W programach uczestnicyzostają wysłani do życia w ekstremalnych warunkach. Różnica jest taka, że na wyspę jadą "zwykli" ludzie.
Dla prowadzącego -Damiana Michałowskiego to o wiele ciekawsze. "Zgłosiło się 10 tysięcy chętnych, byli wśród nich księgowi, strażacy i przedstawiciele handlowi. A nie bogaci, którzy jadą na koniec świata udawać biednych, jak w innych programach." - komentuje w rozmowie z Galą.
Wspomniał też o niespodziewanych trudnościach jakie mieli na planie -"Przeżyliśmy trzęsienie ziemi. I to był moment, kiedy pierwszy raz w życiu się bałem. Obudziły mnie spadające na dach kokosy, dudnienie jak strzały. Wybiegliśmy wszyscy z kontenerów, w których spaliśmy, piasek drżał. Nie umiałem sobie wyobrazić, co się może stać, bo byliśmy na małej wyspie, gdzieś na środku Pacyfiku"
Michałowski mówił też, że dla jego rodziny była to bardzo ciężka sytuacja. Przecież nie tak dawno brał ślub i został ojcem. "Tuż przed wyjazdem wziąłem ślub, dosłownie: w sobotę kościół, we wtorek samolot. Na pięć tygodni zostawiłem świeżo upieczoną żonę z małym synkiem, Henio nie miał jeszcze roku".
A który program Wy wolicie? Co lepsze - "Azja Express" z celebrytami czy "Wyspa Przetrwania" i nieznani uczestnicy?

i

i