Tadeusz Pietrzykowski

i

Autor: materiały prasowe

Ludzie Śląska

Tadeusz Pietrzykowski po wojnie zamieszkał w Bielsku-Białej. Rozmawiamy z jego wychowankiem i przyjacielem

W niedzielę 9 kwietnia na platformie Netflix zadebiutował film "Mistrz". Opowiada on przejmującą historię Tadeusza Pietrzykowskiego, polskiego pięściarza i pierwszego szeregowego więźnia, który stoczył walkę bokserską na terenie obozu Auschwitz. Z tej okazji rozmawiamy z jego byłym wychowankiem i bliskim znajomym, Bogdanem Dubielem.

Bogdan Dubiel to emerytowany nauczyciel wychowania fizycznego i były radny Bielska-Białej. Miłość do sportu zaszczepili w nim rodzice, a także Tadeusz Pietrzykowski, którego poznał jako nauczyciela. Z biegiem lat ich relacja przerodziła się w przyjaźń, którą przerwała nagła śmierć Teddy'ego w 1991 roku. Ale do początku.

Tadeusz "Teddy" Pietrzykowski urodził się w 1917 roku w Warszawie. W wieku sześciu lat rozpoczął naukę w gimnazjum. Nauczyciele wspominali go jako solidnego, dobrego ucznia o ogromnych zdolnościach plastycznych.

Opowiadał nam kiedyś historię ze swoich szkolnych czasów, gdy nauczyciel zadał zadanie, żeby narysować jakieś zwierzę. No i Teddy narysował konie ciągnące rydwan. Nauczyciel nie mógł uwierzyć, że zrobił to sam. Wezwał jego tatusia do szkoły, ale tatuś powiedział, że to syn samodzielnie narysował. Wtedy nauczyciel powiedział, że lepsze konie to tylko u braci Kossaków widział - opowiada Bogdan Dubiel.

Niestety po śmierci ojca Pietrzykowski musiał przerwać szkołę. Żeby wspomóc rodzinę, chwytał się najróżniejszych zajęć. Był korepetytorem, uczył jeździć na łyżwach, a nawet pomagał studentom ASP w rysunkach. W międzyczasie zaczął interesować się boksem. Trenował w warszawskiej Legii u słynnego Feliksa Stamma i szybko zaczął odnosić sukcesy. Został mistrzem Warszawy i wicemistrzem Polski w wadze koguciej. Aż nadeszła wojna.

Tadeusz Pietrzykowski zamienił walkę na ringu w walkę o ojczyznę. Uczestniczył w obronie Warszawy, a po kapitulacji próbował uciec do Francji, by tam wstąpić do wojska. Niestety na granicy węgiersko-jugosłowiańskiej aresztowała go żandarmeria. Tak właśnie rozpoczęła się tułaczka Teddy'ego po więzieniach, skąd ostatecznie trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Był tam jednym z pierwszych więźniów, nadano mu numer 77.

Pięściarz w Auschwitz. Stoczył prawie sto walk, przegrał tylko jedną

Pietrzykowski wywalczył sobie przetrwanie i to całkiem dosłownie. Pierwszą walkę w Oświęcimiu stoczył z niemieckim kapo Walterem Dunningiem, przedwojennym wicemistrzem Niemiec w wadze średniej. Wygrał tą i każdą kolejną, a było ich od 40 do 60 (przegrał tylko w Leenem Sandersem, holenderskim mistrzem w wadze średniej).

Wygrane Pietrzykowskiego dawały innym osadzonym nadzieję na lepszą przyszłość. Teddy udowadniał, że Polacy mają godność, że jeszcze mogą zwyciężyć. Odwrotnie reagowali obozowi strażnicy, którym coraz mniej podobały się ciągłe zwycięstwa niepozornego więźnia. Wtedy do Pietrzykowskiego znów uśmiechnął się los.

W 1943 roku z wizytą do Oświęcimia zawitał Hans Lütkemayer, kierownik KL Neuengamme w Hamburgu. Gdy zobaczył Pietrzykowskiego, zaproponował mu wyjazd do "swojego obozu". Kojarzył Teddy'ego jeszcze z przedwojennych walk. Pietrzykowski zgodził się bez wahania.

W Neuengamme stoczył kolejne 20 walk bokserskich. Pod koniec wojny został przeniesiony do obozu Bergen-Belsen, gdzie doczekał się wyzwolenia przez Brytyjczyków. Niestety z powodu utraty zdrowia nie był w stanie wrócić do dawnej formy i walczyć profesjonalnie. 

