Leszek Cichoński z gitarzystami

i

Autor: Agata Władyczka, mat. prasowe

Leszek Cichoński: Czas na znak jednoczącej wibracji muzyki [WYWIAD]

2020-04-27 13:31

Gitarowy Rekord Guinnessa już 1 maja! I choć zorganizowany zostanie w innej niż dotychczas formule, to organizatorzy liczą, że w ten sposób uda się rozpalić nadzieję w tysiącach gitarzystów. O pierwszej edycji internetowego Gitarowego Rekordu Świata, a także o trudnym czasie dla branży muzycznej w czasach pandemii, rozmawialiśmy z Leszkiem Cichońskim, znanym gitarzystą i pomysłodawcą Gitarowego Rekordu Guinnessa.

Do tej pory Gitarowy Rekord Guinnessa odbywał się na Rynku we Wrocławiu. W tym - ze względu na trwającą pandemię koronawirusa - zorganizowany zostanie online. By móc wziąć w nim udział, należy pobrać kartę zgłoszeniową ze strony heyjoe.pl. Rekord będzie bity 1 maja o godz. 16.00.

W historii Gitarowego Rekordu Guinnessa tegoroczna edycja funkcjonuje jako „specjalna edycja online” – niezależnie od liczby gitarzystów, w przyszłym roku do pobicia rekordu nadal potrzebne będą minimum 7 424 gitary. To już 18. edycja Gitarowego Rekordu Guinnessa.

Poniżej możecie przeczytać rozmowę z Leszkiem Cichońskim, gitarzystą i pomysłodawcą festiwalu.

Impreza co roku odbywa się na wrocławskim Rynku, w tym roku - ze względu na okoliczności - przenosi się do sieci. Czy jest szansa na pobicie rekordu Guinnessa w nowej, internetowej formule?

Leszek Cichoński: Myślę, że jest szansa. Natomiast w tym roku impreza zmieniła nazwę. To Gitarowy Rekord Świata Online. Wymogiem Komisji Rekordów Guinnessa jest zebranie gitarzystów w jednym miejscu, a my spotykamy się tym razem w różnych miejscach. Myślę, że jeżeli wszyscy, którzy zwykle biorą udział w naszym festiwalu na Rynku, się zgłoszą, to oczywiście jest szansa na pobicie rekordu.

Atmosfera festiwalu na Rynku była niezwykła. Nie jest Panu trochę przykro? Czy w tej internetowej formule jest szansa na stworzenie takiego poczucia jedności, jakie towarzyszyło do tej pory festiwalowiczom przy każdej edycji Gitarowego Rekordu?

Na pewno będzie to trudniejsze, bo granie razem generuje pewną dobrą energię. Zresztą, ja nazwałem tę energię, która się przy tym pojawia na Rynku we Wrocławiu już od osiemnastu lat, univibe, czyli uniting vibration of music (w tłum. na język polski: jednocząca wibracja muzyki - przyp. red.). Towarzyszy temu znak podniesionych trzech palców: kciuka, palca wskazującego i palca środkowego. Ten znak to właśnie univibe, jednocząca wibracja muzyki. Co więcej, ten znak w obecnych czasach nabiera nowego sensu, bo zamiast podawania sobie ręki, można pokazać sobie właśnie ten znak univibe. Ten znak to także trzy, a więc: trzymajmy się, nie dajmy się, także trzymajmy się w domu. Zresztą, Jennifer Batten, gitarzystka Michaela Jacksona, nagrała piękne zaproszenie na Gitarowy Rekord, jest ono na YouTubie, a przypomnijmy: Jennifer Batten była już dwukrotnie na Rekordzie. Powiedziała: shaking hands, czyli podawanie ręki: NO. Horns, czyli rogi, charakterystyczne dla rockmanów: NO. Teraz czas na univibe, na jednoczącą wibrację muzyki i na świadomość tego, że jesteśmy jednością. Mam nadzieję, że mimo tego połączenia przez internet uda nam się wygenerować nową jakość i to wspólne granie na odległość pozwoli nam doświadczyć fajnych przeżyć i zbudujemy takie poczucie jedności.

Tym bardziej, że w tym trudnym czasie powinniśmy się trzymać razem. Skąd u Pana determinacja do zorganizowania festiwalu w internetowej odsłonie? Większość festiwali jest odwoływanych.

