Legionelloza na Podkarpaciu. Ekspert: problem jest poważny, ale nie siejmy niepotrzebnego popłochu

i

Autor: Pixabay.com/wikimedia.org/CDC Public Health Image Library/Domena publiczna

Wydarzenia

Legionelloza na Podkarpaciu. Ekspert: problem jest poważny, ale nie siejmy niepotrzebnego popłochu

2023-08-23 12:47

Na Podkarpaciu odnotowywane są zakażenia bakterią legionella pneumophilia. W szpitalach w Rzeszowie i Dębicy pacjenci z legionellozą zajmują już kilkadziesiąt łóżek (stan na 21 sierpnia 2023 roku). To osoby, które przechodzą chorobę najciężej. - Skala problemu może być większa – ocenił Bartosz Korwin, specjalista ds. bezpieczeństwa wodnego z firmy Bluecare. Jak tłumaczy, choroba daje objawy podobne do grypy więc wiele osób może nawet nie widzieć, że choruje na legionellozę. Ekspert przekonuje, że bakteria potrafi zaskoczyć, ale jednocześnie uspokaja.

Legionella jest bardzo powszechna w Polsce

Legionella jest bardzo powszechna. Dowodzą temu badania przeprowadzone w 2012 roku przez Uniwersytet Medyczny w Poznaniu. Wówczas przebadano wodę z różnych lokalizacji zamieszkania zbiorowego w Polsce, jak domy opieki czy chociażby akademiki. Jak się okazało, ponad 70 proc. przebadanych próbek było pozytywnych.

Legionella stanowi zagrożenie kiedy występuje w naprawdę dużych ilościach. W kwestii bezpieczeństwa, nie bez przyczyny została uznana w 2017 roku przez WHO za najniebezpieczniejszy patogen przenoszony przez wodę w Unii Europejskiej – dodaje Bartosz Korwin, specjalista ds. bezpieczeństwa wodnego z firmy Bluecare.

Legionellą łatwo się zakazić. Czy mieszkańcy Podkarpacia muszą się obawiać?

Bartosz Korwin przekonuje, że bakterią legionella pneumophilia dość łatwo się zarazić. To przez to, że nie musimy pić wody, a wystarczy wdychać wodny aerozol, czyli zawieszone w powietrzu drobiny wody, w której są bakterie. Picie wody nie powoduje zakażenia.

Możemy zarazić się np. biorąc prysznic, gdzie mamy rozprysk wody – tłumaczy, odpowiadając na nasze pytanie o sposoby zakażenia się bakterią i o to, czy zagrożeniem może być np. klimatyzacja w biurze. - Może być źródłem, jednak większym zagrożeniem są tzw. wieże chłodnicze. Centrale klimatyzacyjne na dachach wydzielają spore ilości pary wodnej, która się rozprzestrzenia i stwarza zagrożenie – mówi.

CZYTAJ TAKŻE: Salmonella w żłobkach i przedszkolach w powiecie rzeszowskim. Już u 133 dzieci wystąpiły objawy

Rośnie liczba chorych na legionellozę. Z jaką skalą zagrożenia mierzymy się w Rzeszowie?

Ostatni komunikat Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Rzeszowie w sprawie ogniska wywołanego zakażeniem Legionella pneumophila mówi o 51 osobach w kilku podkarpackich powiatach.

Skala problemu może być znacznie szersza. W tym momencie mówimy o 51 przypadkach potwierdzonych, ale są to osoby hospitalizowane. Zakażenie możemy przejść na dwa sposoby. W postaci gorączki Pontiac, która do złudzenia przypomina grypę, więc można się nie zorientować, że chorujemy właśnie przez to. Możemy przejść chorobę także w formie bardzo ciężkiego zapalenia płuc i to są te przypadki hospitalizowane – mówi specjalista z Bluecare.

Dodaje, że „najbardziej narażone są osoby z chorobami współistniejącymi i osoby starsze, które mogą przechodzić legionellozę w ten cięższy sposób. Specjalista ds. bezpieczeństwa wodnego mówi nam, że legionella potrafi zaskoczyć. Jej źródło może być bardzo nietypowe.

Nie wiemy, jaka jest skala problemu, bo ktoś może zdiagnozować siebie jako chorego na grypę. Kluczowe w tym momencie jest to, żeby znaleźć źródło. Czas inkubacji w organizmie to nawet10 dni. Może okazać się, że te osoby zakaziły się ponad tydzień temu – mówi.

