowego ich przedawkowania. Policjanci ujawnili, że w mieszkaniu gdzie znaleziono rapera kokaina była wszędzie. Do tego butelki po alkoholu i leki. W tym te zawierające śmiercionośny fentanyl.
O sprzedaż podrobionych tabletek raperowi oskarżono trzech dilerów. Groził im nie tylko milion dolarów grzywny, ale również od 17 do 21 lat więzienia. Jeden z nich przyznał się do winy i zgodził na układ z prokuraturą.
Powiedział Stephen Walter.
Jego prawnik zaproponował ugodę w postaci 17 lat więzienia. Jeśli sędzia ją zaakceptuje, diler nie będzie mógł otrzymać wyższego wyroku.