To nie jest przypadek. Ja już dziesięć lat temu wprowadziłem także transmisje online i łączymy się w różnych miejscach na świecie. Grają z nami także w różnych zakątkach światach: w Norwegii, w Niemczech, w Australii. Teraz jest szansa na rozszerzenie tej idei. Jennifer Batten już potwierdziła, że zagra z nami także i w tym roku. Będzie też Michael Molenda. Michael pomaga mi skontaktować się ze Stevem Lukatherem, żeby on również się w to włączył. Zobaczymy, czy się uda, bo to mega gwiazdy. Ale szanse są. Ja nie rezygnuję nigdy, stąd ten pomysł zrobienia Gitarowego Rekordu właśnie online. Połączymy się przez internet i choć będziemy daleko od siebie, możemy być blisko właśnie dzięki muzyce i tej jednoczącej sile muzyki, czyli univibe.

Jak to będzie wyglądało? Wiemy, że będą łączenia ze światowej sławy gitarzystami. Czy będzie szansa na pokazanie uczestników?

Oczywiście, chcemy pokazywać wszystkich, którzy będą brali udział w tej imprezie. Będą takie momenty, że ekran będzie podzielony i będziemy starali się wszystkich pokazywać. Wszystkich, którzy grają. Oczywiście, nie pokażemy siedmiu tysięcy gitarzystów na ekranie monitora czy telewizji. Ale będziemy starać się pokazywać jak najwięcej osób, zwłaszcza tych grających na balkonach. Mam potwierdzenie z Włoch od Marco Bartoccioniego, który już też był dwukrotnie na Gitarowym Rekordzie. Mówił, że już organizuje przyjaciół, żeby zagrać jak to Włosi, na balkonach, tylko żeby zagrać "Hey Joe". Możliwe, że zagramy też "Little Wing" Jimiego Hendriksa, a także moją kompozycję "Thanks Jimi". Jennifer Batten zadeklarowała, że zagra ze mną właśnie "Thanks Jimi".

Na razie wszyscy zostajemy w domach. Będzie także w domach w czasie festiwalu. Stąd teraz pytanie: Jak Pan spędza narodową kwarantannę?

Mam tyle pracy, że nie mam czasu na razie nawet zastanowić się nad tym, że to jest kwarantanna. Równolegle przygotowuję Gitarowy Rekord, komunikuję się ze wszystkimi, którzy mają wziąć udział, przygotowuję razem z Tomkiem Grabowskim podkłady, a do tego również kończę płytę "Thanks Jimi Symfonicznie", zarejestrowaną trzy lata temu w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu."Thanks Jimi Symfonicznie" to pierwszy na świecie krążek, który zawiera muzykę Jimiego Hendriksa graną przez orkiestrę symfoniczną. Okładkę projektuje Andrzej Pągowski, bardzo znany grafik. Będzie piękna zarówno okładka, jak i muzyka w środku. Zresztą wszyscy, którzy byli na tym koncercie, wspominają to jako ogromne przeżycie. Wszyscy znajomi też namawiali mnie, by w końcu wydać tę płytę i w tym roku mamy 50. rocznicę śmierci Hendriksa. To także okazja do podziękowania mu za inspirację.

Nie było więc czasu na nadrobienie muzycznych zaległości? Ewentualnie: co mógłby Pan nam polecić do posłuchania w okresie pandemii?

