We wtorek, 24 czerwca, chwilę po tym, jak prezydent USA Donald Trump ogłosił, że Izrael i Iran "w pełni uzgodniły" zawieszenie broni, irańskie rakiety ponownie przecięły niebo. Syreny alarmowe zawyły w niemal całym kraju, a nad Jerozolimą słychać było głośne eksplozje. To, co miało być początkiem końca "wojny dwunastodniowej", zamieniło się w kolejny krwawy akt konfliktu.
Atak w cieniu (nie)porozumienia
Jak informuje portal Ynet, Iran przeprowadził sześć serii ataków rakietowych. Do największej tragedii doszło w Beer Szewie na południu kraju, gdzie jeden z pocisków trafił bezpośrednio w sześciokondygnacyjny blok mieszkalny. Służby ratunkowe wydobyły spod gruzów trzy ocalałe osoby, jednak bilans jest tragiczny. W wyniku ataku zginęły trzy osoby, a kilka zostało rannych. Akcja ratunkowa na miejscu wciąż trwa. Doniesienia mówią również o co najmniej jednej osobie ciężko rannej na północy Izraela.
Ataki nastąpiły w momencie, gdy dyplomaci pracowali nad deeskalacją. Paradoksalnie, to właśnie chwile przed wejściem w życie poprzednich rozejmów Izrael często intensyfikował swoje uderzenia. Tym razem to Iran zdawał się grać na zwłokę, uderzając tuż po ogłoszeniu porozumienia.
Chaotyczne negocjacje i sprzeczne komunikaty
Sytuację dodatkowo komplikuje chaos informacyjny. Donald Trump w swoim stylu ogłosił "całkowite i kompletne" zawieszenie broni, które miało wejść w życie we wtorek nad ranem. Jednak szef irańskiej dyplomacji, Abbas Aragczi, szybko zdementował te doniesienia, oświadczając, że Teheran nie zawarł żadnej umowy. Postawił jednak warunek: jeśli Izrael wstrzyma walki do godz. 4:00 czasu irańskiego, Iran powstrzyma się od odwetu.
Izrael oficjalnie nie skomentował oświadczenia Trumpa. Jednak jak podają izraelskie media, w tym stacja Kanał 12, premier Benjamin Netanjahu miał uzgodnić warunki rozejmu podczas rozmowy z amerykańskim prezydentem. Dziennik "Haarec", powołując się na zagraniczne źródła, informuje, że w negocjacjach pośredniczył Katar. Zgodę Netanjahu potwierdził również agencji Reutera wysoki rangą urzędnik Białego Domu.
Mimo tych zapewnień, tuż po oświadczeniu Trumpa w Teheranie słychać było kolejne eksplozje, a obie strony zapowiadały nowe ataki. Co ciekawe, irańska państwowa telewizja Press TV ogłosiła "rozpoczęcie zawieszenia broni" już po godz. 4:00, czyli po terminie wyznaczonym przez własnego ministra i po przeprowadzeniu kolejnych ataków na Izrael. Po tej godzinie nie odnotowano już izraelskich nalotów.
Bilans "dwunastodniowej wojny"
Konflikt, nazwany przez Trumpa "wojną dwunastodniową", rozpoczął się 13 czerwca od zmasowanych nalotów Izraela na Iran. Celem, jak deklarował Tel Awiw, była likwidacja zagrożenia ze strony irańskiego programu nuklearnego i rakietowego. W nocy z soboty na niedzielę do akcji włączyły się Stany Zjednoczone, bombardując trzy irańskie obiekty jądrowe.
Iran odpowiedział atakami rakietowymi i dronowymi na Izrael, a także próbą uderzenia odwetowego na amerykańską bazę lotniczą w Katarze, która według doniesień medialnych okazała się nieskuteczna.
Skutki konfliktu są tragiczne. Jak poinformowały w sobotę irańskie media państwowe, powołując się na resort zdrowia, w izraelskich atakach zginęło co najmniej 430 osób, a 3500 zostało rannych. Po stronie izraelskiej, jeszcze przed wtorkowym atakiem, informowano o 28 ofiarach śmiertelnych. Po tragedii w Beer Szewie liczba ta wzrosła do co najmniej 31.
Sytuacja pozostaje niezwykle niestabilna. Choć formalnie obie strony miały zgodzić się na wstrzymanie ognia, ostatnie godziny pokazały, jak kruche są wszelkie ustalenia na Bliskim Wschodzie. Świat z niepokojem patrzy, czy wtorkowy poranek był ostatnim aktem tej wojny, czy jedynie preludium do dalszej eskalacji.
Źródło: PAP.

Polecany artykuł: