Cierpliwość Izraela się kończy
Izrael nie zamierza dłużej tolerować gróźb i prowokacji ze strony Hezbollahu – tak można odczytać piątkowe ostrzeżenie ministra obrony Israela Kaca. W ostrym wystąpieniu polityk dał jasno do zrozumienia, że wobec terrorystycznych działań nie będzie już pobłażania. Jego słowa były bezpośrednią odpowiedzią na czwartkowe wystąpienie Naima Qassema, który nazwał izraelsko-amerykańskie działania wobec Iranu „brutalną agresją”.
Hezbollah grozi w odpowiedzi na izraelski atak
Oświadczenie Qassema sugeruje, że Hezbollah może podjąć działania militarne w reakcji na izraelski atak na cele w Iranie. To eskalacja retoryki — dotąd ugrupowanie nie deklarowało jednoznacznie, że planuje włączenie się do otwartego konfliktu. Jeszcze tydzień temu jeden z przedstawicieli Hezbollahu mówił, że organizacja nie zamierza inicjować ataków na Izrael, choć zastrzegł, że „będzie reagować na agresję”.
Powrót do starego frontu?
Hezbollah od lat kontrolował południowy Liban, a w trakcie wojny w Strefie Gazy w 2023 roku rozpoczął regularne ostrzały północnego Izraela. Z czasem starcia przerodziły się w pełnoskalowy konflikt zbrojny, który trwał do listopada 2024 roku. Choć izraelska armia ogłosiła wówczas sukces i znaczące osłabienie struktur wroga, dziś ugrupowanie ponownie daje o sobie znać.
Izrael atakuje Iran. Reakcja nieunikniona?
Spór przybrał nowy wymiar po 13 czerwca, gdy izraelskie siły powietrzne przeprowadziły zmasowane naloty na Iran. Oficjalnie celem były obiekty nuklearne i wojskowe. Premier Benjamin Netanjahu tłumaczył atak tym, że Teheran zgromadził wystarczającą ilość wzbogaconego uranu, by stworzyć aż dziewięć bomb atomowych.
W odpowiedzi Iran uderzył rakietami w Tel Awiw i inne miasta. Napięcie w regionie rośnie z dnia na dzień, a kolejne groźby ze strony Hezbollahu mogą zapowiadać powrót do otwartej wojny — tym razem już na kilku frontach jednocześnie.
Opracował: Dawid Piątkowski, źródło: PAP