- Rosja oskarża NATO o łamanie traktatu nuklearnego, jednak ekspert z PISM uważa to za hipokryzję, wskazując na podobne działania Rosji.
- Ćwiczenia „Steadfast Noon” symulują użycie bomb nuklearnych, ale faktyczne wykorzystanie ładunków jest możliwe tylko pod dowództwem USA.
- Polska aktywnie uczestniczy w manewrach NATO, wysyłając myśliwce F-16 w roli wsparcia konwencjonalnego.
- Czy oskarżenia Rosji mają na celu odwrócenie uwagi od jej własnych działań nuklearnych?
Ćwiczenia „Steadfast Noon”. Rosyjskie oskarżenia o naruszenie traktatu
W poniedziałek rozpoczęły się coroczne ćwiczenia „Steadfast Noon”, które potrwają około dwóch tygodni. Ich celem jest utrzymanie gotowości sił sojuszniczych oraz zapewnienie wiarygodności i bezpieczeństwa nuklearnego potencjału odstraszania.
W rosyjskich środkach masowego przekazu pojawiły się oskarżenia polityków i ekspertów, że formuła manewrów stanowi rzekomo złamanie Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT), czyli układu podpisanego przez USA, ZSRR i Wielką Brytanię w lipcu 1968 r., w którym zobowiązały się, że nie przekażą broni jądrowej innym państwom.
Na przykład Aleksandr Michajłow, dyrektor Biura Analiz Wojskowo-Politycznych i były szef zarządu FSB, w wywiadzie dla „Komsomolskiej Prawdy” przekonywał: „Rosja wielokrotnie oświadczała, że ćwiczenia »Steadfast Noon« naruszają Traktat o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Nie tylko dlatego, że biorą w nich udział państwa, które rozmieszczają na swoim terytorium amerykańską broń jądrową. Ale również dlatego, że w ćwiczeniach biorą udział mocarstwa nieposiadające broni jądrowej, na których terytorium nigdy nie rozmieszczono amerykańskiej broni jądrowej. A te kraje podpisały Traktat o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej! A udział w ćwiczeniach z użyciem taktycznej broni jądrowej stanowi naruszenie traktatu”.
Stanowisko eksperta
Jak podkreślił Artur Kacprzyk, analityk ds. odstraszania nuklearnego w Polskim Instytucie Studiów Międzynarodowych, z którym rozmawiała PAP, ćwiczenia „Steadfast Noon” nie naruszają NPT, mimo że symulują użycie bomb nuklearnych USA przez samoloty sojuszników europejskich biorących udział w nuclear sharing (program NATO polegający na tym, że niektórzy sojusznicy nieposiadający broni jądrowej, uczestniczą w planowaniu jej użycia i przechowują amerykańskie głowice na swoim terytorium. Obecnie to Włochy, Turcja, Belgia, Holandia i Niemcy – PAP). Jak wyjaśnił ekspert, faktyczne wykorzystanie tych ładunków byłoby bowiem możliwe jedynie pod amerykańskim dowództwem i za zgodą prezydenta Stanów Zjednoczonych. Broń jądrowa USA stacjonująca w Europie pozostaje pod kontrolą USA i jest strzeżona przez amerykańskich żołnierzy. Oznacza to, że nuklearnych USA i współpraca ta nie łamie NPT.
Rozmówca PAP dodał, że oskarżanie NATO o łamanie umów międzynarodowych jest ze strony Rosji hipokryzją, bo prowadzi podobne działania. – W 2023 r. ogłosiła rozmieszczenie głowic nuklearnych na Białorusi. Następnie wyposażyła białoruskie siły w systemy do ich przenoszenia, w tym pociski Iskander, a w połowie 2024 r. ćwiczyła z nimi użycie broni nuklearnej. Sztabowe ćwiczenia w tym zakresie były też elementem tegorocznych manewrów Zapad, przeprowadzonych przez Rosję i Białoruś – wymienił Kacprzyk i dodał, że USA i Związek Radziecki negocjowały traktat NPT specjalnie w taki sposób, by pozwalał na współpracę w ramach nuclear sharing. ZSRR utrzymywał broń nuklearną na terytorium części państw Układu Warszawskiego (m.in. PRL) oraz przygotowywał ich wojska do użycia tych głowic.
Różnice między nuclear sharing NATO a rosyjskimi działaniami
Ekspert wskazał, że z prawnego punktu widzenia, te działania Rosji i ZSRR są tożsame z nuclear sharing, choć zachodzą istotne różnice polityczne. Przede wszystkim Rosja ogłosiła dyslokację broni nuklearnej na Białorusi, pomimo że po zimnej wojnie NATO nie zdecydowało się na rozmieszczenie broni nuklearnej bliżej rosyjskich granic. Z kolei podczas zimnej wojny Sojusz planował użycie głowic nuklearnych do odparcia komunistycznej agresji na Europę Zachodnią, zaś ZSRR zakładał dokonanie uderzeń jądrowych do wsparcia takiej ofensywy. Ponadto, o ile USA od dekad konsultują w NATO kwestie związane z nuclear sharing i bronią nuklearną, członkowie Układu Warszawskiego mieli po prostu realizować radzieckie decyzje i koncepcje. – Nie ma powodów, by sądzić, że inaczej jest w przypadku rosyjskiego nuclear sharing z Białorusią – podkreślił analityk.