Na pewno jest to okazja do zweryfikowania swoich upodobań, przeczytania książki, którą dawno chcieliśmy przeczytać czy posłuchania muzyki, której dawno chcieliśmy posłuchać. Ja na przykład zbieram sobie linki do muzyki, której chciałbym posłuchać. Jest tego bardzo, bardzo dużo. Może po 1 maja uda mi się do tego zajrzeć i poszukać inspiracji w innych miejscach, innych klimatach. Na pewno jest to czas do refleksji. To, co się wydarzyło, jest szokiem dla świata i różnie to sobie można tłumaczyć. Moim zdaniem to nie jest przypadek. Zatem warto zweryfikować pewne wartości, którymi się kierujemy i swoje postrzeganie świata, bo nagle wszystko stanęło na głowie, całe nasze życie i plany oraz możliwości realizacji siebie. Dla niektórych może być to inspiracja, żeby zbudować to po nowemu, zbudować to inaczej, w oparciu o inne wartości. I wrócę tu do tych wartości, które są w znaki univibe, czyli Uniting Vibration. To znak, że jesteśmy jednością. To jest jednocześnie hope, faith i love, a więc nadzieja, wiara i miłość. To te wartości, które dla wszystkich są ważne. Chcę promować ten znak. Pozdrawiają się już w ten sposób gitarzyści i to znani. Myślę, że to polski sposób na przemianę świadomości na świecie, a zarazem nasz wrocławski sposób. Tak sobie teraz pomyślałem, że szkoda, że ten krasnal, który stoi na Rynku, Leszko, nie podnosi jedną ręką gitary, a drugą nie pokazuje znaku univibe. Ale może jakoś uproszę pana prezydenta i władze miasta o jeszcze jednego krasnala i to będzie Jimi. Bo to tak miało być. Od lat starałem się o krasnala, który będzie się nazywał Jimi, czyli z szopą na głowie, ze stratocastera. I pewnego razu dostałem zaproszenie od prezydenta i odsłonięto tego krasnala. To było przemiłe zaskoczenie. Ale mam pole do działania, żeby postarać się o jeszcze jednego krasnala, który będzie się nazywał Jimi i będzie pokazywał znak univibe.

W czasie pandemii cierpi również branża muzyczna. W bardzo trudnej sytuacji są kluby i agencje eventowe. Mówi się o odwołaniu koncertów do 2021 roku. Jak Pan ocenia tę sytuację branży muzycznej?

To jest sytuacja straszna. Ja też mam koncerty poodwyływane i to takie ważne i nie widać przyszłości, nie widać końca praktycznie. A niektórzy muzycy żyją bardziej z ZAiKS-u i z kompozycji. U mnie to jest mały wycinek dochodów. Większość to są koncerty. Dla mnie jest to rzeczywiście trudna sytuacja. To wymaga troszkę innych działań. Być może będzie to wymagało jakichś lekcji przez internet czy koncertów online, tak jak w przypadku Gitarowego Rekordu Guinnessa. Na razie nie mam jak przygotować się do tego. Na razie chcę skończyć tę płytę. Jestem na finiszu, ale ten finisz jest najtrudniejszy: ostatnie zgrania, masteringi. I podkreślę jeszcze raz: piękna okładka. Jestem przeszczęśliwy, że to będzie tak piękne wydawnictwo właśnie dzięki Andrzejowi Pągowskiemu, który przygotował grafikę. Jest wiele rzeczy, które mnie cieszy, ale z drugiej strony jest też wiele powodów, które martwią i jeszcze nie wiem, jak je rozwiązać w przyszłości.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała

Kinga Czernichowska

My również przypominamy, że utwór "Hey Joe" wykonywany jest od trzech lat w czasie Gitarowego Rekordu Guinnessa z nowym, pozytywnym tekstem. Co to za tekst? O tym również mówi Leszek Cichoński:

Tekst brzmi podobnie, ale znaczy zupełnie co innego. To "Hey Joe. A new story". Jest to historia Joe, który wrzucił pistolet do rzeki, bo to nie była prawda, że go żona zdradzała i życie potoczyło się zupełnie inaczej. Taka pozytywna historia Joe. Nawet pani Kasia, która strzyże mi włosy, jak jej opowiedziałem tę historię, powiedziała: "Aha, to jest taki Joe Cichoński". Zwłaszcza że historia kończy się tym, że autor pyta Joe: Joe, gdzie ty lecisz z tymi kwiatami w ręce? A Joe odpowiada, że właśnie leci do miasta zobaczyć żonę, bo właśnie urodziła mu chłopców.I tych chłopców jest trzech, czyli znów: univibe. To mi się tak wszystko zgadza w życiu, jakbym właśnie miał prowadzenie z góry, żeby te fajne rzeczy się działy i taki fajny przekaz płynął z Wrocławia do świata. Myślę, że w tym roku też tak będzie

Cały wywiad możecie obejrzeć na nagraniu wideo poniżej:

Leszek Cichoński o gitarowym rekordzie WYWIAD