Stacja paliw na granicy polsko-czeskiej Istebna

i

Autor: Martyna Urban

Paliwa

Czesi wykupują paliwo na stacjach na Śląsku. Stoją w kolejkach po kilkanaście aut

Choć od znacznego spadku cen na stacjach paliw minął ponad miesiąc, nasi południowi sąsiedzi dalej tankują w Polsce. Nic dziwnego skoro różnica w cenie za litr paliwa wynosi ponad złotówkę. Niestety ze względu na duży popyt na przygranicznych stacjach, paliwa brakuje dla mieszkańców.

Kolejki na przygranicznych stacjach paliw. Czesi tankują w Polsce

Przed wyborami parlamentarnymi ceny na stacjach paliw w Polsce spadły. Średnio za litr benzyny trzeba było zapłacić ok. 6,05 zł. (Średnia cena benzyny w UE to obecnie około 7,84 zł za litr, a w przypadku diesla - 7,95 zł). Atrakcyjne ceny paliw nie tylko zachęcały Polaków do tankowania na zapas. Na granicach zaczęły tworzyć się kolejki. I choć od gwałtownego spadku cen minął ponad miesiąc, to Czesi nadal tankują u nas. Efekt? Stacje na granicy wieczorami zostają zamknięte.

I tak też było w miejscowości Istebna (pow. cieszyński). Już o godzinie 11 na stacji Orlen brakowało diesla, a kolejka samochodów na czeskich tablicach rejestracyjnych tylko się wydłużała. Nic dziwnego skoro cena za litr paliwa wynosiła 5,99 zł, a u naszych południowych sąsiadów jest to średnio 7,44 zł.

Ruchem kierował ochroniarz, jednak już kilka godzin później, około 16 zabrakło także paliwa i został. Po godzinie 20:00 stacja została całkowicie zamknięta. Na skutek zaskakująco niskich cen na stacjach, mieszkańcy przygranicznych miejscowości, jak Istebna czy Chałupki muszą liczyć się z tym, że paliwa w godzinach popołudniowych może po prostu im zabraknąć.

W połowie września, kiedy ceny paliw spadły w stosunkowo krótkim czasie, kolejki na stacjach były o wiele dłuższe - sięgały nawet kilkudziesięciu aut. Teraz sytuacja się nieco ustabilizowała, co nie oznacza, że wieczorami w wybranych stacjach paliwo lub diesel jest nadal dostępny - mówi naszej redakcji pani Kasia, mieszkanka Istebnej.

Czesi stoją w kolejkach do stacji paliw

Zobacz zdjęcia

Ceny paliw po wyborach w Polsce wzrosną?

Polska społeczność zarzucała spółce Orlen (która posiada 65 proc. polskiego rynku paliw) sztuczne zaniżanie cen przed wyborami. Różnice między średnią ceną benzyny w krajach UE a Polską sięgały prawie dwóch złotych. Państwowy koncern konsekwentnie odrzuca te oskarżenia. Prezes spółki- Daniel Obajtek zapewnił, że paliwa w kraju nie brakuje, a także że nie grozi nam wzrost cen paliw po wyborach.

W Orlenie na politykę cenową patrzymy długoterminowo. Stabilizacja cen opłaca się zarówno Orlenowi, bo zapewnia stabilną sprzedaż, ale także korzystnie wpływa na gospodarkę i sytuację klientów. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, pragnę poinformować, że w najbliższych tygodniach nie przewidujemy wzrostu cen na stacjach paliw - zadeklarował Obajtek w minionym tygodniu.

Analitycy rynku paliw twierdzą jednak, że do wzrostu cen dojdzie w nadchodzących tygodniach. W rozmowie z money.pl podkreślali wprawdzie, że nie grozi nam skokowa podwyżka z dnia na dzień, ale czeka nas tendencja wzrostowa. Eksperci wskazują właśnie na prezesa państwowego Orlenu jako na "kreatora" sytuacji na rynku paliw w najbliższych tygodniach.

Jak to będzie przebiegać? Nie jestem w stanie tego oszacować, wiele zależy od wyniku wyborów i strategii, jaką w związku z tym przyjmie Daniel Obajtek. Na dziś to czyste spekulacje - mówił dla portalu money.pl Daniel Czopek, ekspert rynku paliw, zarządzający Polaris FIZ.