Zdaniem Artura Kacprzyka, należy się spodziewać, że Rosja przeprowadzi w tym roku własne regularne manewry nuklearne „Grom”. Są one ważne zarówno z punktu widzenia utrzymywania gotowości rosyjskich sił nuklearnych, jak i sygnalizowania strategicznego wobec Zachodu.
– Jednak, w przeciwieństwie do działań NATO, Rosja wykorzystuje broń nuklearną i ćwiczenia związanych z nią sił nie tylko do odstraszania agresji, ale i pomagania Rosji w jej prowadzeniu – zwrócił uwagę rozmówca PAP i wyjaśnił, że choć ćwiczenia „Grom” mają charakter cykliczny, Rosja stara się wykorzystać je do podsycenia obaw o wybuch wojny nuklearnej i zniechęcania państw zachodnich do udzielania pomocy Ukrainie.
Jak zaznaczył ekspert, nie należy jednak wykluczyć, że Moskwa wstrzyma się z rozpoczęciem tych manewrów do planowanego spotkania Donalda Trumpa i Władimira Putina w Budapeszcie. Może to zależeć od przebiegu rozmów przygotowawczych do tego spotkania i rosyjskich kalkulacji co do tego, czy należy wzmocnić presję na Trumpa, czy unikać antagonizowania go. – Jak dotąd Rosja stawiała nacisk na podsycanie obaw o eskalację konfliktu, np. ostatnio próbowała w ten sposób odwieść Trumpa od sprzedaży pocisków Tomahawk Ukrainie – przypomniał analityk PISM.
Sojusznicze manewry i strategia odstraszania nuklearnego NATO
W tym roku w „Steadfast Noon” uczestniczy około 70 samolotów i dwa tys. żołnierzy z 14 państw członkowskich Sojuszu. Oprócz maszyn zdolnych do przenoszenia ładunków jądrowych, w ćwiczenia zaangażowane są również samoloty zwiadowcze, AWACS (dowodzenia i kontroli), tankowce powietrzne oraz samoloty transportowe. Wśród samolotów wsparcia w charakterze konwencjonalnym uczestniczą polskie myśliwce F-16. Po raz pierwszy w manewrach wzięła udział Szwecja, wysyłając swoje Gripeny.
Ekspert, z którym rozmawiała PAP podkreślił, że Polska od ponad dekady wysyła na manewry „Steadfast Noon” myśliwce F-16, które pełnią rolę wsparcia konwencjonalnego dla sojuszniczych maszyn ćwiczących użycie broni nuklearnej. Dodał, że ani Polska, ani NATO nie informują publiczne, jakie dokładnie zadania wykonują polskie F-16, ale najprawdopodobniej albo ćwiczą eskortę samolotów z bronią jądrową i ich ochronę przed wrogimi myśliwcami, albo zwalczanie systemów obrony powietrznej wroga, ponieważ jej osłabienie ułatwiałoby samolotom z bombami nuklearnymi dotarcie nad cel.
Jak wskazał Artur Kacprzyk, jako członek Sojuszu, Polska uczestniczy ponadto w pracach Grupy Planowania Nuklearnego (NPG) NATO i innych organów związanych z misją nuklearną Sojuszu. Odpowiadają one za przygotowanie planów potencjalnego użycia broni nuklearnej w samoobronie, jak i ćwiczeń takich jak „Steadfast Noon”.
NATO w swoich komunikatach podkreśla, że ćwiczenia te nie są powiązane z żadnymi bieżącymi wydarzeniami globalnymi. W trakcie manewrów nie używa się amunicji bojowej, a zamiast niej, wykorzystuje się treningowe atrapy.
Gospodarzem tegorocznych manewrów jest Holandia, a większość działań w ramach „Steadfast Noon” odbywa się na Morzu Północnym. Główną bazą ćwiczeń jest baza lotnicza Volkel, w której składowane są amerykańskie taktyczne bomby jądrowe. Elementy wspierające operują także z baz w Kleine-Brogel (Belgia), Royal Air Force Lakenheath (Wielka Brytania) oraz Skrydstrup (Dania).
Scenariusz manewrów obejmuje procedury bezpiecznego transportu i montażu treningowych makiet bomb nuklearnych z podziemnych magazynów do samolotów. Szczególny nacisk położono również na ochronę baz przed zagrożeniami, takimi jak drony.