Nikt nie spodziewał się, że tego dnia, w sobotę 6 września, Dorota Gardias będzie potrzebowała pilnej pomocy lekarskiej. Podczas firmowego eventu, którego była prowadzącą, nagle poczuła potworny ból, który zmusił organizatorów do wezwania pogotowia.
Zaczął mnie strasznie boleć brzuch – tak silnie, że nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Wszystko działo się podczas eventu, który prowadziłam, więc organizatorzy musieli wzywać karetkę.
- mówiła pogodynka na swoim Instagramie.
Gdyby nie szybka reakcja, ten wieczór mógłby się skończyć o wiele gorzej.
Polecany artykuł:
Walka z czasem
Po przybyciu do szpitalnego SOR-u, Dorota Gardias została natychmiastowo poddana serii badań, które potwierdziły najgorsze obawy – pęknięty wyrostek robaczkowy wymagał natychmiastowej interwencji chirurgicznej. Ostatecznie, tuż po północy, prezenterka trafiła na stół operacyjny. Cały zabieg przebiegł zgodnie z planem, bez żadnych komplikacji, co pozwoliło odetchnąć z ulgą zarówno jej samej, jak i personelowi medycznemu. Organizm po takim wstrząsie potrzebuje czasu, aby w pełni wrócić do sił.
Słowa skierowane do fanów
Dorota Gardias powoli dochodzi do siebie, nie zapominając o swoich fanach,którzy ciekawi są, jak czuje się prezenterka.
Drodzy moi! Dzięki wielkie za wszystkie wiadomości i słowa otuchy. To naprawdę podnosi na duchu! Po operacji wycięcia wyrostka czuję się trochę tak jak remontowany robot- nawet wstanie z łóżka czy przejście kilku kroków to jak maraton. Brzuch boli, jest obrzęknięty i zachowuje się jakby miał własne życie, ale wierzę, że to wszystko niedługo odpuści. Na razie testuję cierpliwość i ćwiczę sztukę przewracania się z boku na bok jak zawodowiec. Jeszcze raz - dzięki, że jesteście!
- napisała na Instagramie.
Prezenterka, nawet w tak trudnej sytuacji pokazuje ogromnego ducha walki i pozytywne nastawienie. Kibicujemy Dorocie Gardias w powrocie do zdrowia!