Groźny incydent na pokładzie samolotu Ursuli von der Leyen. W tle podejrzenia o rosyjską ingerencję

2025-09-01 12:38

To miała być rutynowa podróż służbowa, a zamieniła się w scenariusz rodem z filmu sensacyjnego. Samolot z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen na pokładzie przez godzinę krążył nad lotniskiem w Bułgarii, ponieważ nawigacja GPS przestała działać. Piloci zmuszeni byli sięgnąć po tradycyjne mapy, a podejrzenia o celową ingerencję padają wprost na Rosję.

Samoloty P-8A Poseidon

i

Autor: Shutterstock
  • Samolot z Ursulą von der Leyen na pokładzie doświadczył całkowitego zaniku sygnału GPS podczas lądowania w Bułgarii.
  • Piloci musieli lądować z użyciem map papierowych, a eksperci wskazują na celowe zagłuszanie sygnału przez rosyjskie służby.
  • Incydent wpisuje się w rosnącą liczbę przypadków zakłócania sygnału GPS w Europie, szczególnie w rejonie Morza Bałtyckiego.
  • Jakie są dalsze konsekwencje tych hybrydowych działań Rosji i jak wpłyną one na bezpieczeństwo w Europie?

W niedzielne popołudnie doszło do niebezpiecznego incydentu z udziałem najważniejszej osoby w Unii Europejskiej. Samolot, którym Ursula von der Leyen leciała z Warszawy do bułgarskiego Płowdiwu, napotkał poważne problemy podczas lądowania. Jak donosi prestiżowy dziennik "Financial Times", powołując się na swoje źródła w Brukseli, na całym lotnisku doszło do całkowitego zaniku sygnału GPS.

Chwile grozy nad Bułgarią

Awaria nowoczesnych systemów nawigacyjnych zmusiła załogę do podjęcia natychmiastowych działań. Piloci, pozbawieni kluczowego wsparcia technologicznego, musieli przez godzinę krążyć maszyną nad lotniskiem, jednocześnie przygotowując się do lądowania przy użyciu starych, dobrych map papierowych. Jak informuje jeden z anonimowych urzędników cytowanych przez "FT", nie ma wątpliwości, że doszło do celowej, zewnętrznej ingerencji.

Wszystkie ślady prowadzą w jednym kierunku. Według ekspertów, z którymi rozmawiał "Financial Times", za zagłuszeniem i fałszowaniem sygnału GPS stoją najprawdopodobniej rosyjskie służby.

To nie przypadek. Rosja coraz śmielej zakłóca sygnał

Incydent z udziałem szefowej Komisji Europejskiej nie jest odosobnionym przypadkiem. To kolejny dowód na eskalację działań hybrydowych prowadzonych przez Kreml. Od czasu pełnoskalowej inwazji na Ukrainę liczba przypadków zakłócania sygnału GPS w Europie drastycznie wzrosła. Problem ten jest szczególnie dotkliwy w regionie Morza Bałtyckiego oraz w Europie Wschodniej, gdzie regularnie dochodzi do paraliżowania cywilnego ruchu lotniczego.

Już pod koniec lipca estoński minister spraw wewnętrznych, Igor Taro, publicznie ostrzegał, że Rosja przesuwa swój sprzęt do zagłuszania coraz bliżej granic NATO. Sprzęt ten miał być widziany zaledwie 20 kilometrów od granicy z Estonią, co pokazuje, jak realne i bliskie jest zagrożenie.

Wizyta pod wysokim napięciem. Incydent na granicy z Białorusią

Wizyta w Bułgarii była częścią podróży Ursuli von der Leyen po krajach graniczących z Rosją i Białorusią. Wcześniej, w niedzielę, przewodnicząca KE spotkała się w Polsce z premierem Donaldem Tuskiem, z którym odwiedziła granicę polsko-białoruską. Także tam nie obyło się bez prowokacji.

W trakcie konferencji prasowej polityków, po drugiej stronie zapory granicznej pojawili się białoruscy żołnierze uzbrojeni w długą broń. Mimo tej demonstracji siły, von der Leyen i Tusk nie przerwali spotkania z dziennikarzami. Szefowa KE wygłosiła wówczas mocne przemówienie, w którym nie pozostawiła złudzeń co do intencji rosyjskiego przywódcy.

"Putin się nie zmienił i nie zmieni się" - stwierdziła stanowczo, przypominając, że jedynym sposobem na powstrzymanie go są silne środki odstraszające. Niedzielny incydent lotniczy nad Bułgarią zdaje się tylko potwierdzać jej słowa.

Radio ESKA Google News