„Na biurze podawczym jest jakiś worek i kilka kupek protestów”
Poniedziałek był ostatnim dniem na osobiste złożenie protestu w siedzibie Sądu Najwyższego. Możliwość zgłoszenia drogą pocztową obowiązuje nadal – liczy się data nadania. Rzecznik SN, sędzia Aleksander Stępkowski, przekazał dziennikarzom, że liczba protestów już teraz jest znaczna, a wiele jeszcze nie zostało zarejestrowanych:
- Nie wiemy, ile protestów wpłynęło. Z tych, które w jakiś sposób zostały zarejestrowane, czy to na biurze podawczym czy w izbie SN, to wiemy o nieco ponad trzech tysiącach protestów. Wiemy też jednak, że na biurze podawczym jest jakiś worek i kilka kupek protestów jeszcze zupełnie niezarejestrowanych, w związku z czym tych protestów wpłynęło na pewno więcej.
Masowe, powielane, ale też indywidualne
Jak poinformował Stępkowski, znaczna część skarg jest powielana:
- Dominują protesty, które są powielane. Jest to powielana treść, która jest udostępniana przez poszczególne osoby w internecie. Są też protesty pisane samodzielnie przez poszczególne osoby.
Nie wszystkie zgłoszenia mają jednak podstawy prawne do rozpoznania. Rzecznik wskazał:
- Są to skargi w potocznym znaczeniu, czy utyskiwania, których nie jesteśmy w stanie wziąć pod uwagę z tego prostego względu, że Kodeks wyborczy wyraźnie stwierdza, że protest może być oparty, albo na zarzucie naruszenia Kodeksu karnego z rozdziału o przestępstwach przeciw wyborom, albo na zarzucie naruszenia przepisów Kodeksu wyborczego o przeprowadzeniu głosowania i ustalenia jego wyników.
Nie będzie tysiąca rozpraw
Sędzia Stępkowski zapewnił, że SN nie będzie rozpatrywał każdej skargi osobno, jeśli mają identyczną treść:
- To nie jest tak, że SN będzie musiał odbyć kilka tysięcy posiedzeń.
Jak dodaje, część protestów z powodu tożsamej treści zostanie połączona i będą one rozpoznawane łącznie.
Pojawiły się również problemy z adresowaniem skarg do niewłaściwych izb. Rzecznik skomentował:
- Jedyną izbą umocowaną prawnie do rozpoznawania protestów jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN (…). Co zrobi Izba Pracy, trudno mi powiedzieć. (...) Niestety dożyliśmy czasów, o których filozofom się nie śniło, prawnikom również. Trudno mi przewidzieć, co się wydarzy. Gdybyśmy żyli w normalnym państwie, to by Izba Pracy zareagowała w ten sposób, że przekazałaby sprawę do właściwej izby, ale czy tak zrobi, nie wiem.
Co dalej z protestami?
Sąd Najwyższy rozpoznaje protesty w składzie trzech sędziów. Może to zrobić w postępowaniu nieprocesowym, chyba że pojawi się potrzeba przeprowadzenia dowodów – wtedy możliwe są np. przesłuchania świadków czy oględziny kart do głosowania.
W czwartek SN zarządził już oględziny kart w 13 komisjach – czyli de facto przeliczenie głosów. Proces ten będzie prowadzony przez sądy rejonowe w trybie pomocy sądowej.
Protesty mogą zostać odrzucone z przyczyn formalnych. Jeśli jednak zostaną rozpatrzone merytorycznie, Sąd Najwyższy oceni, czy zarzuty były zasadne i – jeśli tak – czy mogły wpłynąć na wynik wyborów.
Termin nieprzekraczalny: 2 lipca
Sąd Najwyższy ma 30 dni od ogłoszenia oficjalnych wyników, by orzec o ważności wyborów prezydenckich. Ostateczny termin na podjęcie decyzji przypada na 2 lipca.
Opracował: Dawid Piątkowski, źródło: PAP