Nocny intruz wpadł przez sufit
Jak wyjaśniła Samantha Martin ze schroniska dla zwierząt, szop nie wszedł do sklepu drzwiami ani oknem. Buszował wcześniej w instalacjach budynku, a w pewnym momencie urwał się pod nim panel. Zwierzak dosłownie wpadł do wnętrza sklepu, lądując wśród półek z alkoholem. Tam zaczęła się seria zdarzeń, które bardziej pasują do komedii niż policyjnych raportów.
Rankiem obsługa znalazła na podłodze ślady nocnej „imprezy”: rozlaną whisky, rozbite butelki i bałagan w alejkach. Wszystko wskazywało na to, że zwierzę dobrało się do alkoholu i szybko straciło kontrolę nad sytuacją. Zamiast ucieczki z łupem, szop ledwo trzymał się na łapach, a finał jego wyprawy nastąpił w sklepowej łazience.
Wytrzeźwiał, odpoczął i wrócił na wolność
Schronisko dla zwierząt przekazało agencji AP, że szop po kilku godzinach snu doszedł do siebie. Nie stwierdzono u niego obrażeń – poza klasycznym kacem i najwyraźniej bolesną lekcją na przyszłość. Po wytrzeźwieniu zwierzak został wypuszczony na wolność. Opiekunowie żartobliwie podsumowali, że mają nadzieję, iż „zrozumiał, że dokonywanie przestępstw nie rozwiązuje problemów w życiu”.
Choć cała sytuacja wygląda jak anegdota, pracownicy sklepu musieli zmierzyć się z realnymi stratami i sprzątaniem szkła. W Ashland ta noc zapadnie jednak w pamięć nie jako groźny napad, lecz najbardziej nietypowy „klient”, jaki kiedykolwiek pojawił się w monopolowym. Szop praczy najwyraźniej pomylił miejskie instalacje z drzwiami do baru – a historia szybko obiegła media jako dowód na to, że natura potrafi zaskoczyć nawet w najbardziej nieoczekiwanym miejscu.
Zobacz także: Legendarna choinka w Rockefeller Center już świeci