zdjęcie poglądowe

i

Autor: Archiwum prywatne

Podróże

Wyruszą dookoła świata na rowerach! Rozmawiałam z małżeństwem z Gdańska

Byłam w domu u Oli i Marcina Górskich. CircleCouple z Gdańska przygotowują się do podróży dookoła świata. Ruszą o 9.00 z mola w Gdańsku Brzeźnie, dokładnie 29 kwietnia 2023. Opowiedzieli mi o planowaniu podróży i oczekiwaniach związanych z przygodą życia. Ich wyjazd ma zająć trzy lata!

WYWIAD przeprowadzony miesiąc przed wyjazdem na wyprawę dookoła świata

Lubicie jeździć na rowerach, ok, ale takich ludzi jest mnóstwo. Wielu lubi też podróżować. Ale co was popchnęło do tego, żeby odważyć się na wyjazd dookoła świata właśnie w ten sposób, z rowerem, namiotem i tylko we dwoje? Planujecie 3 lata podróży. To będzie urlop, wyzwanie, przygoda?

Marcin Górski i Ola Górscy

Marcin Górski: 

Wszystko po trochu. Marzenie, wyzwanie, pragnienie, żeby zobaczyć szerzej świat. Wielką przyjemność nam sprawia poznawanie, odwiedzanie różnych kultur, lubimy też ciepło więc to też jest jeden z argumentów „za”.

Trasa jest tak zaplanowana, żeby się nie męczyć przy gorszej pogodzie, tylko wykorzystać tą lepszą. Uważamy też żeby nie było za ciepło oczywiście. Ale mogę powiedzieć, że to wielkie pragnienie żeby zobaczyć daleki świat i żeby życie się działo tak bardziej wartościowo – żeby nie tylko odkreślać każdy kolejny dzień. Ta nuda to jest to od czego chcemy uciec. Skreślanie i odliczanie do weekendu, do emerytury i później dalej… nie powiem do czego… do śmierci. Chodzi o to, żeby coś się działo w życiu, żeby nie trzeba było mówić, że nam się nudzi. Czasami aż za dużo atrakcji będzie w trakcie podróży, będziemy być może przepełnieni tymi informacjami, ale mimo wszystko to jest dużo ciekawsze niż siedzenie przed komputerem, w domu, pracy i wracanie do tego samego miejsca co dzień.

Trudno jest podróżować na etacie, zwiedzać świat, cieszyć się życiem jeżeli ma się tylko dwa urlopy po dwa tygodnie. Cały rok czeka się na te dwa tygodnie, później to mija błyskawicznie i koniec.

Ola Górska: Dla nas zawsze urlopy były za krótkie. Takie trzy tygodnie, gdy organizowaliśmy wyjazd, to było mało. Dojechaliśmy do jakiegoś celu i już trzeba było myśleć o powrocie. Jednak podróż trwała szybko, skończyła się, nie było czasu na poznawanie dokładnie miejsc. To było za krótko, chcemy czegoś więcej.

Małżeństwo z Gdańska rusza dookoła świata

I na ten urlop trzeba coś wybrać, najczęściej jest to jedno lub kilka miejsc, wy zwiedzicie kilka kontynentów. Wasza wyprawa to nie tylko długi czas, ale też różnorodność krajów i kultur. Cały świat to mniej ograniczeń, choćby w wyborze tego co zobaczycie. Nie trzeba wybierać jednego miasta.

Ola: Ale też musieliśmy coś wybrać. Są kraje, które są niebezpieczne, w których toczy się wojna. Mimo, że chcielibyśmy je zobaczyć to nie możemy, bo padniemy ofiarą jakiś lokalnych wydarzeń.

Całą trasę podczas wyprawy będzie można śledzić w mediach. (tu link do mapy). Jaki był klucz to wyboru trasy? Na podstawie czego podejmowaliście decyzje wytyczając szlak?

