Uczelnia

i

Autor: Canva

edukacja

ZUS ich nienawidzi. Od lat studenci fikcyjnie chodzą na studia, aby utrzymać zniżki

2023-05-08 12:06

Jedni nie wierzą w cały system i szukają okazji, aby odłożyć pieniądze na lepsze jutro. Inni po prostu nie chcą płacić składek ZUS oraz 100% za bilety w komunikacji miejskiej czy PKP. Studenci od lat zapisują się na studia, na które nawet nie chodzą.

Studia zamiast ZUS? Studenci korzystają ze zniżek studenckich, ale nie chodzą na zajęcia

Od kiedy weszły zasady o tzw. zerowy PIT, czyli dla osób do 26 roku życia, które się uczą (brutto=netto), można zauważyć pewny trend. Wielu studentów pomimo otrzymania tytułu magistra, idzie na kolejny kierunek. Jednak nie pojawiają się na zajęciach. Podpisują ślubowanie w dziekanatach, aby otrzymać legitymację. Później nie widać ich do końca semestru, a nawet sesji.

- Ukończyłam studia z dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Mam 24 lata, dlaczego mam nie korzystać ze zniżek? Poszłam na politologię, na której bez problemu dostałam indywidualny tok nauczania oraz bardzo przyjazny plan zajęć. Nie poszłam na studia dla rozwoju, nawet nie wiem, czy je skończę. Chodzi mi tylko o legitymację i niepłacenie ZUS-u. Podeszłam do pierwszej sesji, obecnie jestem na rocznej dziekance. Akurat na niej skończę 26 lat – opowiada nam Ola, jednak ze studentek.

Na samym roczniku studiów magisterskich 2018-2020 z dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim było to doskonale widać. Prawidłowo powinno być 55 osób. Na zajęcia zarówno w październiku jak i listopadzie chodziło zaledwie 44 studentów. Kilka osób po zdaniu pierwszego semestru poszło na urlopy dziekańskie. Na II roku studiów z rocznika wyżej powinno pojawić się na zajęciach dokładnie 5 studentów. Nie wrócili z urlopów dziekańskich.

Niezwykłe wynalazki polskich studentów | ESKA XD - Mobmania #58

Studenci nie muszą płacić ZUS-u. Dzięki temu oszczędzają

Co ważne, gdy mamy status studenta na umowie zlecenie, brutto=netto. Dla wielu studentów to ważniejsza kwestia niż zniżki studenckie na komunikację miejską.

- Jestem magistrem z jednego z kierunków humanistycznych. Nie ukrywam, że zostały mi ponad dwa lata do 26 roku życia. Gdy odjęłam ZUS, różnica wyniosła prawie 700 zł. To dużo! Pracuję zdalnie, postanowiłam zapisać się na jeden z najprzyjaźniejszych kierunków na mojej uczelni, oczywiście dziennie. Pierwszy semestr połączyłam spokojnie z pracą zdalną. Potem poszłam na dziekankę. Urodziny mam w styczniu. Ponad rok dostawałam piękną wypłatę. Po powrocie z dziekanki zabrałam papiery – opisuje nam inna studentka, Kasia.

Jak się okazuje, nie jest ona jedyna.

- Jestem po informatyce, pracuję jako programista. Zapisałem się na pierwsze lepsze studia na uczelni zaocznej, ale z tych najtańszych. Za miesiąc płacę 450 złotych. Został mi rok do 26 roku życia. Gdybym nie poszedł na studia, musiałbym oddawać ze składek około 1500 zł. Jestem około 1000 zł miesięcznie na plusie przez okres dwóch lat. Na zajęcia chodzę, bo nie są one wymagające, pierwszą sesję bez problemu zaliczyłem. Jedyny problem jest taki, że w pracy nie mam umowy o pracę, a zlecenie. Inaczej nikt nie da - opowiada Tomek.

Studenci na umowie zlecenie chętniej zatrudniani?

Jak można zauważyć w wielu ofertach pracy, pracodawcy mile widzą „status studenta” oraz oferują umowę zlecenie. Dla studentów to korzystna opcja finansowo. Jednak wielu z nich nie ma tzw. zabezpieczenia socjalnego w przypadku np. ciąży.

- Mój pracodawca doradził mi, abym zapisała się na ten i ten kierunek studiów. Dlaczego? Bo można zdać bez problemu sesję bez chodzenia na zajęcia oraz nikt nie robi problemów, że ktoś pracuje. Jak się dowiedziałam, na 40 studentów na liście, 20 chodziło na zajęcia. Nie byłam jedyna, a chciałam tylko godnie zarabiać – opowiada nam Klaudia.

Jak dodała, na wielu grupach studenckich regularnie pojawiają się pytania o prosty kierunek, gdzie nie jest wymagana obecność.