Loni Willison jeszcze niedawno miała wszystko. Była modelką, która opływała w luksusy i mimo tego, że pożądało ją wielu, to wybrała Jeremiego Jacksona, aktora znanego ze "Słonecznego Patrolu". Razem tworzyli podręcznikową parę Hollywood - ona szczupła i wysoka blondynka, on wysportowany ze śnieżnobiałym uśmiechem. Mieli posiadłości, pieniądze i... narkotyki. To właśnie one odebrały Loni wszystko - miłość i status społeczny.
Loni i Jeremi rozstali się w 2014 roku, a rozwód był huczny. Para ostatni rok związku spędziła na ciągłych kłótniach wywołanych przez zdrady, narkotyki i wielkie imprezy z hektolitrami alkoholu. Była modelka wyznała wówczas, że aktor znany ze "Słonecznego Patrolu" znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. To właśnie Jeremi miał wciągnąć Loni w świat narkotyków. Przez dwa lata samotności kobieta przeszła poważne załamanie nerwowe, które skończyło się uzależnieniem od metaamfetaminy.
Loni Willison przez uzależnienie straciła kontrakty i chętnych na współpracę. W końcu nie miała pieniędzy na czynsz i wylądowała na ulicy. Paparazzi raz na jakiś czas fotografują byłą modelkę na ulicach Los Angeles. Gdy na jaw wyszło to, w jakiej jest kondycji, dostała wiele ofert pomocy od byłych znajomych, którzy chcieli pomóc jej wybrać z uzależnieniem i wrócić do poprzedniego życia. Loni jednak nie chce wracać i woli zostać na ulicy.
Nie rozmawiałem z Jeremym. Nie chcę rozmawiać z przyjaciółmi, mam się dobrze. Nie chcę, żeby ktoś mi pomagał - powiedziała dla "The Sun".
Nie mam telefonu komórkowego. Mam jedzenie i mam miejsce do spania. Dostaję pieniądze tu i tam, a jedzenie jest w śmietnikach i w pobliżu sklepów. Jest tego dużo - dodała.