Dramat 2-latka. Wjechał w gniazdo os i został użądlony 150 razy. Teraz walczy o życie

2025-07-01 10:14

Historia 2-letniego Beckhama Reeda z Georgii w USA mrozi krew w żyłach i jest tragiczną przestrogą. Beztroska zabawa na podwórku w ciągu sekund zamieniła się w koszmar, gdy chłopiec wjechał swoim zabawkowym autkiem prosto w gniazdo os. Owady zaatakowały go z furią, zostawiając na jego małym ciele 150 użądleń. Chłopiec walczy o życie pod respiratorem.

Koszmar podczas zabawy na podwórku

Do dramatycznego zdarzenia doszło, gdy mały Beckham bawił się ze swoimi kuzynami. Jak donosi brytyjski dziennik "The Sun", chłopiec, jeżdżąc swoim elektrycznym samochodzikiem, przypadkowo najechał na ukryte w ziemi gniazdo os. Rozwścieczone owady natychmiast zaatakowały bezbronnego 2-latka.

Rodzice natychmiast zawieźli go do szpitala. Tam lekarze podali mu leki, w tym morfinę i benadryl, a następnie podjęli decyzję o wypisaniu go do domu. "Powiedzieli, że oddycha prawidłowo, więc nie ma potrzeby zatrzymywania go u siebie" – relacjonowała przyjaciółka rodziny w rozmowie z "The Sun". Nikt nie spodziewał się, że najgorsze dopiero nadejdzie.

Nagłe pogorszenie i dramatyczna diagnoza

Spokój nie trwał długo. Niecałe 24 godziny po powrocie do domu stan chłopca gwałtownie się pogorszył. Jego skóra przybrała niepokojący, żółty odcień, a maluch stał się osłabiony. Przerażeni rodzice ponownie ruszyli na oddział ratunkowy.

Tym razem diagnoza była druzgocąca: niewydolność wielonarządowa. Toksyny z jadu os zaatakowały serce, wątrobę oraz nerkę chłopca. Sytuację komplikuje fakt, że Beckham urodził się tylko z jedną nerką, która teraz musiała zmierzyć się z potężną dawką trucizny. "Ze względu na jego wiek, wielkość i ilość użądleń, jego mały organizm nie był w stanie poradzić sobie z ilością toksyn" – tłumaczyła jedna z pielęgniarek.

Trudna walka o powrót do zdrowia

Obecnie Beckham przebywa na oddziale intensywnej terapii. Jego życie podtrzymuje aparatura – chłopiec jest podłączony do respiratora, a jego jedyna nerka jest wspomagana przez dializy. Karmiony jest przez sondę i regularnie otrzymuje transfuzje krwi.

Lekarze toczą nierówną walkę, ponieważ, jak informuje personel medyczny cytowany przez "The Sun", "nie ma surowicy na jad os żółtych". Jedyną metodą leczenia jest więc wspieranie funkcji życiowych organizmu i czekanie, aż sam zdoła wydalić niebezpieczne toksyny. Mimo krytycznego stanu, medycy widzą niewielką poprawę. Wciąż jest jednak za wcześnie, by mówić o odłączeniu chłopca od aparatury podtrzymującej życie.

Radio ESKA Google News