Jego miecze zostały wykorzystane w serialu o Wiedźminie. Odpowiada za nie żołnierz z Katowic

i

Autor: Netflix

Wyjątkowa kuźnia w regionie

Kuźnia z Katowic wykuła miecze do serialu Wiedźmin od Netflixa

W Katowicach działa kuźnia Kaer Morhen Forge, za którą odpowiada Artur Wysocki, zawodowy żołnierz. Nazwa nie jest przypadkowa. W tym miejscu wykuwane są bowiem miecze wiedźmińskie. Dzieła pana Artura, co ciekawe, zostały wykorzystane również w serialu Netflixa.

W Katowicach wykuwane są prawdziwe wiedźmińskie miecze

Czy kiedykolwiek marzyliście o tym, żeby choć przez chwilę poczuć się jak białowłosy Geralt z Rivii? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, macie na to taką szansę. A to wszystko, dzięki Arturowi Wysockiemu, który założył kuźnię Kaer Morhen Forge w Katowicach.

Właśnie tu wykuwa on prawdziwe wiedźmińskie miecze. Posiadają one licencję CD Projekt, czyli polskiego wydawcy, który odpowiada za serię gier komputerowych i mobilnych o Wiedźminie. Z kowalem-hobbystą udało się nam na ten temat dłużej porozmawiać. 

- Rękodzieło zawsze było obecne w mojej rodzinie - pradziadek był uznanym kowalem, dziadek stolarzem, a tata zawsze lubił majsterkować. Można powiedzieć, że mam to w genach. Pierwsze zabawy z kowalstwem w dzieciństwie polegały na wkładaniu do pieca kaflowego babci gwoździ i klepania z nich łyżek. Punktem zwrotnym był mój wyjazd na misję w ramach PKW [Polski kontyngent wojskowy - przyp. red.] w Afganistanie - opowiada nasz rozmówca o początkach swojej pasji. 

Tam zaczął robić noże - najpierw dla siebie, a potem dla kolegów. Stworzył wówczas przynajmniej kilkadziesiąt sztuk. Mimo, że minęło od tamtego momentu już ponad dziesięć lat, noże cały czas są w użytku. 

A jak rozpoczęła się przygoda z wiedźmińskimi mieczami? Przypadkowo, jak to często w tego typu historiach bywa.

- Zawsze lubiłem prozę Sapkowskiego. Po dziesiątkach godzin spędzonych przed komputerem, zanurzony w świecie gier produkcji CD Projekt zapragnąłem mieć własny wiedźmiński miecz. Jakieś tam podstawy miałem, ale pierwszy egzemplarz nie zasłużył nawet na zdjęcie, choć zachowałem go na pamiątkę. Potem były kolejne próby - mniej lub bardziej udane - wyjaśnia Wysocki. 

Któraś z kolei okazała się na tyle dobra, że nasz rozmówca mógł się pod nią, bez wyrzutów sumienia, podpisać. - O dziwo moje dzieło bardzo spodobało się innym fanom Wiedźmina, pojawiły się pierwsze zamówienia. To był kluczowy moment, bo dzięki pomocy kolegi udało mi się uzyskać licencję od CDP. Zarobione środki inwestowałem w pracownie i narzędzia - dodaje. 

Ile trwa wykonanie takiego miecza? "Zazwyczaj potrzebuję trzech tygodni"

Miecze, które tworzy, są wzorowane na grze "Wiedźmin 3". W związku z posiadaną licencją, w najdrobniejszych detalach przypominają te, którymi posługuje się w świecie wirtualnym Geralt. Do każdego przedmiotu dołączany jest ponadto certyfikat autentyczności. 

W zależności od modelu - miecze ważą w granicach 1,2-1,8kg. Jak możemy przeczytać na stronie internetowej kuźni - wykonuje się je ze stali sprężynowej 50 HF. Ponadto są hartowane i odpuszczane do twardości 50 lub 55 HRC (skala twardości Rockwella). Z kolei elementy rękojeści są wykonane ze stali chirurgicznej, drewna, a także skóry. 

Stworzenie takiego miecza, jak można się domyślać, nie jest prostą i szybką sprawą. To zdecydowanie żmudniejszy proces. 

