Śmiało można powiedzieć, że „Afryka Express” była przygodą życia, bo to są wspomnienia i anegdotki, które na pewno zostaną z nami już na zawsze. I to przede wszystkim jest taka przygoda, której człowiek sam nie byłby w stanie sobie zapewnić. Żadne pieniądze i destynacje nie są w stanie zapewnić takiego ogromu i wachlarza skrajnych emocji, smutku, radości, strachu, presji, więc to przygoda życia na pewno.
- mówi agencji Newseria Karolina Woźniak, modelka, influencerka.
My wiele podróżujemy, natomiast podróżować w taki sposób i dołączyć do tego rywalizację, współzawodnictwo, poza tym od podszewki można było zobaczyć Afrykę, naturę, miejscowych ludzi, ich styl życia, kulturę. To było coś wspaniałego. Można sobie zafundować wakacje, natomiast czegoś takiego człowiek nie jest w stanie sobie kupić, więc jesteśmy wdzięczni i bardzo doceniamy to, że zostaliśmy zaproszeni do udziału w tym programie.
- dodaje Tomasz Iwan, były piłkarz, reprezentant Polski.
Uczestnicy formatu mają świadomość, że ze względu na ograniczony czas antenowy nie wszystko, co zobaczyli i przeżyli, uda się pokazać w programie. Zapewniają jednak, że w tym ekstremalnym wyścigu dali z siebie wszystko i są dumni z tego, że w krytycznych momentach udało im się pokonać swoje słabości.
Czekamy, jak zostanie to teraz pokazane w telewizji, ale jesteśmy spokojni, bo nie miało miejsca nic takiego, czego musielibyśmy się wstydzić.
- mówi były piłkarz.
Karolina Woźniak przyznaje, że przemierzając Tanzanię i Kenię, spotykali się z różnymi niecodziennymi sytuacjami i wiele rzeczy ich zaskoczyło.
Chyba najbardziej szokującym aspektem była jednak bieda, to, jak bardzo skromnie oni żyją, nie mają dostępu do ciepłej wody, nie ma prądu. Ich domy to lepianki, gdzie nie ma ścian i często w jednej lepiance mieszka kilka różnych rodzin, które nie są ze sobą związane, ale jakoś muszą budować ze sobą więzi i wspólnie żyć. Natomiast paradoksalnie też są bardzo optymistyczni, bardzo szczęśliwi. „Hakuna matata” to jest to motto, które im przyświeca na co dzień.
- mówi influencerka.
I właśnie tym optymistycznym podejściem do życia mieszkańcy Czarnego Kontynentu dodawali uczestnikom programu energii. Patrząc bowiem na warunki, w jakich funkcjonują tubylcy, nawet w momentach zwątpienia wierzyli, że nie ma rzeczy niemożliwych. To, co zobaczyli na miejscu, dało im też dużo do myślenia.
Na pewno byliśmy zaskoczeni właśnie tą biedą, ale z drugiej strony jako przeciwwaga była ta radość, którą oni mają w życiu. Kiedy na przykład trafialiśmy do rodziny na wiosce na nocleg, to zrobili nam kolację i choć nie mówili po angielsku, to śpiewali nam piosenki, byli uśmiechnięci, zadowoleni, więc to jest coś, z czego można brać przykład. My żyjemy w świecie bardziej cywilizowanym, otaczają nas technologie, ludzie cały czas za wszelką cenę brną do przodu, a tam można było zobaczyć takie trochę slow life, takie zwolnienie, że jednak inne rzeczy w życiu są ważne, nie tylko stan posiadania i gonitwa, kto lepszy, ważniejszy i kto ma lepszą pracę.
- mówi Tomasz Iwan.
Po wyjeździe w takie rejony człowiek może śmiało powiedzieć, że wraca odmieniony. Tam ludzie cieszą się z małych rzeczy i stawiają na zupełnie inne wartości. Oni cieszą się z tego, że są razem, mogą pośpiewać, coś ugotować i tym się podzielić z turystami takimi jak my. I oni to celebrowali, jakby to było jakieś ogromne święto, co najmniej Nowy Rok, a to po prostu goście z innego kontynentu. Natomiast dla nas było to cudowne.
- mówi Karolina Woźniak.
Uczestnicy cieszą się też, że podczas tej wyprawy mogli na żywo zobaczyć różne oblicza Aryki. Niezwykle fascynująca była dla nich między innymi dzika przyroda tuż na wyciągnięcie ręki.
Tę dzikość Afryki czuło się praktycznie wszędzie. Byliśmy w takich miejscach, gdzie przez drogę nagle przebiegały żyrafy, ale też były takie miejsca, gdzie praktycznie nie można było spotkać człowieka. Jechałem na przykład prostą drogą przez dwie–trzy godziny i nikogo nie spotkałem. To też było cudowne, mogliśmy tylko obserwować zwierzęta. Przemierzaliśmy autostopem setki kilometrów, więc tę Afrykę mogliśmy zobaczyć od podszewki.
- mówi Tomasz Iwan.
To jest w ogóle niesamowite, ja na przykład żyrafy widziałam wcześniej w rezerwatach przyrody czy w zoo, natomiast zobaczyć dziką, która przebiega przez ulicę, to jest totalnie inny efekt i niesamowite doznanie.
- dodaje Karolina Woźniak.
Para miała też okazję zobaczyć, jak żyją Masajowie, jedno z najbardziej znanych afrykańskich plemion. Ich okrągłe osady budowane są przez kobiety z błota, popiołu i krowiego łajna, pokryte strzechą i otoczone ciernistymi ogrodzeniami chroniącymi bydło i mieszkańców przed drapieżnikami. Mieszkańcy żyją wciąż zgodnie ze swoimi dawnymi tradycjami.
Totalnie inny świat, inna kultura, coś dla nas może niezrozumiałego, to inny stan umysłu, taki o 180 stopni.
- mówi Karolina Woźniak.
Aż ciężko sobie wyobrazić, że jeszcze ludzie gdzieś tak żyją, a to faktycznie się dzieje. I my mieliśmy to szczęście, że mogliśmy to zobaczyć na własne oczy.
- dodaje Tomasz Iwan.
Karolina Woźniak zauważa też, że mieszkańcy miast mają większy dostęp do cywilizacji.
Tam nawet były takie skrajności, że osoba, która miała samochód i którą pytaliśmy o transport, posługiwała się zazwyczaj też telefonem, natomiast w tych lepiankach, gdzie nocowaliśmy, niektórzy nie mieli nawet mydła, więc jednak dywersyfikacja społeczeństwa nawet w tej biednej przestrzeni funkcjonowała.
- dodaje modelka.
Źródło: Newseria