Wyjazd nad morze kojarzy się z totalnym luzem, ale warto pamiętać, że i tu obowiązują zasady. A kto je ignoruje, może się mocno zdziwić – zwłaszcza, gdy dostanie do ręki wysoki mandat.
Wielu turystów nie uczy się na błędach i co roku wpada w te same pułapki. Niby wiedzą, że nie wszystko wolno, ale w praktyce… "przecież nic się nie stanie". Otóż może się stać – i to szybciej, niż zdążysz zwinąć ręcznik.
Nie rozpalaj grilla
Zacznijmy od klasyka – plażowy grill. Brzmi kusząco, ale lepiej tego nie próbować. W większości nadmorskich miejscowości rozpalanie ognia na plaży jest po prostu zakazane. I nieważne, czy używasz patyczków z lasu, turystycznego palnika czy jednorazowego grilla z marketu.
Straż miejska nie ma litości – za taki numer grozi ci nawet 500 zł mandatu. Do tego dochodzi jeszcze gromada wkurzonych plażowiczów, którzy zamiast jodu będą wdychać dym z twojej karkówki. Średnia przyjemność, prawda?
Alkohol? Tylko w nadmorskim barze
Piwo na plaży to taki klasyk, że aż trudno uwierzyć, że… nie wolno. Oczywiście – widok puszki z piwem nie jest tam rzadkością, ale to nie znaczy, że jest legalne. Spożywanie alkoholu w miejscach publicznych – a do takich należy większość polskich plaż – jest po prostu zabronione.
Parawaning ekstremalny
Jeśli jesteś fanem plażowego Tetrisa i lubisz obstawić się parawanami jak średniowieczna twierdza, mamy złą wiadomość. Są miejsca, gdzie za takie plażowe grodzenie można dostać karę. Szczególnie tam, gdzie zarządca plaży wyznaczył specjalne strefy do plażowania i przejścia dla służb ratunkowych.
Nie wspominając już o tym, że niektórym udaje się tymi swoimi konstrukcjami zagrodzić pół plaży, a potem dziwią się, że inni plażowicze są z tego powodu oburzeni.
Z psem? Tak, ale nie wszędzie
Spacer z pupilem brzegiem morza? Owszem, ale pod warunkiem, że plaża na to pozwala. W sezonie letnim wiele kąpielisk jest objętych zakazem wprowadzania zwierząt – i to niezależnie od tego, jak słodki jest twój czworonóg. Przepisy są przepisami.
W najlepszym wypadku spotkasz się z niezadowoleniem innych plażowiczów, w najgorszym – z wysokim mandatem, który może wynieść nawet 500 zł. Nie warto. Tym bardziej, że pieskowi znacznie lepiej będzie w zacienionym parku niż na rozgrzanym piasku.
Głośna muzyka
Ta plażowa "atrakcja" może nie jest karana mandatem (jeszcze), ale z pewnością łamie niepisane zasady plażowego współżycia społecznego. Mowa o głośnikach bluetooth, które ryczą największymi hitami disco polo na pół kilometra w każdą stronę. Nie każdy marzy o tym, żeby słuchać przebojów w stylu "Ona tańczy dla mnie". Cisza i szum fal to dla wielu świętość – nie odbierajmy im tego.
Wydmy? Lepiej podziwiać je z daleka
Złociste, porośnięte trawą, zachwycające w swojej dzikiej, surowej naturze. Wydmy to niewątpliwie jeden z najpiękniejszych elementów polskiego krajobrazu nadmorskiego. Ale uwaga: absolutnie nie wolno po nich chodzić. Choć dla niektórych to tylko "chwila na zdjęcie", w praktyce to naruszenie przepisów o ochronie przyrody.
Wydmy są objęte ścisłą ochroną – to naturalne bariery przed sztormami i erozją, a nie plażowe atrakcje do zdobycia. Wchodząc na nie, niszczysz delikatny ekosystem, który odtwarza się przez lata. No i znowu: mandat. Nawet 1000 zł, jeśli pechowo trafisz na strażnika z lornetką i dobrą kondycją.
Na koniec warto zapamiętać jedno: każda plaża ma swój regulamin. Niektóre są bardziej liberalne, inne mają listę zakazów, dlatego lepiej zapytać niż płacić. Fakt, wakacje są po to, żeby się wyluzować – ale nie bezmyślnie. A 500 zł za parawan postawiony 10 cm za blisko ścieżki? No cóż – lepiej wydać tę kwotę na lokalne atrakcje.