Marcin: Generalnie jest już wielu podróżników rowerowych, którzy przejechali dookoła świata. Nie jest to dziewiczy pomysł, odkrywanie czy podążanie po nieznanych rejonach. Trasy są znane: na Bałkany przez Turcję, później trasa się rozbiega: ta wiodąca północą przez Uzbekistan, Kazachstan i Chiny już jest wykluczona ze względu na zamykanie granic. My wybraliśmy drugi – południowy szlak. Wpłynął na to na pewno covid i obostrzenia, unikamy też męczących przelotów samolotem.

Ola: Podroż samolotem jest męcząca i bardzo niewygodna z rowerami. Z kolei promy są wygodniejsze, ale płyną zbyt długo. Między kontynentami planujemy 5 lotów. Samolot to konieczność spakowania roweru: trzeba spuścić powietrze, przygotować, rozkręcić. Zawsze są też obawy że rower zginie na którymś międzylądowaniu, lub nie doleci w ogóle.

Marcin: Południowa trasa którą wybraliśmy prowadzi przez Iran, Pakistan, Indie. Tu chcieliśmy wjechać do Birmy, ale ze względu na przewrót wojskowy nie decydujemy się na to: przelecimy do Wietnamu i dalej też dobrze znanym szlakiem, rozeznanym przez podróżników: Wietnam, Laos, Kambodża, Tajlandia, Indonezja, Malezja, Timor Wschodni, Australia.

Ola: Przelecimy do Ameryk. Po drodze jeszcze Hawaje.

Marcin: Tam chcemy na pewno pokierować się do Los Angeles i na koniec do miejscowości Ushuaia, która jest nazywana końcem świata. Taka długa podróż pozwala też śledzić na bieżąco sytuację, myśleć o tym, czy warto kupić lot miesiąc czy tydzień wcześniej.

Przygotowania do wyprawy dookoła świata

A na co najbardziej się cieszycie, co Was najbardziej ciekawi, ekscytuje przed wyprawą?

Ola: Trudno powiedzieć, każdy kraj będzie ekscytujący. Na pewno ludzie. Ludzie będą nas inspirować na każdym etapie. Czekamy po prostu na to, żeby zostawić wszystko i nie możemy się doczekać kiedy rozpocznie się przygoda.

Czyli ludzie są waszym kluczem do podróżowania?

Ola: Ludzie, ich kultura, zabytki, tradycje. Chcielibyśmy pooglądać, doświadczyć wszystkiego po trochu. O wielu rzeczach możemy też nie mieć pojęcia i na to liczymy. Na te zaskakujące momenty. Gdzieś się jedzie i przypadkiem znajduje jakieś niesamowite muzeum czy stare budynki. Na pewno zrezygnujemy z wielkich atrakcji, takich obleganych i zatłoczonych. Chcemy się bardziej skupić na tych mniej odkrytych, dziewiczych, też ze względu na to, że nie chcemy zostawiać rowerów. Na poprzednich wyprawach też brakowało nam czasu, gdy ktoś nas zaprosił do siebie, chciał ugościć, a my musieliśmy się trzymać kilometrów żeby zdążyć. Teraz będziemy mieć więcej swobody, żeby zboczyć z trasy, poznać coś, co ktoś nam nieoczekiwanie pokaże albo co sami odkryjemy.

Dookoła świata na rowerze

Czyli zostawiacie sobie dużo swobody, ale jakiś plan musi być. Jak to wygląda w szczegółach, czym się sugerujecie?

Ola: Jest kilka punktów, musimy się trzymać terminów wiz. To jest najważniejsze. W większości krajów jest to 30 dni, które będziemy mogli spędzić w granicach danego kraju. Wyjątkiem jest Indonezja: tam spędzimy 120 dni –będziemy mieli odpowiednią wizę.

Marcin: Dużo zależy od klimatu, pogody, rozpoznając trasę musimy tym się sugerować. Wiemy, że w połowie kwietnia powinniśmy znaleźć się w Bangkoku. Później zaczyna się pora deszczowa i lepiej dla nas, żebyśmy mieli ten odcinek już za sobą. Planując do tego punkty, średnia pokazała nam że będziemy pokonywać ok. 50 km dziennie.

