Nie milkną echa wypadku z udziałem Justina Biebera, który potrącił swoim SUV-em czekającego na niego fotografa. W sieci pojawiły się nowe szczegóły. Wbrew temu, co sugerowały niektóre media, potrącony przez Biebera fotograf nie zamierza pozywać piosenkarza. Pojawiły się też plotki, że Justin Bieber opłacił z własnych pieniędzy pobyt paparazzo w szpitalu!
Już dzień po wypadku potrącony fotograf nagrał w szpitalu film, w którym mówi, że nie ma do Justina Biebera żadnych pretensji. Mężczyzna oświadczył też, że Justin to "dobry dzieciak" i podkreślił, że artysta nie tylko nie odjechał z miejsca wypadku, ale też starał się mu pomóc na miejscu aż do przyjazdu pogotowia.
Można już z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że potrącony przez Justina Biebera fotograf nie będzie domagać się od piosenkarza odszkodowania. Wcześniej sugerowały to niektóre serwisy. I w sumie trudno im się dziwić - w Hollywood takie przypadki zdarzają się często. Niektórzy paparazzi upatrują w tym szansy na łatwy zarobek i celowo "rzucają się" pod koła gwiazd. Jeśli tylko uda się "zostać potrąconym" przez jakąś znaną gwiazdę, fotograf grozi pozwem, a złapany w ten sposób celebryta dla świętego spokoju wypłaca jakąś kwotę w ramach ugody, żeby nie trafić przed sąd. Widać jednak wyraźnie, że tym razem tak nie było.
>> Justin Bieber potrącił fotografa PRZYPADKIEM. Film pokazuje jak najechał go kołem SUV-a!
Przypomnijmy - do wypadku z udziałem Justina Biebera doszło w środę 26 lipca w Beverly Hills. Kiedy Justin Bieber opuszczał dom modlitwy, czekała na niego grupka dziennikarzy i fotografów. Jeden z nich przez nieuwagę wyszedł na jezdnię, prosto pod koła prowadzonego przez Justina Biebera SUV-a.
Zdarzenie uwiecznili inni paparazzi. Na jednym z filmów widać, jak wielkie koło auta najeżdża na nogę fotografa, a ten upada na ziemię, krzycząc z bólu.

i

i

i
Kolejne związki, kontrowersyjne decyzje, ale i działalność na rzecz innych sprawiają, że Justin żyje jak na świeczniku. Jego historia mogła być jednak zupełnie inna... Kim tak naprawdę jest Justin Bieber? Oto jego alternatywny życiorys: