Sandra Kubicka od lat łączy ze sobą świat mody, show-biznesu i mediów społecznościowych. Z równym zapałem pozuje na sesjach zdjęciowych, relacjonuje codzienność w sieci i rozwija własne projekty biznesowe. Prywatnie jest związana z muzykiem Aleksandrem Milwiw-Baronem, z którym wychowuje synka Leonarda. Choć w ich związku bywało burzliwie i para przeszła poważny kryzys po narodzinach dziecka, to dziś zapewniają, że zaczynają nowy, spokojniejszy etap. O tym, że Leoś jest oczkiem w głowie Sandry, nie trzeba nikogo przekonywać. Modelka regularnie dzieli się w sieci chwilami z życia mamy, od pierwszych kroków synka po wspólne zabawy.
W ostatnich miesiącach głośno było jednak także o jej biznesie, matcharni "Sandra’s Matcha”. Lokal stał się obiektem krytyki wśród części internautów, co Kubicka mocno przeżyła. Odpowiadała na zarzuty, broniła swojej pasji i zapowiadała, że nie zamierza się poddawać. Teraz postanowiła udowodnić, że jej zamiłowanie do matchy to coś więcej niż chwilowa moda. Trzeba przyznać, że zrobiła to w dość nietypowy sposób.
Nowy tatuaż Sandry Kubickiej
Kilka dni temu Sandra niespodziewanie wyskoczyła ze studia tatuażu z dwoma nowymi wzorami. Najpierw w relacjach na Instagramie podgrzała atmosferę żartem:
Niektórzy wyskakują z biura na lunch, a ja na tatuaż,
A chwilę później pokazała efekt. Na obojczyku pojawił się delikatny, cienkoliniowy napis "Leonard”, czyli hołd dla synka i symbol miłości. Drugi tatuaż wzbudził jednak znacznie większe emocje. Na jej przedramieniu wylądowało słowo "matcha”, nawiązujące do prowadzonej przez nią matcharni.
Jedni internauci piali z zachwytu, chwaląc oryginalny pomysł i osobisty wydźwięk tatuaży, inni z przekąsem pytali:
Syna rozumiem, ale matcha?
Sama Kubicka podkreśla, że to nie tylko ozdoba, ale też manifest i symbol dwóch rzeczy, które obecnie w jej życiu liczą się najbardziej, czyli macierzyństwa i pasji.