Konflikt między Justinem Bieberem a jego byłym sąsiadami z Calabasas Jeffrey’em i Suzanne Schwartz ciągnie się od 2014 roku. Wtedy to Justin obrzucił ich dom jajkami. Za swoje czyny odpowiedział jeszcze w tym samym roku – w lipcu 2014 roku małżeństwo otrzymało od niego 80 tysięcy dolarów odszkodowania. Ponadto Justin został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu, pięć dni prac społecznych oraz obowiązkowy kurs panowania nad własnymi emocjami.
Choć wydawałoby się, że tę przykrą sprawę Justin Bieber już dawno ma za sobą, Jeffrey i Suzanne znów dali o sobie znać. Tym razem oskarżają Justina o… antysemityzm. Dokładnie, chodzi o ochroniarza Justina, który miał w ich stronę rzucać antysemickimi hasłami i prowadzić wobec nich „kampanię terroru”. Jeffrey zaznacza też, że sąsiedztwo Justina Biebera zniszczyło jego biznes, a on i jego małżonka nadal cierpią emocjonalny niepokój i bezsenność.
„Grożenie człowiekowi uszkodzeniami ciała, nazywanie go „małym Żydem” i zastraszanie go słowami „co masz zamiar zrobić, żydowski chłopaku” to przestępstwo nienawiści” - twierdzi prawnik Schwartzów.
Mecenasowie Justina Biebera nazywają oskarżenia niedorzecznymi i przypominają, że para już wcześniej przyznała, że słowa wypowiadał ochroniarz, a nie muzyk.
Co sądzicie o całej sprawie? Czy Jeffrey i Suzanne nie otrzymali już wystarczającego zadośćuczynienia? No i – czy Justin Bieber powinien odpowiadać za słowa swojego ochroniarza?

i

i