Punkt pomocy dla uchodźców na Dworcu Głównym w Krakowie

i

Autor: PAP/Łukasz Gągulski Punkt pomocy dla uchodźców na Dworcu Głównym w Krakowie

Kraków: coraz większy ruch w punkcie informacyjnym dla uchodźców na dworcu kolejowym

2022-03-02 11:32

Setki osób, w tym rodziny z małymi dziećmi, spotkać można w środowe przedpołudnie na dworcu kolejowym w Krakowie, gdzie działa punkt informacyjny dla uchodźców z Ukrainy. Wśród nich jest pani Wita, która przyjechała tu z synem. "Chcemy zostać w mieście" - deklaruje w rozmowie z PAP.

Pani Wita - zmęczona, ale szczęśliwa - stoi przed tymczasowym punktem odpoczynku na dworcu kolejowym. Chce rozmawiać - początkowo przy użyciu translatora w telefonie, ale szybko z pomocą przychodzi stojąca obok kobieta z bagażami; sama mieszka w Krakowie, ale zna język ukraiński.

Jechaliśmy pociągiem do Truskawca, bliżej Lwowa i polskiej granicy. Pociąg był cały załadowany, ludzie siedzieli wszędzie, również na podłodze, wręcz leżeli na sobie. Byliśmy w drodze około 20 godzin" - opowiada pani Wita. "Kiedy przejeżdżaliśmy przez Białą Cerkiew, wyraźnie słychać było strzały. W pociągu nie można było włączać światła, musieliśmy zasłonić okna, żeby nic nie było widać - relacjonuje.

Do Polski uciekła z 11-letnim synem. Wzięli ze sobą tylko jedną walizkę. "Chcemy zostać w Krakowie, właśnie szukamy jednopokojowego mieszkania" - deklaruje kobieta.

W okolicach punktu odpoczynku i punktu informacyjnego kłębią się setki osób. Ogromna część z nich to rodziny z dziećmi, często bardzo małymi. Niektóre płaczą, inne biegają między dorosłymi i chcą się bawić. W przylegającej do dworca Galerii Krakowskiej - w dni powszechne, przed południem zwykle opustoszałej - również spotkać można wiele osób, często całe rodziny, z wieloma bagażami. W kolejkach do kantorów ustawiają się kolejki.

Ukrainki mieszkające w Krakowie szyją siatki maskujące

Wolontariusze mają tutaj pełne ręce roboty. Pomagają też harcerze i pracownicy dworca, do których ciągle podchodzą zagubione osoby. Przed punktem odpoczynku stoi młody mężczyzna z kartką, na której zamieścił informację o oferowanym przez siebie transporcie. To Dolf, który we wtorek przyjechał do miasta z grupą wolontariuszy z Holandii.

Możemy zabrać ze sobą 24 osoby, głównie kobiety z dziećmi, zaoferować im mieszkania na trzy, cztery miesiące, później pomóc znaleźć pracę" - deklaruje w rozmowie z PAP. "Chcemy zapewnić im bezpieczeństwo i pomóc ułożyć swoje życie na nowo" - dodaje.

Wolontariusz zapewnia, że ze strony uchodźców nie odczuł dotąd nieufności. Przeciwnie, trzy z czterech busów, którymi przyjechał do Krakowa ze swoją grupą, są już pełne. W środę Dolf zamierza znaleźć jeszcze kilku potrzebujących i wyruszyć do Holandii.

Cztery dziewczyny, które dziś spotkałem, nie mają związku z moim krajem, ale osoby z wczoraj mają tam krewnych, więc czują się bardziej komfortowo" - podkreśla mężczyzna. "Wielu Ukraińców pyta, czy możemy załatwić im pracę, szkołę dla dzieci. Oczywiście chcemy pomóc, ale nie jesteśmy formalną organizacją. W piątek planujemy dowieźć więcej potrzebnych rzeczy, między innymi jedzenie - wyjaśnia.

Jak zapewnia, współpracuje z wolontariuszami działającymi na dworcu, bo najważniejsza jest dobra organizacja. "Wszyscy w moim kraju chcą coś zrobić.  To dla nas oczywiste - zapewnia Dolf.