Sprawa rapera Seana "Diddy'ego" Combsa wywołała ogromne poruszenie w show-biznesie. Wiele osób z branży zabrało głos, jedni wyrażają wsparcie, inni dystansują się od artysty. Jedno jest pewne - to jedna z najgłośniejszych spraw w amerykańskim show-biznesie ostatnich lat. Przypomnijmy - artysta od miesięcy mierzy się z poważnymi zarzutami, między innymi spisku w sprawie wymuszania haraczy i handlu ludźmi w celach seksualnych, które rzuciły cień na jego wieloletnią karierę. We wrześniu Diddy został osadzony w więzieniu Metropolitan Detention Center na Brooklynie, gdzie oczekuje na zakończenie procesu.
Zobacz także: Matka Diddy'ego komentuje aferę z synem. Mówi o społecznym linczu
Diddy oczyszczony z części zarzutów
Raper od samego początku nie przyznawał się do stawianych mu zarzutów. W środę, 2 lipca 2025 ława przysięgłych, która rozpoczęła obrady w poniedziałek, 30 czerwca, podjęła decyzję dotyczącą zarzutów ciążących na producencie muzycznym. Choć niektóre zarzuty zostały oddalone, Diddy nie może jeszcze całkowicie odetchnąć - dochodzenie nadal trwa, a sprawa wciąż jest daleka od zakończenia. Sąd w Nowym Jorku oczyścił rapera z zarzutów przestępczego spisku i handlu ludźmi w celach seksualnych, natomiast Diddy został uznany winnym jednego z zarzutów, a mianowicie transportu dwóch osób w celu uprawiania prostytucji. Adwokat 55-latka, Marc Agnifilo zaapelował do sądu o zwolnienie jego klienta z aresztu za kaucją. Swoją prośbę motywował tym, iż:
To jego pierwsze skazanie i jest to przestępstwo związane z prostytucją, więc powinien zostać zwolniony na odpowiednich warunkach - mówił Agnifilo.
Choć Diddy dzięki częściowemu oczyszczeniu z zarzutów uniknął dożywotniej kary więzienia, nie oznacza to, że nie poniesie żadnych konsekwencji. Za oskarżenia dotyczące dwóch przypadków transportu w celu uprawiania prostytucji, raper może otrzymać karę pozbawienia wolności do lat 10.