Największy cel: Natanz
Czwartkowy wieczór przyniósł wiadomość, która odbiła się szerokim echem na całym świecie: Izrael dokonał potężnego ataku na irański kompleks jądrowy w Natanz. To właśnie tam od lat wzbogacano uran, a w ostatnich trzech latach także produkowano materiał bliski jakości broni nuklearnej. Premier Izraela nie pozostawił wątpliwości — uderzenie miało uderzyć w samo serce irańskiego programu nuklearnego.
Według New York Times eksperci nie mają jednak złudzeń: ocena skuteczności tego ataku może potrwać dni lub nawet tygodnie. Kluczowe pytanie brzmi: na jak długo udało się spowolnić postęp Iranu? Jeśli tylko o rok lub dwa, cena polityczna i militarna może okazać się niezwykle wysoka.
Fordow: najgłębszy cel poza zasięgiem?
Jak podaje New York Times, innym celem ataku jest Fordow, który znajduje się głęboko pod powierzchnią góry i jest zabezpieczony w sposób uniemożliwiający atak konwencjonalny. Nie wiadomo, czy izraelskie siły próbowały uderzyć również tam. Eksperci twierdzą jednak, że jeśli Fordow przetrwał, Iran zachował klucz do dalszego rozwoju technologii nuklearnej.
— „Jeśli nie trafisz Fordow, nie zlikwidujesz ich zdolności do produkcji materiału do broni jądrowej” — ostrzega Brett McGurk, były koordynator ds. Bliskiego Wschodu w administracjach USA.
Powtórka z historii?
Historia pokazuje, że tego rodzaju działania przynoszą co najwyżej czasowe efekty. Przykładem może być cyberatak Stuxnet sprzed 15 lat, który zniszczył wiele wirówek, ale opóźnił Iran zaledwie o dwa lata. Późniejsze porozumienie nuklearne z 2015 roku na trzy lata powstrzymało rozwój programu, jednak wycofanie się USA z umowy w 2018 roku za prezydentury Donalda Trumpa doprowadziło do ponownego wzrostu napięcia.
Iran zainstalował nowe, bardziej wydajne wirówki i zaczął wzbogacać uran do 60% — niewiele brakuje do poziomu potrzebnego do produkcji broni. Międzynarodowi inspektorzy potwierdzili przyspieszenie prac, a sam Netanjahu ostrzegł, że Teheran ma już paliwo na dziewięć bomb.
Oprac. Jakub Mazurkiewicz, źródło: New York Times