Od początku inwazji na Ukrainę, Rosja wykorzystuje tereny Białorusi. Prowadzony jest stamtąd ostrzał rakietowy i naloty. Alaksandr Łukaszenka ściśle współpracuje pod tym względem z Władimirem Putinem. Ostatnie wypowiedzi prezydenta Białorusi wskazują, że Mińsk mógłby też wrócić do rozmów na temat przyjęcia rosyjskiej broni jądrowej. Zaznaczył jednak, że stałoby się to tylko w dwóch przypadkach: "atak na Białoruś lub pojawienie się w Polsce amerykańskiej broni jądrowej". Dyktator uważa, że Stany Zjednoczone nastawione są na instalację arsenału atomowego w naszym kraju.
Polecany artykuł:
Broń jądrowa na Białorusi? Łukaszenka: "Nie teraz, nie jutro, nie pojutrze"
Wypowiedzi Łukaszenki przytacza agencja Interfax. Dowiadujemy się z nich, że prezydent Białorusi nie spodziewa się, by rozmowy z Rosją zostały podjęte szybko. Uzależnia je za to od działań USA:
Nie teraz, nie jutro, nie pojutrze, ale jeśli nagle nastąpi atak na Białoruś, jeśli Amerykanie będą dalej dostarczać tę broń do Polski, to powinniśmy ją mieć (broń nuklearną - przyp. red.). Uzgodniliśmy modernizację kilku naszych samolotów, które będą gotowe do przenoszenia taktycznej broni jądrowej.
Według niego, Amerykanie aktualnie zatrzymali się w działaniach zmierzających do umieszczenia broni jądrowej na terenie Polski:
Nie przyśpieszamy tej sprawy, bo Amerykanie się zatrzymali, nie jadą do Polski z bronią jądrową.
Dyktator odniósł się w ten sposób do amerykańskiej operacji Atlantic Resolve - przerzutu uzbrojenia do Europy w reakcji na agresję wobec Ukrainy.
Białoruś przystosowała swoje bombowce
Prezydent Białorusi informował też, że lotnictwo przystosowało samoloty Su-24 do przenoszenia broni nuklearnej. Zaznaczył, że to na wypadek "prowokacji Zachodu".