Sabotaż na torach: śledztwo trwa
Do aktów dywersji doszło przed tygodniem na trasie Warszawa – Dorohusk. W miejscowości Mice w województwie mazowieckim eksplodował ładunek wybuchowy, który zniszczył tor kolejowy. Następnego dnia, w pobliżu stacji Gołąb w województwie lubelskim, pociąg z 475 pasażerami musiał gwałtownie hamować z powodu uszkodzonej sieci trakcyjnej. Prokuratura Krajowa postawiła w tej sprawie zarzuty dwóm obywatelom Ukrainy, podejrzanym o działanie na zlecenie rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU).
Jednym z nich jest Jewhenij Iwanow, który – jak wynika z ustaleń – został zwerbowany przez GRU w 2024 roku. Mężczyzna został już wcześniej skazany zaocznie przez sąd we Lwowie za przygotowanie zamachu w fabryce produkującej drony.
Karty SIM i przygotowania trwające latami
Wiceszef MSWiA Czesław Mroczek w rozmowie z Polskim Radiem ujawnił, że śledczy analizują m.in. ślady związane z kartami SIM użytymi do rejestracji zdarzeń i transmisji internetowej. Jak się okazało, karty te były aktywowane kilka lat temu.
– To pokazuje, że proces był przygotowany wcześniej, rozłożony na lata – powiedział Mroczek.
Zdaniem wiceszefa resortu spraw wewnętrznych, krąg osób, które mogły mieć jakikolwiek kontakt ze sprawą, jest zapewne szerszy niż cztery osoby już przesłuchane. Podkreślił też, że zatrzymani mogli uczestniczyć w działaniach pomocniczych, np. przy zakupie kart SIM, które później wykorzystano w operacji.
– Nie zakładam, że proces jest zakończony – zaznaczył Mroczek, dodając, że śledztwo ma charakter rozwojowy.
Wątek białoruski i możliwa współpraca
Wiceszef MSWiA poinformował również, że Polska wystąpiła do Białorusi o przekazanie dwóch osób podejrzewanych o bezpośrednie przeprowadzenie sabotażu.
– Mamy stanowisko białoruskie przekazane oficjalnymi kanałami, że Białoruś będzie działać w celu ustalenia miejsca pobytu tych osób i współpracować z Polską – przekazał Mroczek.
Jak jednak dodał, należy „brać na to poprawki”, choć każda deklaracja o współpracy jest lepsza niż całkowite milczenie.
– Lepsza jest taka deklaracja niż gdyby nam Białoruś powiedziała, że nic w tej sprawie nie wiedzą – stwierdził.
Śledztwo prowadzone przez polskie służby obejmuje obecnie wiele wątków, a kolejne zatrzymania są możliwe. Sprawa dywersji na kolei pokazuje, jak szeroko i długofalowo planowane mogły być działania inspirowane przez rosyjskie służby.
Zobacz także: Tragiczny poranek w woj. lubelskim