Ola: To też pozwoli nam na taki luz, że przez kilka dni możemy jechać po 80 kilometrów, albo 100 jeżeli będzie lepsza nawierzchnia, a później mieć więcej czasu na zwiedzanie. 

Marcin: Mamy doświadczenie podczas naszej wcześniejszego podróży do Grecji. Korzystamy z aplikacji, która pokazuje trasę i dzieli np. trasę 1000 kilometrów na etapy, pokazując różny czas przejazdu, co nie znaczy, że jest to równy dystans. Aplikacja odróżnia rodzaj nawierzchni, jednak to też ma błędy. Gdy system widzi asfaltową nawierzchnię i płaski teren nie zna jednak jakości tej drogi. Doświadczenie pokazało nam, że nie zawsze się to sprawdza. Dużo już wiemy, gdzie jeździ nam się gorzej. Wiemy, że po Europie można jechać wygodnie, pokonując każdego dnia 120 km, ale tak nie jest wszędzie.

Ola: Na tej wyprawie będziemy też ciężsi, każdy o ok. 15 kilogramów bagażu. To nas na pewno spowolni. Wcześniej nie podróżowaliśmy z takim obciążeniem. Mamy ze sobą naczynia, składane garnki, kubki, namioty, śpiwory, kurtki puchowe, krzesełko. Większości będziemy spać w namiocie, z noclegów będziemy korzystać co kilka dni: żeby się wyspać, wypocząć, wyprać rzeczy. Też ze względu na zaludnienie na przykład w Indiach skorzystamy z hoteli, bo tam może być kłopot z miejscem do rozbicia namiotu. Z drugiej strony czasem podróżnicy są zwyczajnie atrakcją. Ludzie pukają do namiotu, obserwują. To trochę śmieszne, ale znamy takie historie, gdy rano otwiera się namiot, a przed nim kilkadziesiąt osób czeka i obserwuje przyjezdnych. Rozbijamy się pod jakimś sadem, przy drodze, a rano wszyscy chcą foto. Nam zależy na odpoczynku, więc tego chcemy uniknąć.

Marcin: Tacy są Hindusi, nie są natarczywi, ale ciekawscy, stają i obserwują, czasem chcą zrobić sobie zdjęcie.

Do wyjazdu został prawie miesiąc, odliczacie, cieszycie się?

Ola: Na razie załatwiamy jeszcze różne sprawy, czas leci bardzo szybko, za szybko. Jeszcze miesiąc.

Marcin: Dużo przemyśleliśmy wcześniej. Teraz idziemy według scenariusza kiedy i gdzie złożyć dokumenty, załatwić wizy. Na spokojnie pakujemy rzeczy, opróżniamy mieszkanie i czekamy na moment wyjazdu, na tą radość. Pierwsze dni w Polsce będą najcięższe, bo jest zimno, ale to nas będzie motywować żeby jak najszybciej dojechać do Chorwacji.

A jak przygotowania związane z tym, co zostaje w Gdańsku? To będzie was najdłuższy urlop do tej pory.

Ola: Bardziej podróż życia, nie urlop. Chcemy, aby z tego wyjazdu coś powstało, aby to przyniosło nam dużo dobrego. Będziemy pracować nad sobą, myśleć nad pomysłami, nie tylko by przejechać taką trasę. Może coś spiszemy, żeby nie pozostały tylko wspomnienia, ale chcielibyśmy, by po tej wyprawie zostało coś więcej. Na pewno chcemy to przeżyć głębiej. Spisać to. Będziemy mieć jeszcze kilka dni wolnego przed wyjazdem. Zostawiamy na trzy lata nasze życie zawodowe. Wszystko jest zaplanowane. Ja jestem nauczycielem przedszkolnym, Marcin pracuje w zdalnie dla firmy informatycznej. Wiemy, że jak wrócimy to jakaś praca będzie. W trzy lata oczywiście wiele się zmieni, teraz nasze umowy są po prostu rozwiązane, musieliśmy to zrobić.

