- W chorwackim Igrane doszło do tragicznego zdarzenia z udziałem Polaków.
- Spór o hałas między dwoma Polakami a 67-letnim Chorwatem zakończył się śmiercią Chorwata.
- Zatrzymanym Polakom grożą zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci.
- Tragedia wstrząsnęła lokalną społecznością, a władze apelują o opuszczenie miejscowości przez Polaków.
Wakacyjny spokój w chorwackim miasteczku Igrane został brutalnie przerwany w nocy z 3 na 4 sierpnia. To, co zaczęło się od skargi na zbyt głośne zachowanie, przerodziło się w awanturę, która miała tragiczny finał. Dwóch Polaków w wieku 50 i 32 lat trafiło do aresztu.
Spór o hałas, który zakończył się śmiercią
Jak informuje chorwacki portal "Index", wszystko zaczęło się od interwencji siostry 67-letniego mieszkańca Igrane. Kobieta miała zwrócić uwagę Polakom, którzy urządzili w swojej nieruchomości głośną imprezę. Gdy to nie poskutkowało, w jej obronie stanął brat.
Między 67-latkiem a dwoma nietrzeźwymi Polakami doszło do słownej, a następnie fizycznej utarczki. Według doniesień medialnych, mężczyźni zaczęli się przepychać. W trakcie tej awantury Chorwat nagle zasłabł i stracił przytomność.
Nieudana reanimacja i poważne zarzuty
Chorwackie media podają, że Polacy podjęli próbę reanimacji 67-latka. Niestety, jego życia nie udało się uratować. Na miejsce wezwano służby, a 50-latek i 32-latek zostali zatrzymani i przewiezieni do aresztu. Teraz grożą im poważne konsekwencje. Jak donoszą lokalne źródła, mogą usłyszeć zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci.
Mieszkańcy są w szoku. "Nie ma już mowy o koegzystencji"
Wydarzenia z Igrane wstrząsnęły lokalną społecznością. Portal "Index" cytuje mieszkańców, którzy nie kryją oburzenia. "Horror, nie powinni tu w ogóle być" – miał powiedzieć jeden z nich. Inni rozmówcy portalu dodają, że to nie pierwszy raz, kiedy pojawiały się skargi na zachowanie Polaków, którzy są właścicielami kilku nieruchomości w tej turystycznej miejscowości.
Emocje są tak silne, że głos zabrały nawet lokalne władze. Burmistrz jednej z pobliskich miejscowości, poruszony tragedią, zaapelował publicznie, by Polacy sprzedali swoje posiadłości i opuścili okolicę, stwierdzając, że "nie ma już mowy o koegzystencji". Sprawa jest w toku, a jej finał z pewnością będzie bacznie obserwowany zarówno w Chorwacji, jak i w Polsce.

Polecany artykuł: