Pan Grzegorz obezwładnił nożownika z Łazarza

i

Autor: Paweł Jaskółka/Super Express

ATAK NOŻOWNIKA

Atak nożownika w Poznaniu. "Tego płaczu pozostałych dzieci nie zapomnę nigdy". To on obezwładnił agresora! Pan Grzegorz nie czuje się bohaterem

2023-10-20 14:20

Tragedia w Poznaniu wstrząsnęła całą Polską. 71-letni Zbysław C. zaatakował na Łazarzu grupę przedszkolaków. Nożem dźgnął w klatkę piersiową 5-letniego Maurycego. Chłopca nie udało się uratować. Agresora dogonił Grzegorz Konopczyński, brygadzista w Remondis Sanitech Poznań. To dzięki niemu Zbysławowi C. wypadło z ręki narzędzie zbrodni.

Nożownik zaatakował grupę przedszkolaków w Poznaniu. 5-letni Maurycy nie żyje

W środowe przedpołudnie w całej Polsce zrobiło się głośno o poznańskim Łazarzu. Około 10:00 na ul. Karwowskiego nożownik zaatakował przechodzącą grupę przedszkolaków. Przedszkolaki szły ze swoimi opiekunami na pobliską pocztę. Dziś bowiem Dzień Poczty Polskiej, inaczej zwany Dniem Listonosza. Maluchy chciały wysłać pocztówki...

Pięcioletni Maurycy został dźgnięty nożem. Był długo reanimowany, a następnie przewieziony wprost na blok operacyjny. Niestety, kilka minut po godzinie 12:00 ze szpitala dotarła najtragiczniejsza wiadomość - chłopiec nie przeżył. Sprawcą okazał się mieszkaniec okolicy, 71-letni mężczyzna. Szybko został zatrzymany przez policjantkę po służbie i mężczyznę. Był nim Grzegorz Konopczyński, brygadzista w Remondis Sanitech Poznań.

Bohater z Poznania. To on obezwładnił nożownika z Łazarza

Dla pana Grzegorza środa przebiegała jak każdy inny dzień w pracy. - Wypełniałem swoje obowiązki, czyli jak co dzień wraz z kolegami odbieraliśmy śmieci z naszego rejonu. Z ulicy Karwowskiego wjechaliśmy w ulicę Mottego. Po wypełnieniu obowiązków, wracaliśmy ulicą Łukaszewicza. Przejeżdżaliśmy w momencie, gdy panie przedszkolanki już krzyczały, przez okno dopytałem, co się stało. "Dźgnął dziecko nożem" - usłyszałem. Zapytałem kto i gdzie ta osoba teraz jest. "Tam biegnie" - wskazały - opowiedział nam pracownik Remondis Sanitech Poznań. - Pozostałe dzieci bardzo krzyczały, panie przedszkolanki krzyczały. Tego płaczu dzieci nie zapomnę - dodaje łamiącym się głosem.

- Nie jesteśmy w stanie przejść do porządku nad takim traumatycznym wydarzeniem. Te sceny rzeczywiście mogą do nas powracać w pamięci przez długi czas, trochę jak sceny z filmu. Jeśli to zacznie wpływać na nasze codzienne życie, samopoczucie, poziom wypełniania obowiązków, warto zgłosić się na poradę do specjalisty - podpowiada nam Natasza Chmielewska-Mazurek, psycholog z Pracowni Rozwoju Osobistego PRO w Poznaniu.

Pan Grzegorz, kierowca śmieciarki, nie tracił jednak czasu. Zaparkował w pobliżu pojazd i ruszył w pogoń za nożownikiem. Zaznacza, że w pobliżu byli inni ludzie, niektórzy mieli w rękach miotły czy kije, ale żaden nie próbował nawet powstrzymać uciekającego 71-latka.

Gdy pan Grzegorz dogonił Zbysława C., z agresorem negocjowała już jakaś kobieta. Jak się później okazało, była to policjantka po służbie. Mężczyzna jednak nie wypełniał poleceń funkcjonariuszki. Sprawy w swoje ręce postanowił wziąć dzielny kierowca śmieciarki. - Zaszedłem go od tyłu i uderzyłem go w łydkę. On stracił równowagę i się nachylił, wtedy uderzyłem go jeszcze kolanem w żebro. W tym momencie wypuścił nóż z dłoni. Odtrąciłem go. Policjantka go unieruchomiła, pomagał jej mój kolega z brygady. Napastnik krzyczał "puść mnie, puść mnie", ja mu odpowiedziałem "błagaj Boga, żeby mały to przeżył" - relacjonuje.

Pan Grzegorz potwierdza, że 71-latek miał w kieszeni jeszcze jedno niebezpieczne narzędzie - scyzoryk.