On: Daje nam satysfakcję to, że inni słysząc nasz pomysł zaczynają się zastanawiać nad sowim życiem, niektórzy mówią wprost, że żyją podążając za pieniędzmi i awansem, a mogli inaczej. Zobowiązania służbowe i rodzinne są takie, że trudniej podjąć decyzję o jakimkolwiek wyjeździe. Mamy skromne życie, nasze zobowiązania są niewielkie. Jeżeli ktoś ma duże zobowiązania, zajmuje wysokie stanowiska to zapewne przerwa w karierze nie jest dobrze widziana. My nie przywiązujemy wagi do posiadania dużej ilości rzeczy, jest nam łatwiej.

Ola: To też świadomość inteligencji finansowej. Nie trzeba wiele, by dużo osiągnąć. Konsumpcjonizm jest daleko od nas.

CyclingCouple Gdańsk

Jak wasze przygotowania kondycyjne, jakieś specjalne treningi wcielaliście w życie?

Marcin: Ta forma to jest coś co przygotowywaliśmy od lat. Każdego roku pokonujemy ok. 10 tysięcy kilometrów.

Ola: Pogoda też nie sprzyja temu, żeby jeździć więcej niż zwykle. Standardowo: siłownia, jeżeli mamy czas. 50 kilometrów dziennie to jest dla nas standard, kondycyjnie jesteśmy na to gotowi po prostu. W trakcie podróży forma buduje się sama. Pierwsze góry wydają się wyzwaniem, ale z czasem okazuje się że pokonuje się większe przeszkody z mniejszym wysiłkiem.

Jadą z Wami rowery. Stoją sobie teraz niewinnie pod ścianą, na czym pojedziecie?

To są rowery takie wyprawowo-wyścigowe. Nie chcemy zabierać zbyt wiele, by było jak najlżej. Planowaliśmy zakup innych, ale przez covid były niedostępne te modele które wybraliśmy. Mamy więc inne niż te wymarzone, ale na pewno się sprawdzą. Z tego co obserwujemy, to są rowerzyści, którzy pokonują tą trasę na słabszych rowerach, więc nasze dadzą radę.

Z Gdańska dookoła świata na rowerach

Kto z was pierwszy powiedział głośno – "jedziemy dookoła świata"?

Ola: Nie pamiętam. To jakoś w nas ewaluowało. Oglądaliśmy innych podróżników, śledziliśmy ich wyprawy w sieci. Zawsze nam się to podobało. Siedzieliśmy na kanapie wspólnie oglądając i mówiąc, o: to jest fajne, to ciekawe. Podobało nam się to, to była inspiracja. I w końcu zaczęliśmy się zastanawiać: może my też byśmy tak spróbowali? Najpierw o tym żartowaliśmy, później stało się to coraz bardziej realne.

Za sobą macie poduszkę z napisem: "Ola i Marcin – we dwoje lżej". Jedziecie w podróż tylko we dwoje, niespełna rok po ślubie. Musi być coś w tych rowerach, co was połączyło, nie mylę się?

Marcin: To było wspólne zarażanie się pasją. Ja jeździłem już od dzieciństwa, miałam zalecenia jakiejś aktywności fizycznej, gdy byłem grubszy niż teraz. Zacząłem jeździć i tak mi zostało, polubiłem odkrywanie nowych miejsc. Gdy się poznaliśmy zacząłem zarażać żonę tą pasją.

Ola: Ja jeździłam rekreacyjnie. 30-40 kilometrów to było dla mnie max. Byłam wtedy już tam zmęczona, tak bardzo, że dalej nie mogłam. Marcin mnie pozarażał i tak już zostało. Mamy teraz już wspólne tempo, a to jest bardzo ważne i nie jest łatwe. Często pary nie są w stanie jeździć razem, a my mamy podobne tempo - to jest naprawdę wyjątkowe i ważne. Jedziemy razem i się nie męczymy tym. Gdy ktoś jest szybszy, a drugi wolniejszy to jest to męczące i dla tej goniącej osoby i w drugą stronę, dla tego który ciągnie. Dlatego też jedziemy tylko we dwoje: to jest trudne żeby dopasować się tempem i stylem życia, stylem podróżowania. Trudno znaleźć dobrego kompana.