Teddy poświęcił się nauczaniu młodzieży. Był dla uczniów inspiracją i wsparciem

Pietrzykowski zaczął więc trenować młodzież, najpierw w Warszawie, a później w Aninie. W 1962 roku przeprowadził się do Bielska-Białej. 

Tadeusza Pietrzykowskiego poznałem 1 września 1965 roku w szkole podstawowej nr 12, która wówczas nosiła imię Juliusza Słowackiego. Moi rodzice dostali mieszkanie w okolicy, więc ja trafiłem tam do klasy siódmej. W podstawówce było wtedy wolne stanowisko nauczycielskie, bo jeden magister przeniósł się do szkoły energetycznej. No i to miejsce zajął Tadeusz Pietrzykowski. Nas przez rok uczył chemii i wychowania fizycznego. Chemię mieliśmy w soboty, to jedną godzinę poświęcał na naukę, a drugą opowiadał nam o swoim życiu - opowiada Bogdan Dubiel.

Pietrzykowski nie unikał trudnych rozmów o obozie. Opowiadał uczniom o rotmistrzu Pileckim, o Maksymilianie Kolbe. Bardzo cenił sobie obozowych kolegów. Często mówił, że gdyby nie oni, mógłby nie przetrwać wojny.

- W pamięci mi utkwiło, jak opowiadał nam o apelu, kiedy pan Gajowniczek miał być stracony. Wtedy to Kolbe wyszedł i zaproponował, że pójdzie w zamian do celu głodowej. Bardzo to było wstrząsające. W ósmej klasie, jak pojechaliśmy na wycieczkę do Auschwitz, to naszym przewodnikiem był właśnie Teddy Pietrzykowski. Gdy jechaliśmy w stronę Oświęcimia pociągiem, to całą drogę się śmialiśmy, jak to młodzież. Ale jak wracaliśmy z powrotem do Bielska-Białej, to była między nami całkowita cisza. Bardzo to wszystko przeżyliśmy. Teddy nas oprowadzał po obozie, pokazał cele, w których siedział, no i ścianę śmierci. Na co dzień był człowiekiem bardzo pogodnym, ciepłym i dobrodusznym, ale jak mówił o obozie, to przemawiał przez niego smutek - opowiada Dubiel.

Pietrzykowski miał dobry kontakt z młodzieżą. Był dla nich wzorem do naśladowania i inspiracją. Gdy trzeba było, potrafił wstawić się za uczniami.

Były wtedy Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce i zrobiłem gazetkę na ten temat, ale popełniłem błąd w jednym nazwisku. Jeden z nauczycieli zrobił mi karczemną awanturę, ale Teddy Pietrzykowski stanął w mojej obronie. Powiedział, że mam tylko 14 lat i mam prawo się pomylić. Pietrzykowski zawsze podtrzymywał mnie na duchu. Był dla nas wszystkich inspiracją. W jednym koledze, Jurku, zaszczepił miłość do chemii. Dziś Jurek ma z chemii doktorat. Mnie znowu zaraził miłością do sportu. Już w siódmej klasie powiedziałem mamusi, że chcę być nauczycielem wuefu jak pan Pietrzykowski - i dokładnie tak się stało. Teddy nawet pojechał ze mną na egzamin wstępny, byłem jego pierwszym magistrem. Później bardzo się zaprzyjaźniliśmy, w jednym czasie oboje byliśmy nauczycielami. Jeździliśmy razem na mecze bokserskie do Katowic, on prowadził samochód, a ja załatwiałem bilety - opowiada Dubiel.

Tadeusz Pietrzykowski zmarł nagle w 1991 roku w Bielsku-Białej i tam został pochowany. Doczekał się dzieci i wnuków.

- Jestem dumny z tego, że byłem nauczycielem wuefu i że znałem Teddy'ego. To był naprawdę wspaniały człowiek i jestem mu dozgonnie wdzięczny za to powołanie do sportu, które we mnie zaszczepił - kończy Dubiel.

"Mistrz" już na Netflix. Ekranizacja obozowej historii Pietrzykowskiego

Od 9 kwietnia na platformie stramingowej Netflix jest dostępny film "Mistrz". Produkcja skupia się wokół bokserskiej kariery Pietrzykowskiego w Auschwitz. W rolę Teddy'ego wciela fantastyczny Piotr Głowacki ("Bogowie", "Broad Peak"), a za reżyserię odpowiada Maciej Barczewski. 

Więcej artykułów z serii "Ludzie Śląska": 

Ekstremalny turysta z Sosnowca podbija świat

Czy jedna koszulka z lumpeksu może uratować świat? Rozmawiamy z Patrycją @wearevintyl

Zespół Jamajki z Tychów: chcemy być pozytywnym światełkiem w trudnych czasach