Atak nożownika w Poznaniu. Mamy nagranie ze śmieciarki!

Atak nożownika w Poznaniu. Mamy nagranie ze śmieciarki!

To on zatrzymał nożownika z Poznania. "Nie czuję się bohaterem"

Pan Grzegorz podczas rozmowy z mediami kilkakrotnie musi ocierać łzy z oczu, czasem drży mu głos. Emocje jeszcze w nim siedzą. - Panika na miejscu była duża, tylko nie było czynów. Gapiów było dużo, tylko nie było bohaterów do zatrzymania go - podkreśla.

Sam, gdy obezwładnił już nożownika, szybko wrócił na miejsce tragedii, gdzie trwała reanimacja 5-letniego Maurycego. - Trzymałem kciuki za tego chłopca. No jak widać, nie udało się [wyciera łzy]. Dziecko nie dawało żadnych znaków życia, ostatnimi słowami, które wypowiedzieli ratownicy medyczni przed wzięciem go do karetki były "nie czuć pulsu" - mówi kierowca śmieciarki, choć głos z emocji odmawia mu posłuszeństwa.

Pan Grzegorz nie czuje się bohaterem. - To był mój obowiązek. Kocham dzieci. Każdy z nas by pewnie tak postąpił, choć nikt by nie chciał być w takiej sytuacji. Może gdybyśmy byli na miejscu 10 minut wcześniej, to do tej tragedii by nie doszło, bo może by się nas przestraszył... - tego jednak już nigdy się nie dowiemy.

Opieka psychologiczna dla dzieci i kadry przedszkola. Jak zadbać o komfort psychiczny dzieci? Komentarz eksperta

Kilka godzin po tragicznych scenach na Łazarzu rzeczniczka prezydenta Poznania Joanna Żabierek przekazała, że przedszkole nr 48 w Poznaniu, do którego chodził Maurycy, jest w czwartek czynne. - Od wczoraj dzieci, rodzice oraz nauczyciele są objęci opieką psychologów. Specjaliści są dzisiaj w placówce od godziny 6.00 i pozostaną do dyspozycji w kolejnych tygodniach - zapewniła. Opieką psychologów objęta została również rodzina Maurycego, wsparcia rodzinie udzielili również pracownicy punktu interwencji kryzysowej.

W przypadku koleżanek i kolegów Maurycego, czyli świadków brutalnego morderstwa 5-latka, kluczowa jest jednak teraz rola rodziców. - Najważniejsze jest teraz przywrócenie dzieciom poczucia bezpieczeństwa, pokazania, że rodzice, rodzeństwo, dziadkowie - wszyscy czuwamy, by nie stało im się coś złego. Istotne są zapewnienia, że już nigdy w życiu nic takiego im się nie przydarzy, że już nic mu nie grozi - podpowiada psycholog Natasza Chmielewska-Mazurek. - Rodzice czy opiekunowie przez najbliższe dni powinni być bardziej dostępni dla swoich pociech, rozmawiać z nimi, obserwować ich zachowania. Pierwsze dwa tygodnie po takim traumatycznym wydarzeniu są kluczowe, to wtedy mogą wystąpić nasilone objawy, takie jak lęk przed zostaniem samym, pójściem do przedszkola, spaniem przy zgaszonym świetle. Niektóre dzieci mogą moczyć się w nocy, inne reagować agresją - dodaje.

Jeśli objawy utrzymywałyby się dłużej, to po miesiącu warto zgłosić się z dzieckiem po pomoc do specjalisty. - Nie trzeba szukać dzieciom terapeuty, choć oczywiście istnieje też taka możliwość. Wystarczy - często nawet pojedyncza - konsultacja psychologiczna u psychologa dziecięcego - zachęca psycholog z Pracowni Rozwoju Osobistego PRO w Poznaniu.

A co z powrotem do przedszkola? Część najmłodszych na pewno będzie chciała tego unikać, zwłaszcza w pierwszych dniach. - To bardzo indywidualna kwestia, choć w psychologii mówimy o mechanizmach utrwalania lęku. Jeśli się czegoś boimy, a nie chcemy się z tym skonfrontować, to finalnie będzie nam jeszcze trudniej stawić czoła wyzwaniom. Proponowałabym przez najbliższe dwa tygodnie spróbować zapewnić dzieciom większy komfort, jednak po tym czasie postarać się zachęcać dziecko do powrotu do rutyny, cały czas podkreślając, że wszystko będzie ok, że mogą czuć się bezpieczne - proponuje Chmielewska-Mazurek.

Tak poznaniacy opłakują 5-letniego Maurycego.

Tak wygląda miejsce śmierci 5-letniego Maurycego. Mieszkańcy przynoszą misie i znicze