Czyli jednym słowem w małżeństwie znaleźliście tego idealnego partnera. Na rower i do życia. To wspólne tempo to olbrzymi plus, a czego się obawiacie w tym wyjeździe, jakie mogą was spotkać największe przeszkody?

Ola: Na pewno choroby, to żeby nas zdrowie nie zatrzymało. Żeby nic poważnego się nie zdarzyło. Druga sprawa to dzikie zwierzęta, głównie w Australii: węże, skorpiony, pająki. Uczymy się ich, żeby wiedzieć co jest niebezpieczne. Ukąszenia są śmiertelne, a szczepionek na to nie ma. Podobnie jak malaria – to są te obawy, ale do odważnych świat należy. Mam w głowie myśli o tym, że ktoś może nas napaść, nawet z bronią, ale tu wiem jedno: że będzie trzeba oddać wszystko i tyle.

Marcin: W Meksyku przestępczość jest np. bardzo wysoka, ale śmiejemy się, że rower najpewniej mogą nam ukraść w Polsce. Musimy mieć otwartość na zmienność, na te sytuacje które zastaniemy na miejscu. Tu trzeba podjąć decyzję w sytuacjach, których nie przewidzimy. Dla mnie jest to ciekawe i lepsze, bo nie pozwala na dłuższe zastanawianie się, działa się bardziej na zasadzie akcja- reakcja. Przetestowaliśmy się też w podróży do Grecji latem ubiegłego roku. Tam szukaliśmy noclegów na dziko, uczyliśmy się tego jak znaleźć dobre miejsce na namiot, czy czytania map satelitarnych.

Ola: Czujemy się bezpieczniej w takich dzikich miejscach. Nikt nas tam nie znajdzie, nie narażamy się na spotkania, nikt też nie będzie nam przeszkadzał. Sami nie będziemy się narażać, wiemy gdzie nie chodzić po zmroku, czego unikać.

Macie jakiś podział ról, kto czym się zajmie na wyprawie?

Nie, każdy musi sobie poradzić w razie niedyspozycji drugiej osoby. Zadbać o rower, znać przepisy itd.

Przed wami 60 tysięcy kilometrów jazdy, pewnie nawet więcej, bo chcecie zbaczać z tras. Kiedy chcecie zakończyć tą podróż?

Marcin: Za trzy lata, w okolicach kwietnia, 1 maja to będzie dobry czas żeby znów wrócić do Polski.

Będziecie o trzy lata starsi, pełni doświadczeń, trudno przewidzieć co będzie za trzy lata, ale czy myślicie o tym, co będzie po powrocie?

Trudno to przewidzieć, przez ostatnie działo się tyle, że to chyba nie ma sensu. W głowie pojawiają się jakieś myśli, ale teraz więcej myślimy o wyjeździe.

Macie świnkę morską, która nam tu cały czas daje znać o sobie podczas rozmowy. Co z nią, doczeka waszego powrotu?

Już jest zaopiekowania, zostanie z moją rodziną. Jesteśmy już na etapie pakowania, zbierania rzeczy, wszystko jest ustalone. Świnki morskie żyją długo, więc będzie na nas czekać mam nadzieję.

W takim razie pozostaje mi życzyć wam powodzenia! Trzymam ogromnie kciuki, za waszą wyprawę i za to, o czym marzycie, czyli: może książka po powrocie?

Ola i Marcin Górscy, czyli CyclingCouple rozmawiali z nami w mieszkaniu w Gdańsku. Można ich podglądać na instagramie lub witrynie internetowej. W podróż dookoła świata ruszają z gdańskiego Brzeźna o 9.00 29 kwietnia 2023. Planują wrócić po trzech latach. Jeżeli chcesz wesprzeć ich plany finansowo, możesz postawić wirtualną kawę.

Eska Summer City Olsztyn! Kulinarna podróż dookoła świata. 14. Festiwal Smaków Food Trucków.