- W Anchorage na Alasce odbyło się ważne spotkanie polityczne z udziałem prezydentów USA i Rosji w bazie wojskowej Elmendorf-Richardson.
- Mieszkańcy Anchorage wyrażali różne opinie na temat spotkania, od nadziei na pokój po obawy przed ustępstwami wobec Rosji.
- Organizacja szczytu zbiegła się ze szczytem sezonu turystycznego, powodując wzrost cen i brak dostępnych hoteli oraz samochodów.
- Wydarzenie to przyciągnęło do Anchorage liczne media i stawia Alaskę w centrum uwagi międzynarodowej.
- Więcej informacji znajdziesz na eska.pl
Spokojne miasto, wielkie wydarzenie
W Anchorage, liczącym niespełna 300 tys. mieszkańców, na pierwszy rzut oka niewiele wskazuje, że odbędzie się tu jedno z najważniejszych wydarzeń politycznych roku. Co pewien czas słychać przelatujące śmigłowce, na lotnisku widać rosyjskie samoloty, a na ulicach można usłyszeć język rosyjski. W czwartek pod jednym z centrów handlowych setki proukraińskich demonstrantów zachęcały kierowców do trąbienia w geście poparcia dla Ukrainy.
Jednak w przeciwieństwie do dużych metropolii, drogi pozostają przejezdne, a większość ruchu lotniczego tworzą turyści. Wynika to z faktu, że prezydenci USA i Rosji mają wylądować i spotkać się w bazie wojskowej Elmendorf-Richardson, bez planów opuszczania jej terenu.
– Prawdę mówiąc, gdybyśmy nie śledzili tego w mediach, pewnie nie wiedzielibyśmy, że dochodzi tu u nas do takiego wydarzenia – przyznała Barbara Nizioł, szefowa Polish-American Club of Alaska. Jej zdaniem obawy przed porozumieniem ponad głowami Ukraińców są przesadzone.
Brak miejsc w hotelach i wzrost cen
Konsul honorowy RP w Anchorage, Stanisław Borucki, ocenił, że spotkanie będzie miało charakter wstępny i dopiero kolejne rozmowy – z udziałem prezydenta Ukrainy – mogą przynieść realne efekty. Jak zaznaczył, największym znakiem nadchodzącego wydarzenia jest brak wolnych pokoi hotelowych i samochodów do wynajęcia.
– To, że tak wykorzystujemy tę sytuację, nie wystawia naszemu miastu najlepszej opinii. Ale przecież tak działa kapitalizm – podkreślił.
Organizacja szczytu przypadła na szczyt sezonu turystycznego. Anchorage, otoczone górami i wulkanami, każdego lata przyciąga rzesze miłośników natury. Według lokalnej policji do miasta mogło przyjechać nawet 700 dziennikarzy z całego świata. Taksówkarz Rolf przyznał, że dzięki temu ma pełne ręce pracy i okazję do poznawania ludzi z różnych zakątków globu. – Ufam biznesowemu zmysłowi Trumpa. Co do Putina, to cóż, dyktator – powiedział.
Nadzieje i obawy mieszkańców
Nie wszyscy mieszkańcy podzielają optymizm. Podczas proukraińskiej manifestacji dominowały obawy przed powtórką z Monachium 1938 roku i krytyka zaproszenia Putina. Część jednak chwaliła wybór miejsca szczytu. – Alaska zawsze była pomostem między Wschodem i Zachodem, dlatego to symboliczny wybór – mówiła dziennikarka Kathleen Witkowska Tarr.
Rusłan, Ukrainiec z Tarnopola prowadzący firmę na lotnisku, nie mógł uczestniczyć w manifestacji z powodu pracy. – Liczę na to, że w końcu będzie pokój, że Trump będzie twardy wobec Putina. Ale spodziewam się, że po prostu nic się nie wydarzy. Przylecą, spotkają się, polecą – i nic z tego nie wyniknie – stwierdził.
Spotkanie w Anchorage, choć organizowane w trybie pilnym, już teraz zapisuje się w historii miasta jako moment, w którym Alaska znalazła się w centrum światowej uwagi.
Masz dla nas ciekawy temat lub wystrzałową nowinę? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy z Waszej okolicy!
Spotkanie Trump-Putin. Strona rosyjska ujawnia szczegóły.