Czas wykonania zależy od skomplikowania miecza, elementów składowych rękojeści, budowy jelca itp. Zazwyczaj potrzebuję trzech tygodni, ale zdarzają się projekty, które trwają nawet dwa miesiące. Największym wyzwaniem było nakręcenie filmu promocyjnego dla zamku w Ogrodzieńcu. Tam miecz powstał z zachowaniem historycznych metod i narzędzi. Prawdziwa mordęga i to wszystko przed kamerą. Dziesiątki godzin, by mógł powstać kilkuminutowy filmik, który można zobaczyć na mojej stronie - podkreśla Artur Wysocki. 

Najważniejszym elementem miecza jest - oczywiście - ostrze (czyli głownia). - Musi być ono wykonane z zachowaniem nie tylko estetyki, ale także właściwych procesów. Całe szczęście, że twórcy gier wzorowali się na historycznej broni tzn. długim mieczu, dzięki temu mogę trzymać się sprawdzonych i pewnych technik rodem z średniowiecza. Miecze z mojej kuźni zachowują wszelkie parametry swoich historycznych odpowiedników. Nie zawsze są ostrzone, ale każdy jest hartowany, wyważony i dobrze leży w ręce - wyjaśnia. 

Miecze widać w serialu Netflixa

Miecze, co istotne, zostały wykorzystane w serialu zrealizowanym przez platformę Netflix. - Miecze mojego autorstwa pojawiły się w drugim sezonie jako artefakty w Kaer Morhen. Te używane przez Henry'ego Cavilla zostały wykonane przez kowala z Wielkiej Brytanii i różniły się od tych, które możemy zobaczyć w grach - podkreśla Artur Wysocki. 

A jak w ogóle doszło do tej współpracy? - Twórcy zgłosili się do mnie, ponieważ chcieli nawiązać do uniwersum gier. Przypuszczam że wynikało to z faktu, że chcieli zrobić ukłon w kierunku fanów tego medium, którzy sceptycznie przyjęli ekranizację. Na "drzewie poległych" w Kaer Morhen wisiał również wiedźmiński medalion, który powstał w moim warsztacie. Moją specjalizacją jest uniwersum gier i staram się tego trzymać - dodaje. 

Artur Wysocki wykonuje ok. 20 mieczy rocznie

Cena miecza, jak czytamy na stronie internetowej kuźni, zależy od wielu czynników i waha się od 750 do 1400 euro. Ostrza zamawiają chętnie klienci z całego świata. A wzrost zamówień, co nie może dziwić, nastąpił po emisji wspomnianego serialu. 

- Moimi klientami są głównie zagraniczni kolekcjonerzy tzw. "propsów", czyli rekwizytów z filmów i gier. To bardzo wymagające środowisko, które zwraca uwagę na każdy detal, dlatego jakość wykonania musi być najwyższa. Zdarzają się również zawodnicy HEMA lub kolekcjonerzy białej broni - przyznaje Wysocki. 

Ponadto można zamówić także dodatki do miecza, takie jak pochwa (futerał do noszenia broni) czy runy (ozdobienie inskrypcją). Warto, na chwilę, zatrzymać się na temacie zdobienia mieczy treścią czy symbolami. Co wybierają klienci? 

Najczęściej zamawiane są miecze z inskrypcją zawierającą cytaty z książek lub gier. np. "Mój błysk przebije ciemności, moja jasność mroki rozproszy" lub "na pohybel skur....". Magiczne symbole pochodzą z gier, natomiast alfabet to głagolica. Tak jak wspominałem staram trzymać się uniwersum gier, ale inskrypcje i imiona mieczy są różne, zależnie od życzenia klientów - odpowiada twórca. 

Zainteresowanie jest spore, ale nasz rozmówca nie chce wchodzić w masową produkcję. Dlaczego?

- Zabiłoby to aspekt hobby i przyjemności, jaki daje mi to zajęcie. Zazwyczaj nie wykonuje więcej niż 20 mieczy rocznie. To wystarczy, by utrzymać pracownie i odłożyć trochę na wakacje dla rodziny. Myślę, że można byłoby to przekształcić w pełnoetatowy zawód, ale na chwile obecną nie ma takiej potrzeby. Inna sprawa, że z zawodu jestem żołnierzem, a jak wiadomo mamy teraz takie czasy, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Odejście z wojska w tym czasie byłoby niepatriotyczne i kłóciłoby się z wartościami, jakie wyznaję - podsumowuje Artur Wysocki.