Opisuje również, że w Holandii czy w Wielkiej Brytanii, kiedy zgłaszają się osoby chore przeprowadza się dokładny wywiad. Znajduje się wspólny mianownik, gdzie przebywały w ostatnim czasie, z jakich urządzeń korzystały, czy były na basenie czy może w hotelu.

Trudność zastopowania zakażeń, jest uzależnione od źródła. Nie wykluczone, że jest ich kilka i że wśród przebadanych osób znajdują się przypadki przewlekłe z innego okresu, u których zdiagnozowano zapalenie płuc ale w momencie diagnozowania nie dociekano, co wywołało zapalenie. Dopiero na skutek ostatnich wydarzeń zidentyfikowano przyczynę. To może wywołać szum informacyjny – przekonuje.

Jak możemy chronić się przed legionellą?

Jak powinny wyglądać dobre praktyki w domu, aby uchronić się przed zakażeniem legionellą? Specjalista tłumaczy, że problemy techniczne, które mają wpływ na rozwój bakterii można sprowadzić do trzech czynników. W pierwszej kolejności to sprzyjająca temperatura wody, zastoiny wody w rurach, dostępność substancji odżywczych, czyli związków mineralnych, produktów korozji itp.

Trzeba więc trzymać się zasady, że woda zimna powinna być zima – poniżej 20 stopni Celsjusza, a woda ciepła musi być ciepła – powyżej 50 stopni Celsjusza. Unikamy temperatur ryzyka. Optimum rozwoju tej bakterii to około 40 stopni Celsjusza, czyli mniej więcej zbliżona temperatura do naszych ciał, dlatego ta bakteria tak dobrze czuje się w płucach. Dodatkowo, jeżeli przez dłuższy czas nie było nas w domu i nie korzystaliśmy z wody, bo byliśmy na wakacjach, to powinniśmy dokładnie przepłukać instalację. Otworzyć krany w domu na kilkanaście sekund żeby usunąć te zastoiny, które mogły powstać – podpowiada ekspert.

Ekspert: Sanepid ma niełatwe zadanie

W latach 90. w Holandii miał miejsce najgłośniejszy przypadek epidemii legionellozy. Zachorowało ponad 300 osób, z czego ponad 30 osób zmarło. Wystarczyła obecność na wystawie kwiatowej. Źródłem bakterii okazała się być instalacja przeciwpożarowa. Legionella naprawdę nie rozróżnia, czy to jest woda ciepła czy jest zimna. Wszędzie tam, gdzie znajdzie dobre warunki po prostu się rozwinie – tłumaczy. - Dlatego sanepid ma niełatwe zadanie. Warto sprawdzić każdy trop, nawet ten wydający się najmniej prawdopodobny – przekonuje Bartosz Korwin.

Dodaje, że w wodzie wodociągowej bakteria nie powinna się rozwinąć. To z uwagi na zbyt niską temperaturę wody w sieci, która ma około 10 stopni.

Druga kwestia jest taka, że przypadki zakażenia są z różnych częściach województwa podkarpackiego. Każdy z tych obszarów posiada własne przedsiębiorstwa wodociągowe i własną linię uzdatniania wody, więc prawdopodobieństwo, że we wszystkich tych wodociągach nastąpiło skażenie jest stosunkowo niskie, ale trzeba to sprawdzić – mówi.

Zapewnia, że niekoniecznie musi być to wewnętrzna instalacja wodociągowa. To może być np. fontanna. - Wówczas zadanie jest utrudnione, bo w Polsce wody obiegowe, wody technologiczne nie podlegają żadnej kontroli mikrobiologicznej. Moim zdaniem, jako technologa wody, ta woda powinna być kontrolowana, szczególnie patrząc na dzieci bawiące się w strumieniach fontanny – ocenił.

Ekspert: Nie siejmy niepotrzebnego popłochu

Bartosz Korwin uważa, że sytuacja, która ma miejsce w Rzeszowie zwróci uwagę wielu osób na jakość wody, z której korzystamy na co dzień w różnych miejscach, nie tylko w swoich domach. - Do tej pory nie przywiązywano zbytniej uwagi do tematu Legionelli. Myślę, że zarządcy budynków czy samorządy, albo zarządcy atrakcji wodnych zwrócą uwagę na minimalizowanie ryzyka rozwoju tej bakterii i zaczną traktować problem poważniej – mówi.

Od momentu pojawienia się tej sytuacji odpowiadam na pytania, czy można pić wodę, czy można dzieciom umyć zęby wodą z sieci? Trzeba zaznaczyć, że problem jest poważny, ale nie siejmy niepotrzebnego popłochu – ocenił na koniec.

ZOBACZ: Tego NIE WOLNO pić w upały! Te napoje mogą cie odwodnić!