Urodzinowy wernisaż w Świdniku

i

Autor: Mateusz Kasiak Aleksander Shaul Rozenfeld podczas wernisażu w Świdniku

Świdnik: Urodzinowa wystawa Aleksandra Shaula Rozenfelda i artystyczny manifest [GALERIA]

2022-06-09 20:59

To była metaforyczna wędrówka przez życie malarza i poety. Nie brakowało jednak pogawędek o sztuce jako takiej i problemach współczesnego świata. Bo jak mówi nam Rozenfeld – wszystko się łączy. W Świdniku artysta apelował o jedność w pomocy Ukrainie.

Czwartkowy wernisaż w galerii Biblioteki przy ul. Niepodległości 13 w Świdniku nieoczekiwanie zamienił się w spotkanie urodzinowe. Z tej okazji artysta napisał i przeczytał krótki wiersz. Wśród publiczności nie brakowało jego bliskich i przyjaciół.

- To malarz, świetny poeta, ale przede wszystkim dobry człowiek. Na pewno wpływ na to miało jego życie. Liczne porażki i trudne chwile - mówi nam Artur, przyjaciel artysty. - Mówię np. o tym, że doświadczył bezdomności, doznał głodu czy widział wojnę - dodaje.

Aleksander urodził się 9 czerwca 1984 roku w Afuli koło Nazaretu w Izraelu, a wychowywał w Złotowie. Rok po maturze niejako powrócił do źródeł.

W Świdniku zaprezentował dziewięć obrazów, które mają symbolizować dziewięć przystanków na mapie jego wędrówki po Izraelu, w którym mieszkał pięć lat.

Mamy więc doświadczenie miłości, kryzys bezdomności, służbę wojskową, pracę czy spojrzenie na wojnę w Libanie.

- Najtrudniejszym okresem była wojna w Libanie. Z jednej strony czas bardzo płodny, bo powstawały wtedy wiersze i piosenki. Z drugiej strony bardzo niebezpieczny - opowiada Aleksander.

Bezdomność to stan ducha

Inną ciemną chwilę pobytu na ziemi ojca także przekuł w poezję. Kiedy musiał przez trzy miesiące mieszkać na plaży Tel Awiwu, pisał. - I modliłem się. To był jednak dobry czas. Powstały dwie piosenki i modlitwa. Byłem blisko boga - wspomina.

I dodaje, że bezdomność to stan ducha, bo jako dwupaństwowiec zawsze czuł się obco: Tak naprawdę moja podróż do Izraela to bardziej wyjście ze strefy komfortu niż poszukiwanie korzeni.

Wystawa ma być tego potwierdzeniem, bo jak zaznacza, u siebie jest się wtedy, kiedy ktoś cię chce: A ja spotykałem i spotykam cudownych ludzi, także dlatego, że oni chcieli się spotkać. Pochodzenie mnie więc nie określa.

Jak artysta rozumie swoją sztukę? - Ona jest moja, dopóki nie zobaczy jej odbiorca. Dopóki nie przekroczy progu galerii. Dopóki ktoś jej nie przeczyta - stwierdza.

Dlatego jest i uniwersalna, i może być czytana w każdym niemal kontekście? - I bardzo dobrze - odpowiada. Obrazy powstały w czasie pandemii, więc na wspomnienia izraelskie został nałożony dodatkowy filtr osamotnienia.

- A to co dzieje się teraz z obrazem „Liban 2006” to kolejne zjawisko - zauważa. Na płótnie widzimy ofiary wojny, krew, strzelających. Na górze bezchmurne i niebieskie niebo, na dole pustynię. - Teraz ludzie czytają to w kontekście wojny w Ukrainie - słyszymy. - Więc to ich dzieło - podkreśla.

Manifest artystyczny

Sprawa ukraińska jest w tej chwili zresztą ważnym tematem osobistej i artystycznej działalności Rosenfelda. Jak mówi, po czasach zrywu, nastała stagnacja. - A potrzebna jest pomoc długofalowa, bo się do niej zobowiązaliśmy - uważa.

- Apeluję też do środowiska artystycznego o jednoznaczne wyrażanie swoich opinii i głośne mówienie np. za pomocą sztuki o tym, jak jest - dodaje.

Wystawę Rosenfelda można oglądać w świdnickiej bibliotece do 25 czerwca. Artysta obecnie pracuje nad nowymi obrazami. Mają być to symboliczne wizerunki osób uciekających przed wojną w Ukrainie.